Belgijski dziennik "De Standaard" przeprowadził wywiad z 29-letnim Davidem Manzheleyem, organizatorem gejowskiej orgii w Brukseli, w której uczestniczył europoseł węgierskiego Fideszu. Zdradził on sporo szczegółów dotyczących jego "imprez" w stolicy Belgii.
Po tym, jak wyszło na jaw, że konserwatywny europoseł z Węgier József Szájer brał udział w seks party w Brukseli, organizator tej imprezy, David Manzheley stał się bardzo popularny. Do 29-latka dotarł dziennik "De Standaard", który ustalił, że mężczyzna ma doktorat z ekonomii, a w ramach hobby organizuje orgie. Jak zaznacza, nie jest to działanie dla pieniędzy.
Twierdzi, że jego goście "pochodzą z całej Europy". – Wszyscy ludzie, których poznałem w środowisku gejowskim przez lata. Kiedy są w pobliżu, przychodzą na moje przyjęcia – mówi dziennikowi Manzheley. Zapytany o europosła Fideszu odpowiada, że "nie znał tego mężczyzny z brodą".
– Przedstawił mi się krótko. Powiedział, że mieszkał w Brukseli przez długi czas, a także czasami organizował w domu imprezy seksualne. Nie powiedzieliśmy sobie nic więcej. Nie wiedziałem nawet, że jest posłem do Parlamentu Europejskiego – zaznacza 29-latek.
Dodaje, że orgie organizuje co dwa miesiące. Ten termin przypadał w zeszły piątek. Imprezę zorganizował w swoim mieszkaniu przy Steenstraat w Brukseli. – Rzuciłem pytanie na Whatsappie na grupie z gejami. Dziesięciu przyjaciół, którzy się zgodzili, mogło przyprowadzić kogoś jeszcze. Tak właśnie trafił tutaj Szajer. Przyjechał z moim przyjacielem, 20-latkiem – opisuje mężczyzna.
Manzheleyowi nie przeszkadza, że na jego imprezie obecny był parlamentarzysta, który oficjalnie przedstawia homofobiczne poglądy w swoim rodzinnym kraju, na Węgrzech.
"Źródła wskazują, że polscy dyplomaci też byli na tej imprezie. Jako ktoś informował o nastrojach anty-LGBT w Polsce, nigdy nie sądziłam, że aktywiści pro-LGBT będą mogli użyć argumenty "mieliście gangbang w Brukseli" przeciwko rządowi" – napisała na Twitterze Una Hajdari.
Na razie nie podano, o kogo chodzi. Pewną podpowiedź dają jednak ustalenia polskiej dziennikarki Doroty Bawołek, która wskazuje, iż w oświadczeniu opublikowanym przez rzeczniczkę zastępcy brukselskiego prokuratora pojawiają się inicjały dyplomatów.
Mowa tam o D.O. (ur. 1977) i P.B. (ur. 1987). Przy zatrzymaniu obaj mieli powołać się na immunitet dyplomatyczny. W tym piśmie nie ma jednak wzmianki o tym, aby byli to Polacy.