Wiktor, który przed laty był molestowany seksualnie przez duchownego, otrzyma 350 tys. zł zadośćuczynienia od Domu Zakonnego Braci Mniejszych w Pakości. – To jest mało, ale ja już nie mam siły na proces. On trwa od siedmiu lat. Mam poczucie, że sprawiedliwość stanęła po mojej stronie – mówi nam 28-latek.
– Wygrałem w sądzie z zakonem. Dostanę 350 tys. zł – Wiktor dzwoni do mnie we wtorek popołudniu z dobrą nowiną. Jest bardzo szczęśliwy. Od lat walczy o sprawiedliwość, choć za swoje krzywdy domagał się w sumie 5 mln zł: 3 mln zł od zakonu i 2 mln zł od byłego ojca Seweryna. Żądał też comiesięcznej renty.
Jako 11-latek był wykorzystywany seksualnie przez ojca Seweryna w zakonie w Pakości (woj. kujawsko-pomorskie). Jest przekonany, że o wszystkim wiedzili też przełożeni duchownego. Parę miesięcy wcześniej Wiktor ze złością wracał do sprawy sprzed kilkunastu lat.
– Rozbierał mnie, kładł na łóżko, on leżał obok, przytulał się do mnie. Zaczął mi mówić, że mnie kocha, zaczął mnie całować po ustach, po polikach. Leżałem na łóżku cały nagi, a on mnie dotykał po pośladkach, po klatce piersiowej – mówił mi w lutym Wiktor. Miał bladą twarz i podkrążone oczy.
Od jednej historii prędko biegł do kolejnej, jakby szybciej chciał to z siebie wyrzucić. – Próbował namówić mnie do seksu, zaczął mnie masturbować. Chciał wiedzieć, czy członek mi zesztywnieje, czy mam jakiś pociąg seksualny. Nie pozwoliłem, żeby do tego doszło – uprzedzał.
Wiktorowi długo nikt nie wierzył. Wreszcie nauczyciel Ryszard Kuflewicz wiosną 2007 roku zgłosił sprawę dyrektorce gimnazjum. Ale dopiero w styczniu następnego roku zakonnik został aresztowany pod zarzutem molestowania nieletniego.
Miejscowi i tak wzięli stronę duchownego. Mało kto dawał wiarę opowieściom Wiktora i jego nauczyciela Kuflewicza. Większość uważała, że ten podnosi rękę na Kościół, a chłopak kłamie, ma bujną wyobraźnię albo chorobę psychiczną.
Wiktor przeżywał w Pakości prawdziwe piekło. Na ulicy zatrzymywano go i pytano, czy to jego ksiądz molestował. – Ludzie w Pakości śmiali się, że ksiądz mnie ruchał w dupę. Podchodzili i pytali: To prawda, że byłeś ruchany przez księdza w dupę? Naśmiewali się – pamięta Wiktor.
I trochę to trwało, zanim Sąd Rejonowy w Inowrocławiu ogłosił, że chłopak wcale nie zmyślił sobie tej historii i franciszkanin molestował go przez cztery lata: od 2002 do 2006 roku. Rozprawa odbywała się za zamkniętymi drzwiami.
Śledztwo wykazało, że duchowny nakłaniał Wiktora do "poddania się innej czynności seksualnej" nawet kilka razy w tygodniu.
Ojciec Seweryn został wydalony z zakonu i skazany na cztery i pół roku więzienia. Sąd zakazał mu też pracy z nieletnimi na dziesięć lat. Odwołał się od wyroku, ale na nic – został utrzymany. Dziś Krzystof P. (czyli były brat Seweryn) wiedzie spokojne życie w Olsztynie, jeszcze do niedawna był organistą w jednym z tamtejszych kościołów.
Nie udowodniono mu tylko, że to do niego należały materiały z dziecięcą pornografią, które znaleziono w jego komputerze. Do dziś nie wiadomo, czyje to były zdjęcia. – Wiadomo tylko, że ojciec Seweryn nie był jedynym. A sami franciszkanie mówili, że historia Wiktora jest grubymi nićmi szyta – powtarzają w Pakości.
Zakon, który wiedział?
Dopiero po latach Wiktor zdecydował się walczyć z zakonem o odszkodowanie. Jest przekonany, że zakonnicy o wszystkim wiedzieli.
– Kiedy ojciec Seweryn został skazany, spotkałem się nawet z gwardianem parafii i proboszczem. Wypytywali mnie, co ojciec Seweryn mi robił. Siedzieli obok i śmiali się z tego, śmiali mi się prosto w twarz. Jeden powiedział do mnie tak: "Wiktor, ojciec został skazany na 4,5 roku więzienia, udowodniono mu winę, ale według nas on przez cały czas jest niewinny" – opowiadał Wiktor.
Proces przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy toczył się przez siedem lat. Wiktor żądał od Domu Zakonnego w Pakości Prowincji św. Franciszka z Asyżu Zakonu braci Mniejszych-Franciszkanów 3 mln zł odszkodowania i comiesięcznej renty (2,5 tys. zł), od sprawcy – 2 mln zł.
3 listopada Sąd Okręgowy w Bydgoszczy orzekł jednak, że zakon i były franciszkanin mają wypłacić Wiktorowi w sumie 350 tys. zł wraz z odestkami. – Sąd uznał odpowiedzialność obu pozwanych podmiotów, czyli zarówno zakonnika, jak i zakonu. I zasądził tę kwotę solidarnie od obu pozwanych – mówi nam sędzia Sylwia Suska-Obidowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.
Sędzia nie znalazł dowodów na to, że przełożeni zakonu wiedzieli o molestowaniu Wiktora.
Oddalono też żądanie comiesięcznej renty.
W uzasadnieniu ustnym tłumaczono, że wprawdzie molestowanie przyczyniło się do stanu psychicznego i sytuacji życiowej Wiktora, ale nie było jedynym czynnikiem.
Ryszard Kuflewicz, nauczyciel, który nagłośnił sprawę molestowania Wiktora, wieczorem wysyła mi wiadomość. Jest oburzony. – Te 350 tys. zł to ochłap. To nijak nie rekompensuje tego, przez co przeszedł Wiktor – mówi Kuflewicz, dziś radny w Pakości.
– Przeczytałem, że sąd nie znalazł dowodów, że odbywało się to za wiedzą prowincji. To ja się pytam: co się stało z ówczesnym proboszczem, który wówczas był przełożonym ojca Seweryna w Pakości? Poza tym, dlaczego policja wtedy nie sprawdziła, do kogo należały pliki z dziecięcą pornografią, które znaleziono w komputerze ojca Seweryna? Skoro nie należały do niego, to czyje były? Kto je wgrał? – mnoży pytania Kuflewicz.
Co zamierza Wiktor? – Myślę, czy nie zaskarżyć wyroku. Chciałbym, aby została mi przyznana comiesięczna renta – mówi.
Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo, czy strony będą się do niego odwoływać.
Sąd uznał, że podstawą prawną jest przepis artykułu 430 KC. Ten, który mówi o odpowiedzialności przełożonego za zadania powierzone osobie trzeciej. Natomiast nie odpowiada tutaj z tytułu winy. Sąd uznał, że nie ma dowodów, że przełożeni wiedzieli o tym, że tak rzeczywiście się działo.