Jak podaje "Gazeta Wyborcza", policja znalazła nowy sposób na to, aby zmniejszyć zapał protestujących w ramach Strajku Kobiet. Wcześniej policja chroniła kościoły i biura posłów partii rządzącej. Funkcjonariusze zapewnili, że "to już przeszłość". – Znów zmieniamy taktykę – oznajmił jeden z informatorów.
W poniedziałek "Wyborcza" nieoficjalnie podała, że duże działania policji zaplanowane były na 25 października, czyli pierwszą niedzielę po ogłoszeniu decyzji Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Policjanci mieli uznać demonstracje za nielegalne, a następnie je rozpędzić.
Ale w niedzielę rano na odprawie z udziałem Jarosława Szymczyka komendanci wojewódzcy dowiedzieli się, że mają działać w "sposób wyważony i ostrożny", by nie doprowadzić do zamieszek.
Teraz dziennik podaje, że policjanci zmienili taktykę radzenia sobie z protestami. „Wotum zaufania dla Szymczyka zbiegło się ze zmianą policyjnej taktyki: już nie ma wciskania hamulca, jest dodawanie gazu" – czytamy w gazecie.
Podczas sobotniego protestu w Krakowie funkcjonariusze policji wylegitymowali 331 osób, dali 46 mandatów oraz zapowiedzieli, że skierują do sądu wnioski o kary dla 233 uczestników zgromadzenia.
"Nowa taktyka przynosi już efekty: tam, gdzie policjanci przeprowadzili masowe legitymowania, zapał demonstrantów opadł. Szybko rozeszli się do domów" – napisała "GW".