
Reklama.
– Jesteśmy w takiej fazie, gdzie ta stabilizacja następuje i chyba możemy stwierdzić, że to, co jest najgorsze, mamy w pewnym sensie za nami – powiedział we wtorek na konferencji prasowej Adam Niedzielski.
Minister zdrowia powołał się na dane dotyczące liczby nowych przypadków koronawirusa, która w porównaniu z ubiegłym tygodniem spadła. Nie jest to jednak ogromny spadek. Nadal mówimy o ponad 19 tysiącach przypadków dziennie. Może nie jest to rekordowe 27 tysięcy, ale ciągle sytuacja jest poważna.
Prawda o "stabilności" epidemii w Polsce
Jednak warto zwrócić uwagę na inne dane. Resort zaznacza, że jest stabilnie, ponieważ liczba wolnych łóżek covidowych w szpitalach rośnie. Przyjrzyjmy się tym liczbom. We wtorek ministerstwo poinformowało, że w szpitalach jest 36 730 łóżek covidowych, z czego 23 033 są zajęte.Tydzień wcześniej w szpitalach było 32 586 łóżek covidowych, z czego zajętych – 21 640. Porównując te dwie liczby mamy następujące wnioski: liczba chorych na covid-19 w szpitalach w ciągu tygodnia... wzrosła o prawie 2 tysiące, ale przy tym "dostawiono" ponad cztery tysiące nowych łóżek.
Efekt? Rzeczywiście liczba wolnych łóżek w szpitalach się zwiększyła, ale nie dlatego, że jest mniej zakażonych, którzy wymagają hospitalizacji. Do tego trzeba dodać fakt, że w ciągu tygodnia zmarło 2805 osób i na pewno część z nich leżała w szpitalach i zajmowała łóżka.
Fatalne dane ws. testów na koronawirusa
Kolejną klapą są testy. Ich liczba z dnia na dzień jest coraz mniejsza. Niedzielski tłumaczy to tym, że to lekarze POZ zlecają mniej testów, czyli nie ma tylu chorych. Ale jest drugie dno tej statystyki.W ostatnich siedmiu dniach 47 proc. wszystkich wykonanych testów na covid-19 w Polsce było pozytywnych. Gorzej jest tylko w Meksyku, gdzie odsetek ten wynosi 53 proc. W poniedziałek dobowy odsetek dla naszego kraju zbliżał się zaś do 60 proc., co jest wynikiem jeszcze gorszym.
Tymczasem WHO rekomenduje, by udział testów z wynikiem pozytywnym nie przekraczał 5 proc. Większy odsetek jest wskaźnikiem, że kraj wykonuje za mało testów na potrzeby walki z epidemią. Policzmy: między 60 proc. a rekomendowanymi przez WHO 5 proc. jest przepaść wynosząca aż 55 proc. Tak bardzo nieefektywne jest testowanie w Polsce.
Kiedy minister zdrowia mówi o stabilizacji (już drugi raz) przypomina się w tym momencie wypłaszczanie krzywej z pierwszej fali pandemii. Mimo że nowych przypadków przybywało i krzywa rosła, to obóz władzy usilnie przekonywał, że się ona wypłaszcza.
I kiedy inne kraje osiągały tendencję spadkową wirusa, to u nas liczba nowych przypadków nadal utrzymywała się na stałym, wysokim poziomie przez bardzo długi czas.