Szymon Wiesenthal, najsłynniejszy łowca nazistów, podczas wizyty w Oświęcimiu w 1994 roku
Szymon Wiesenthal, najsłynniejszy łowca nazistów, podczas wizyty w Oświęcimiu w 1994 roku Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Gazeta

W swojej pracy uciekali się do różnych metod. Dla byłych SS-manów nie mają litości. Jeden z najbardziej znanych łowców przyznaje w wywiadach, że modli się o zdrowie dla nazistowskich zbrodniarzy. Po to, by można było ich złapać, a potem osądzić. Nawet jeśli dawni oprawcy mają po 90 lat.

REKLAMA
Potocznie przyjęło się mówić o nich "Łowcy Nazistów". Brzmi atrakcyjnie? Być może, ale ich praca przypomina, w gruncie rzeczy, zwykłą pracę detektywistyczną. Z jedną, zasadniczą różnicą: tropią szczególny gatunek zbrodniarzy.
– Kto popełnił ludobójstwo, kto pomagał wysłać na śmierć niewinnych ludzi, nie ma prawa umrzeć w pokoju – twierdził najsłynniejszy "łowca" Szymon Wiesenthal w archiwalnych nagraniach dla Rozgłośni Polskiej RWE. Kilka dni
Szymon Wiesenthal
Łowca nazistów

Sprawiedliwość za zbrodnie przeciwko ludzkości nie może mieć granic.

Wiedeńskie centrum dokumentacji
temu najprawdopodobniej umarł na wolności kolejny nazista, którego powinna była dosięgnąć sprawiedliwość: Aribert Heim, znany również jako "Dr Śmierć".
Polowanie w Argentynie
Heim, wedle plotek, miał mieszkać przez wiele lat w Egipcie. O jego śmierci donoszono już kilka razy, ale nie były to informacje potwierdzone. Cztery dni temu o śmierci "doktora" poinformowała "Operacja Ostatnia Szansa", należąca do innego znanego łowcy nazistów: Efraima Zuroffa.
Po zakończeniu II wojny światowej wielu hitlerowskich oprawców uciekło do Ameryki Południowej. Byli to szefowie obozów koncentracyjnych, ich nadzorcy i inne osoby, które pełniły wysokie funkcje w hierarchii III Rzeszy. Według rozmaitych źródeł tylko do Argentyny mogło uciec około 5 tysięcy nazistów bezpośrednio lub pośrednio odpowiedzialnych za wojenne zbrodnie.
Narkotykowe porwanie
Jednym z najsłynniejszych SS-manów, którzy wyjechali do Argentyny, był Adolf Eichmann. Wśród Żydów budził on wyjątkową odrazę: był bowiem koordynatorem i wykonawcą planu "Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej". Czyli, w skrócie, odpowiadał za masowe mordowanie Żydów. Eichmann swoją rodzinę po wojnie
Szymon Wiesenthal
Łowca nazistów

Dla waszego dobra, uczcie się z naszej tragedii. Nie jest przecież zapisane w prawie, że kolejnymi ofiarami muszą być Żydzi. Mogą to być i inne narody. Widzieliśmy, jak Niemcy zaczynają od Żydów, ale ludzie z ponad dwudziestu innych nacji także byli mordowani.

"Penthouse Magazine" 1983
ulokował w Austrii, a sam uciekł do Argentyny z pomocą biskupa Alois Hudala.
By go złapać, Wiesenthal i Mossad – wówczas nowo utworzona służba specjalna w Izraelu – musieli przeprowadzić żmudne śledztwo. Wiesenthal tropił ślad żony Eichmanna, o której pojawiały się notki prasowe w austriackich gazetach. Mossad zaś, zupełnie przypadkiem, trafił na ślad w Argentynie. Nieostrożny syn Eichmanna "puścił farbę" w domu swojej narzeczonej, a jej ojciec po prostu wysłał o tym informację do Niemiec.
Po wieloletnim śledztwie, trwającym – w przypadku Wiesenthala – od 1950 roku, łowcy i Mossadowi udało się zebrać odpowiednio dużo informacji, by złapać Eichmanna. Wysłana do Argentyny ekipa ustaliła miejsce zamieszkania zbrodniarza, jego plan dnia i codziennie nawyki. Kluczowym momentem był powrót nazisty z pracy do domu. Pokonywał on wówczas spory kawałek drogi opustoszałą ulicą. Tam zaczaili się na niego agenci Mossadu. Po przepychance obezwładnili go, związali i wsadzili do samochodu. Następnie przewieziono go do ukrytego lokalu, odurzono narkotykami i wywieziono do Izraela. Tam, po głośnym procesie, został skazany na karę śmierci, wykonaną w 1962 roku.
Nazista, narkoboss
Innym słynnym zbrodniarzem, odkrytym przez łowców nazistów, był Klaus Barbie, SS-man i gestapowiec znany jako "Rzeźnik z Lyonu". W tym właśnie mieście przebywał w 1942 roku jako szef gestapo i, jak mu później udowodniono, był odpowiedzialny za śmierć około 14 tysięcy ludzi.
Złapanie Barbie'ego było jednak o wiele prostsze, niż Eichmanna. Gestapowiec po wojnie pracował bowiem dla wywiadów USA i Wielkiej Brytanii, a gdy nie był im już potrzebny, w 1955 roku wyjechał do Ameryki Południowej. Tam ostatecznie wylądował w Boliwii, gdzie udało mu się wspiąć wysoko w hierarchii społecznej. Przyjął nazwisko Altmann i żył jak bogaty biznesmen, a zajmował się transportem. Według niektórych źródeł pomagał też tajnej boliwijskiej policji oraz był bossem mafii narkotykowej.
Przez to, że pracował dla wywiadów i żył niezbyt skromnie, Barbie był łatwy do wykrycia. Znalazła go Beate Klarsfeld, francuska łowczyni nazistów (współpracowała z mężem, Serge Klarsfeldem) w 1971 roku. I nie musiała w tym celu nawet nigdzie jechać, bo wszystkie niezbędne informacje o losach Klausa Barbie znalazła w niemieckich aktach wymiaru sprawiedliwości. Następnie pojechała do Boliwii i przykuła się do ogrodzenia domu nazisty, aby nagłośnić sprawę. Nie dało to oczekiwanych rezultatów. Sam Altmann vel Barbie zaprzeczał oskarżeniom pani Klarsfeld. Barbie został aresztowany dopiero w 1983 roku, gdy zmieniła się władza w Boliwii – nowa już nie chciała kryć zbrodniarza i wydała go Francuzom. Nie spotkał go jednak taki los, jak Eichmanna – we Francji, po wielu latach czekania, został skazany na więzienie i zmarł na raka dopiero w 1991 roku, w więziennym szpitalu w Lyonie.
Tysiące złapanych
Takich historii, jak Barbie'ego i Eichmanna, są tysiące. Efraim Zuroff, łowca nazistów i autor książki o takim tytule, sam złapał ich co najmniej 2884 – jak przyznał w wywiadzie dla "Newsweeka" w 2010 roku. Również Wiesenthal, który po złapaniu Eichmanna założył Żydowskie Centrum Dokumentacji, przyczynił się do postawienia przed sądem około tysiąca zbrodniarzy.
Efraim Zuroff
Łowca nazistów

Modlę się za ich zdrowie. Jestem jedynym Żydem na świecie, który chce, by byli zdrowi. Ale tylko ci, których jest szansa osądzić. Gdy nazistowski zbrodniarz umiera w trakcie dochodzenia, jest to tragedia. Coś dla mnie bardzo frustrującego.

"Newsweek"

Łowcy nazistów w wywiadach twierdzili, że nie chodzi im o zemstę, a o sprawiedliwość. Większość wytropionych nazistów było, w momencie złapania, starymi ludźmi. Skazany został nikły procent, wielu z nich umarło przed wyrokiem. Mimo to Zuroff nie uważa tego za zmarnowany wysiłek.
Eraim Zuroff
Łowca nazistów

Po pierwsze, upływ czasu nie umniejsza w żaden sposób winy. Jeśli po 60 latach stają przed sądem, to są tak samo winni jak w dniu, w którym popełnili zbrodnię. Po drugie, podeszły wiek nie powinien zapewniać ochrony ludziom, którzy zabijali. (…) Jeśli po wojnie wiedli porządne życie, może to być okoliczność łagodząca. Ale darować im? A co z ofiarami? Czy nie mają żadnych praw? Czy nie zasługują, żeby ludzie, którzy ich mordowali, zostali pociągnięci do odpowiedzialności?

"Newsweek"

Najsłynniejsi
To właśnie Zuroff, Wiesenthal i Karlsfeld są najbardziej znanymi "łowcami nazistów". Zanim jednak dochodziło do spektakularnych zatrzymań, Wiesenthal i
Szymon Wiesenthal
Łowca nazistów

Gdy zaczynałem tę pracę, powiedziałem sobie: "Będę szukał morderców wszystkich ofiar, nie tylko żydowskich. Będę walczył o sprawiedliwość".

"Penthouse Magazine" 1983
mu podobni wykonywali bardzo żmudną i trudną pracę.
Łowy bowiem polegały głównie na przekopywaniu się przez akta w różnych państwach. Często dotarcie do nich było trudne, bo chroniły je służby specjalne danych krajów. Zuroff, już w 1986 roku, wynalazł prostszą metodę: sprawdzał podania emigracyjne osób ubiegających się o wyjazd z Europy. Z pozoru "najefektowniejszą" pracę, czyli bezpośrednie złapanie, wykonywał zazwyczaj Mossad lub po prostu państwowe władze – tak jak w Boliwii. De facto więc "łowienie" polegało głównie na tropieniu, i to nawet nie bezpośrednim.
Co więcej, polowania na nazistów nierzadko kończyły się fiaskiem. Sam Zuroff we wstępie do swojej książki pisze: "To nie jest przyjemna książka. Opowiada głównie o niepowodzeniach: zbrodniarzach, których nie chciano aresztować, których nie udało się odnaleźć, którzy zmarli, zanim dosięgła ich ręka sprawiedliwości".
Co teraz z łowcami?
Nie zmienia to jednak faktu, że Zuroff jako łowca nazistów się nie poddaje i zachęca do informowania o potencjalnych zbrodniarzach. Choć trudno mu ścigać się z czasem, który nieubłaganie zabiera kolejnych SS-manów i gestapowców. Ostatnio właśnie Zuroff zarzucił poszukiwania wspomnianego wcześniej Ariberta Heima, o którego śmierci doniosła kilka dni temu organizacja "Operacja Ostatnia Szansa", prowadzona przez Zuroffa.
Za kilka lat, prawdopodobnie, łowcy nazistów zostaną bez pracy. Hilterowscy zbrodniarze po prostu wymrą z przyczyn naturalnych. Wiesenthal zadbał jednak o to, by o mordercach nie zapomniano. Już w 1977 powołano Centrum im. Wiesenthala, która przechowuje pamięć o Holokauście.