Pomysł ograniczenia liczby osób na bożonarodzeniowych spotkaniach w domach spotkał się z ogromnym sprzeciwem ze strony Polaków. Do nowych obostrzeń odniósł się w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prof. Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych, ordynator oddziału chorób zakaźnych szpitala we Wrocławiu.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Według nowego rozporządzenia rządu, obowiązuje nas limit osób na spotkaniach i imprezach w domu. Przynajmniej do 27 grudnia wynosi on 5 osób. Limit nie dotyczy jednak większych rodzin, które na stałe mieszkają w danym domu.
Można to interpretować tak, że w kolacji świątecznej będą mogli uczestniczyć zameldowani pod jednym adresem mieszkańcy - bez względu na ich liczbę, a także maksymalnie pięć osób spoza danego gospodarstwa.
Prof. Simon przyznał, że ograniczenie liczby osób na Wigilii jest "słuszne", ale potrzeba najpierw trafić do ludzi z przekazem, że mamy epidemię i "jest ciężko".
– To jest absurd. Słuszne jest, żeby to ograniczyć, ale trzeba się przebić do społeczeństwa, że jest epidemia, jest ciężko, służba zdrowia jest na dnie organizacyjnym i personalnym, róbmy wszystko, żeby nie było zbiorowej wymiany, masowych spotkań, tego picia, jedzenia i siedzenia całymi rodzinami, i zakażania się – stwierdził specjalista.
Prof. Simon skrytykował też rozwiązanie, które rząd chce wprowadzić na okres ferii. Przypomnijmy, że zaraz po przerwie świątecznej rozpoczną się ferie dla uczniów ze wszystkich województw jednocześnie. Potrwają od 4 do 17 stycznia.
– Nie rozumiem tych wszystkich ograniczeń. Po pierwsze, nie widzę powodów, żeby na ferie nie jechały osoby, które przechorowały Covid albo mają przeciwciała. One teoretycznie nie zachorują, w 99,9 proc., więc dlaczego nie mają wyjeżdżać na wakacje? Po drugie, podstawowym elementem każdej epidemii jest rozrzedzenie. A tu ktoś wpadł na pomysł, żeby kumulować całe to towarzystwo w jednym terminie – powiedział "Rz".