
Ubóstwo z uśmiechem na twarzy
W kolejnym odcinku polskiego show "Neokolonializmu z gwiazdą w tle" wystąpiła Julia Wieniawa, nieomal jeden do jednego odtwarzając zdjęcie reklamujące swego czasu program Dominiki Kulczyk "Efekt Domina".Ręka zbawcy
Chęć niesienia często nieprzemyślanej pomocy, doczekała się nawet własnego terminu. Chodzi o tzw. kompleks białego zbawcy – rodzaj skrzywienia poznawczego w ramach którego osobie odwiedzającej kraj mniej rozwinięty wydaje się, że jego mieszkańcy potrzebują pomocy (co może, ale nie musi, być prawdą). Do tego dochodzi przekonanie, że wie się, czego trzeba lokalnej ludności.Paradoksalnie jednostkowe "dary" od "bogatych" dla "biednych" często nie tylko nie pomagają, ale pogłębiają problem. Dając coś napotkanemu dziecku, utrwalamy je w przekonaniu, że wyciąganie ręki to dobry sposób na życie. To samo tyczy się jego opiekunów. Skoro dziecko może w ten sposób zarabiać, po co ma się uczyć? Prezenty od turystów nic nie zmieniają, ale raczej utrwalają status quo takich dzieci.
Wielka wakacyjna misja cywilizacyjna
Kompleks białego zbawcy jest wzmacniany dodatkowo przez mentalność postkolonialną. Że dawno i nieprawda? Nic z tych rzeczy. Jeśli podzielimy mapę świat na państwa zamożne i biedne, okaże się, że ten podział niemal całkowicie pokrywa się z mapą krajów kolonizujących i kolonizowanych.Wolontariusz nasz pan
Na zrębie mentalności postkolonialnej i kompleksu białego zbawcy, wyrasta wolonturystyka – zwiedzanie z pomaganiem w pakiecie. Tyle że "pomaganie" jest tu tylko jedną z atrakcji wycieczki. Zamiast osób, które miałyby rzeczoną pomoc otrzymać, w centrum znajduje się wolonturysta. Bardziej niż wolontariuszem jest klientem poszukującym konkretnej usługi turystycznej."Wolontariuszem może zostać każdy, kto ma poczucie humoru, otwarty umysł, dużo cierpliwości" – czytam na stronie organizatora.
Przywożąc rzeczy z Zachodu niszczymy lokalną gospodarkę zalewając ją nadprogramowymi produktami. Jeśli koniecznie już chcemy rozdawać napotkanym dzieciom prezenty, nie powinny być to rzeczy przywiezione z Polski. Zabawki, długopisy czy klapki są też dostępne w większości krajów rozwijających się, a kupienie ich u lokalnego sprzedawcy sprawia, że realnie pomagamy. Nie dając dziecku prezent, ale zapewniając źródło utrzymania mieszkańcom.