Beata Kempa w Parlamencie Europejskim: - Nie zgodzimy się na drugi dyktat bolszewkicki.
Beata Kempa w Parlamencie Europejskim: - Nie zgodzimy się na drugi dyktat bolszewkicki. Fot. Facebook / Video KOD
Reklama.
Beata Kempa odpowiedziała na słowa holenderskiej deputowanej Sophii in 't Veld, która nazwała Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána "dwoma autokratami". Europosłanka Prawa i Sprawiedliwości domagała się przeprosin. Wyśmiała też sugestie o tym, że polscy obywatele mieli odwrócić się od rządu.
– Polacy wybrali już Zjednoczoną Prawicę trzykrotnie, a Węgrzy Orbana czterokrotnie. Dla was praworządność oznacza atak na nasze wartości. Chcielibyście wprowadzić nam małżeństwa jednopłciowe z możliwością adopcji dzieci. Kole was w oczy, że mamy podpisany konkordat – mówiła.

Kempa: nie damy sobie narzucić dyktatu

Kempa coraz bardziej rozkręcała się w ataku na holenderską deputowaną. – Nie uszczęśliwiajcie nas na siłę. Podyskutujcie lepiej o biciu żółtych kamizelek we Francji. Jeden dyktat już mieliśmy - dyktat bolszewicki - i kolejnego nie damy sobie narzucić – mówiła.
Czytaj także: Szydło, Jaki i Kempa na bazarze w Strasburgu. 6 cytatów z debaty w PE

Do dyskusji włączył się eurodeputowany Andrzej Halicki z Koalicji Europejskiej. Zwrócił się wprost do Beaty Kempy.
– Pani nie reprezentuje wszystkich Polaków, tylko rząd PiS-u. Polacy są w 80 proc. za pozostaniem w Unii Europejskiej. Większość chce połączenia wypłat z praworządnością. Jako były człowiek antykomunistycznego podziemia mogę pani powiedzieć, że to wasza władza przypomina władzę komunistyczną i bolszewicką – odpowiedział Andrzej Halicki.
Kempa w odpowiedzi zarzuciła Halickiemu, że "kłamie rano w południe i wieczorem". Innym deputowanym tłumaczyła, że "PO przegrała dwukrotnie wybory i sfrustrowana płacze wam w rękaw".
Oceniła, że "strefy wolne od LGBT" to wymysł jednego artysty, a parlament "powinien się raczej zająć wzrostem nienawiści wobec mniejszości seksualnych w Niemczech lub we Francji".