Dziś pierwszy raz w historii Giełdy Papierów Wartościowych sesję otworzyła kobieta. Wydaje się, że to nieco późno jak na instytucję działającą 21 lat. To jednak dobre odzwierciedlenie ich sytuacji w świecie finansów. Choć większość pracowników banków to kobiety, w zarządach są niemal niedostrzegalne. – Kobiety pracują, mężczyźni rządzą – mówi dr Ewa Lisowska z SGH.
W 21-letniej historii Giełdy Papierów Wartościowych przełomowe wydarzenie. Po raz pierwszy sesję giełdową otworzyła kobieta. Do przełamania męskiej dominacji potrzebna była wizyta Irene Natividad, prezydent organizacji GlobeWomen. Choć w zarządzie Giełdy jest parytet (dwóch mężczyzn i dwie kobiety), to rada nadzorcza składa się tylko z panów. Kobiety odstają też płacami.
W Unii niewiele lepiej niż w Polsce
Około 46 procent studentów Szkoły Głównej Handlowej, najlepszej publicznej uczelni ekonomicznej w kraju, to kobiety. Niestety nie przekłada się to na ich pozycję we władzach spółek. – W naszym kraju kobiety stanowią 12 procent rad nadzorczych spółek notowanych na giełdzie. W Unii niewiele więcej - 14 procent – relacjonuje dr Ewa Lisowska z SGH, jedna z założycielek Międzynarodowego Forum Kobiet. – Jeszcze gorzej jest w zarządach, bo tam kobiet jest zaledwie 3 procent. Podobnie jest w całej UE – dodaje. Mechanizm dobrze obrazuje sytuacja sektora bankowego.
Choć kobiety mają kwalifikacje, ciężko jest im przebić się na kierownicze stanowiska. Jednak w sektorze finansowym jest z tym nieco lepiej niż w spółkach giełdowych. Związek Banków Polskich (dane za 2006 rok) podaje, że kobiety zajmują 59 procent stanowisk kierowniczych. Wydaje się, że to sporo, jednak punkt widzenia zmienia się, gdy porównamy to z udziałem kobiet wśród wszystkich pracowników sektora. Mają przytłaczającą (79 procent) większość. W dodatku pojęcie "kierownicze stanowisko" jest tutaj bardzo szerokie i nie rozróżnia prezesa od kierownika zespołu.
– Większość pracowników banków to kobiety, bardzo dobrze wykształcone kobiety – opisuje dr Lisowska. – Jednak wśród dyrektorów departamentów panie stanowią już tylko około 30 procent, a w zarządach i radach nadzorczych już mniej niż 10 procent. Kobiety na stanowisku prezesów banków można wymienić z nazwiska i policzyć na palcach, Kobiety pracują, mężczyźni rządzą - taka jest rzeczywistość. Najgorsze, że ta tendencja jest stała i od lat nic się nie zmienia – mówi badaczka.
Wina uwarunkowań kulturowych
– Powodem niskiego odsetka kobiet we władzach spółek nie jest zbyt niskie wykształcenie czy brak chęci ze strony kobiet, ale uwarunkowania kulturowe. Przekonanie, że kobieta nie poradzi sobie z rządzeniem jest tak silne, że kiedy zostaje prezesem spółki giełdowej, jej akcje spadają – relacjonuje dr Lisowska. Za zmianę myślenie europejczyków chce się wziąć Viviane Reding, unijna komisarz ds. sprawiedliwości. Proponuje wprowadzenie parytetów w zarządach największych spółek.
Temu pomysłowi przyklaskuje dr Lisowska, przywołując przykład Norwegii. Tam udało się zwiększyć odsetek kobiet w zarządach dopiero po wprowadzeniu kar dla firm. Teraz panie stanowią 42 procent członków władz spółek giełdowych. Za takim posunięciem przemawiają argumenty biznesowe. – Trwające 20 lat badanie 500 największych firm w USA pokazało, że wraz ze wzrostem liczby kobiet we władzach firmy, rośnie ich efektywność – tłumaczy ekonomistka.
NBP: jedna kobieta w zarządzie
Przykładu nie dają też instytucje państwowe czy należący do Skarbu Państwa PKO BP. Tam w sześcioosobowym zarządzie nie ma ani jednej kobiety. Nieco lepiej sytuacja wygląda w Narodowym Banku Polskim. Jedyną kobietą w siedmioosobowym zarządzie jest prof. Małgorzata Zaleska.
– Mam to szczęście, że nigdy nie spotkałam się z przejawami dyskryminacji ze strony mężczyzn. Dobrze czuję się w zarządzie NBP, wśród siedmiu mężczyzn, którzy traktują mnie z należytym szacunkiem, jako profesjonalistkę – zapewnia w rozmowie z naTemat. Prof. Zaleska nie chce jednak jednoznacznie opowiedzieć się w sprawie parytetów. – Na Wydziale Finansów i Statystyki, postrzeganym jako ścisły i trudny, dominowały kobiety. Absolwenci mojego rocznika, zarówno kobiety jak i mężczyźni, mieli – w moim przekonaniu - równy start na rynku pracy – tłumaczy.