
Już przed rokiem Sąd Najwyższy uznał, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, bo pomogła ją obsadzić upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa. O unieważnienie tego wyroku wystąpił Zbigniew Ziobro, ale przegrał, mimo że sprawę rozpoznawali... sędziowie powołani z pomocą nowej upolitycznionej KRS.
REKLAMA
Zbigniew Ziobro wnosił o unieważnienie wyroku, który rok temu zapadł w Izbie Pracy Sądu Najwyższego. W jego uzasadnieniu SN zakwestionował niezależność dwóch ciał będących efektem prezydenckiej reformy sądownictwa.
"Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu prawa unijnego, a przez to także w rozumieniu prawa krajowego" – stwierdził SN na temat izby utworzonej przed prezydenta Andrzeja Dudę i obsadzonej między innymi dawnymi prokuratorami Zbigniewa Ziobry.
Jednym z powodów orzeczenia było powołanie do Izby Dyscyplinarnej osób wskazanych przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa. Wyrok stał się podstawą, na którą powołują się ci, którzy kwestionują niezależność KRS i Izby Dyscyplinarnej.
"Wyrok z 5 grudnia 2019 r. jest obarczony wadą nieważności, gdyż dotyczy sprawy, w której droga sądowa była niedopuszczalna. Niewątpliwe doszło do rażącego naruszenia prawa" – w taki sposób uzasadniał swój wniosek Zbigniew Ziobro.
Czytaj także: Rzecznik TSUE wydał opinie o Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jest druzgocąca dla PiS
A jednak nie przyniosło to skutku. We wtorek Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN oddaliła wniosek prokuratora generalnego na posiedzeniu niejawnym – podał Sąd Najwyższy w komunikacie. Ziobro przegrał więc sprawę przed Izbą Kontroli Nadzwyczajnej, która, tak jak Izba Dyscyplinarna, także została obsadzona z pomocą upolitycznionej neo-KRS.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
