"W budynku przy ul. 3 Maja doszło do pożaru na drugim piętrze. Prawdopodobnie w wyniku rzucenia racy lub petardy" – podał mł. bryg. Karol Kierzkowski z Mazowieckiej Straży Pożarnej. Jednym ze skutków nielegalnego przemarszu z okazji Święta Niepodległości był pożar mieszkania na warszawskim Powiślu. Głos w sprawie zabrał właściciel lokalu.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Nietypowy Marsz Niepodległości pozostanie w naszej pamięci na długo. Pierwotnie planowany przejazd samochodów zmienił się w agresywny przemarsz, który skończył się wieloma konfrontacjami z policją. Do incydentów doszło min. przy rondzie de Gaulle'a, na błoniach Stadionu Narodowego czy na stacji Warszawa Stadion.
Najbardziej ekstremalnym zdarzeniem okazał się pożar mieszkania przy Alei 3 Maja. Uczestnicy nielegalnego marszu celowali w lokal, w którego oknach było widać transparenty i flagi wspierające Strajk Kobiet oraz mniejszość LGBT+.
Brak celności chuliganów doprowadził jednak do podłożenia ognia w mieszkaniu znajdującym się dwa piętra niżej.
Na miejscu pożaru pojawiły się cztery zastępy Państwowej Straży Pożarnej. W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał. "Szybka reakcja mieszkańców oraz strażaków zapobiegła dalszemu rozwojowi ognia" – czytamy na profilu Mazowieckiej Straży Pożarnej na Twitterze.
Głos po dramatycznym incydencie zabrał właściciel podpalonego mieszkania, do którego dotarł "Super Express". Pan Stefan Okołowicz relacjonuje, że straty, które poniósł są naprawdę spore.
Właściciel mieszkania żąda przeprosin
Właściciel spalonego mieszkania Stefan Okołowicz poinformował, że w lokalu znajdowało się wiele cennych przedmiotów. W ogniu stanęły zabytkowe drewniane ramy. Dodatkowo w pracowni, która mieści się w mieszkaniu, trzymane były cenne fotografie oraz reprodukcje obrazów Witkacego.
Pan Okołowicz przyjechał do pracowni niedługo po incydencie i zweryfikował straty. Zdradził, że jest załamany tym, co się stało.
Nie pozostawił sytuacji bez słowa komentarza w kierunku winnych. Oberwało się zarządzającemu wydarzeniem. – Oczekuję przeprosin od Bąkiewicza, organizatora marszu – stwierdził pan Stefan Okołowicz.
NaTemat zorganizowało zbiórkę na pomoc panu Stefanowi.