
Dziękował Bogu za to, że Przemysław Czarnek został ministrem edukacji. Uważa, że należy zadbać m.in. o uniwersytety, by żyć "w wolnym państwie polskim". I tak został doradcą szefa edukacji. Wcześniej był katechetą, uczył też filozofii w lubelskich szkołach, wykładał na KUL i chełmskiej uczelni, którą założył senator Porozumienia. Chętnie pojawia się w katolickich mediach.
"Trzeba stawiać odważne pytanie: Czy protestujący są Polakami?" – zagadnął w Radiu Maryja. I natychmiast pospieszył z odpowiedzią, która rozzłościła wychodzące na ulice tłumy: "Nie, bo Polski nie znają i nie chcą znać. Nie kochają jej, a wszystko, co stanowi jej fundament, tj. Bóg, Honor i Ojczyzna odrzucają w całej rozciągłości, niszczą i wyszydzają".
Przemysław Czarnek nie jest ekspertem w dziedzinie edukacji, dlatego powinien sobie dobierać jako doradców fachowców, a nie osoby według klucza ideologicznego, których jedyną kompetencją są prawicowe i nienawistne poglądy. A wygląda na to, że jak na razie to jest kryterium: kto jest bardziej zideologizowany, kto jest bliżej ojca Rydzyka, chce obrażać młodzież, to jest przez Przemysława Czarnka zatrudniany .
