"Chwała Najwyższemu za doktora Włodzimierza Bodnara i nadzieję na lepsze jutro" – zachwyca się Jan, który twierdzi, że przemyski pulmunolog amantadyną wyleczył go z covid-19. Takich głosów są tysiące, choć w środowisku profesorskim doktor Bondar wciąż uchodzi za "twórcę medycznych fake newsów". W lutym ruszą badania kliniczne nad zastosowaniem amantadyny w leczeniu covid-19, co ten robi już od miesięcy.
Doktor Włodzimierz Bodnar zasłynął na całą Polskę, kiedy ogłosił, że wyleczy z covid-19 w 48 godzin.
Pulmunolog z Przemyśla twierdzi, że wyleczył amantadyną już ponad 500 pacjentów.
Agencja Badań Medycznych rozpoczęła już badania kliniczne dotyczące zastosowania amantadyny w leczeniu covid-19.
– Proszę tylko napisać, że zdecydowałam się na ten wywiad wyłącznie dlatego, że doktor Bodnar bardzo nam pomógł. Rozmawiam z panią, żeby pomóc nagłośnić leczenie amantadyną – zastrzega Ksenia.
Z doktorem Włodzimierzem Bodnarem z Przemyśla skontaktowała się w sobotę o 23:30. Czuła się fatalnie: zawroty i ból głowy, kaszel, gorączka. Była słaba i obolała. – Tak, że widelec był dla mnie ciężki – obrazowo opowiada.
Ksenia mieszka w Szczecinie, dlatego z doktorem Bodnarem rozmawiała przez telefon. Przeprowadził dokładny wywiad. O północy przyjęła już pierwszą dawkę amantadyny.
– Bałam się, tym bardziej, że karmię piersią. Lekarz zapewnił, że jestem najważniejsza, bo jak wyląduję w szpitalu, to dopiero będę miała problem z karmieniem. Dał mi pewność, że dziecku nic nie będzie. Uspokoiło mnie to. I bez wahania wzięłam pierwszą tabletkę. To bardzo konkretny doktor, któremu zaufałam przez telefon – przyznaje Ksenia.
Nie ona jedna. Wiele osób nawet nie kontaktuje się z doktorem Bodnarem, a korzysta z rad, którymi ten chętnie się dzieli. Biorą chlorowodorek amantadyny zgodnie z jego wskazaniem. A później w mediach społecznościowych przychodni "Optima", którą stworzył, wystawiają mu laurkę i zachwycają się "skromnym lekarzem", któremu na "sercu leży dobro drugiego człowieka" i "walka z koronawirusem".
Cudowna amantadyna
Pulmonolog i pediatra z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem Włodzimierz Bodnar zasłynął na całą Polskę, kiedy – w środku pandemii koronawiusa – oświadczył, że wyleczy z covid-19 w 48 godzin. Na dowód mówił o kilkuset pacjentach, którym już pomógł.
Cudownym środkiem w walce z koronawirusem miał być chlorowodorek amantadyny, czyli stosunkowo stary preparat – z początku z lat 60. – a używany w przypadku grypy typu A i choroby Parkinsona.
– Pan Bodnar to dobry lekarz, któremu kibicuję. Znamy się. I od samego początku mówiłem mu: "Włodek, nie jestem specjalistą. Jeśli chcesz, to skontaktuję cię z ludźmi z klubu". I przekazałem mu kontakt do pana doktora Jerzego Hardie-Douglasa, który od początku odpowiadał za okoliczności dotyczące rozwoju pandemii. I wiem, że on z nim rozmawiał. Później nasz kontakt się urwał – opowiada nam Marek Rząsa, poseł KO z Przemyśla.
Później doktor Bodnar skontaktował się z nim jeszcze we wrześniu. – Już wtedy chodziło o amantadynę. Włodek chciał, żebym skontaktował go z prasą, dziennikarzami. Radziłem mu, by zgodnie z procedurami wystąpił do odpowiednich organów medycznych, przedłożył im swoje spostrzeżenia, dokumenty, a na pewno ktoś się tym zainteresuje. Z tego, co Włodek opowiada – niestety – żadnego odzewu nie było. Dlatego poszedł w drugą stronę, czyli zainteresował tematem media – opowiada nam Rząsa.
Już w marcu lekarz z Przemyśla bezskutecznie dobijał się do Ministerstwa Zdrowia. W mailach pisał o nowatorskim sposobie leczenia. Bez odpowiedzi.
Od początku jego entuzjazm gasiły za to największe autorytety medyczne. Profesorowie i rządowi doradcy powtarzali, że dopóki badania nie potwierdzą skuteczności, to amantadyna powinna być stosowana wyłącznie na zaburzenia neurologiczne i chorobę Parkinsona (prof. Krzysztof Simon).
A doniesienia doktora Bodnara, że pokona covid-19 w dwie doby, kazali włożyć między bajki i uznać za "medyczny fake news" (prof. Krzysztof Filipiak).
Ale głos krytyki wcale go nie zniechęcał. W listopadzie stanął w Sejmie obok posła Konfederacji Dobromira Sośnierza i opowiadał, że spotyka się z "odmową, uderza w beton". – Gdyby podjęto próby rozmowy, lek byłby wprowadzony i nie byłoby tylu ludzkich nieszczęść, tragedii. Nie byłoby zgonów, inwalidztwa – przekonywał. I zapewniał, że chętnie odpowie na pytania dziennikarzy. Ale ci nie zadali mu ani jednego.
Parę tygodni później siada w studiu TVP obok dwóch profesorów Włodzimierza Guta i Andrzeja Horbana. Ci są nieugięci, traktują go jak uczniaka, który nie ma żadnego dowodu na poparcie swojej tezy. Gaszą lekarza z Przemyśla na każdym kroku. On z niewzruszoną miną cierpliwie im opowiada. Nie daje się ponieść emocjom.
– Nie ma dla mnie znaczenia żadna krytyka, jeśli wiem, że moja praca przynosi ludziom korzyść. Pacjent się liczy, nie krytyka – mówi nam doktor Bodnar.
Powtarza, że nie zamierza "kopać się" z każdym profesorem. – Jeżeli mam argument w jednej ręce, to czego mam się obawiać? Mam setki, jak nie tysiące wdzięcznych pacjentów, którzy przyjeżdżają do mnie z całej Polski. To jest wartość, a nie głos jednego czy drugiego profesora, który chce przechylić szalę na swoją stronę – stanowczo odpowiada.
"Doktor Judym naszych czasów"
O ile wśród profesorów doktor Bodnar nie ma poklasku, to pacjenci od miesięcy stoją za nim murem i biją mu wirtualne brawa.
Lista podziękowań dla lekarza z Przemyśla w mediach społecznościowych jest długa. Jedni kłaniają mu się w pas za to, że "walczy z machiną rządowej propagandy i stoi po stronie schorowanego pacjenta".
Inni proszą doktora, by walczył o nich – zwykłych ludzi. Umiejscawiają go w kategorii "wielki człowiek". Jeszcze inni są mu dozgonnie wdzięczni za to, że uchronił ich przed powikłaniami i zapewnił szybki powrót do zdrowia. W rozmowach nie kryją wzruszenia. I nazywają go "doktorem Judymem naszych czasów".
– On stał się guru, temu towarzyszą bardzo silne emocje – mówi nam inny lekarz z Podkarpacia, który prosi o anonimowość.
"Chwała Najwyższemu za doktora Włodzimierza Bodnara i nadzieję na lepsze jutro, a panu dr Bodnarowi gratuluję odwagi w tym podłym świecie pełnym kłamstwa oszustwa i pogoni za pieniądzem" – pisze w sieci Jan. Podobnych komentarzy są tu setki. Podobnie, jak pytań o amantadynę.
Nikt nie ma tu grama wątpliwości, że terapia chlorowodorkiem amantadyny działa cuda. Ksenia: – Już po pierwszych dawkach amantadyny odeszły mi zawroty głowy, bóle mięśni i całego ciała. Dzięki amantadynie nie mam śladów na płucach.
Niektórzy korzystają z rad doktora Bodnara i na własną rękę biorą ten lek. Tak zrobił Jan.
– Nie dotarłem bezpośrednio do doktora Bodnara, ale żona dowiedziała się o leku i jego metodzie. Pan doktor zamieścił to na profilu swojej przychodni, a ja miałem dostęp do leku, to go po prostu zażyłem – mówi nam Leszek.
Męczyły go bóle mięśni i skóry.
Nie bał się? – Wierzę lekarzowi Bodnarowi, skoro coś ordynuje, to ma świadomość, jak to działa. I powiem pani, że fenomen doktora Bodnara jest nie tylko na Podkarpaciu, ale i w całej Polsce – uważa 65-latek.
Doktor Bodnar zarzeka się, że i samemu można wyleczyć się amantadyną z covid-19. – Jak pacjent zna schemat leczenia... Schematu zresztą nie da się podważyć w żaden sposób. Gdyby wprowadzał ludzi w błąd, to dawno by mnie ktoś oskarżył, czy to lekarze, czy rząd. A nikt się nie odważył podważyć tego schematu. Izba lekarska nie dopatrzyła się niczego złego w moim postępowaniu – podkreśla doktor z Przemyśla.
Wyleczył się polityk PiS
Doktor Bodnar od początku pandemii przyjmuje 30-40 pacjentów dziennie, którzy zjeżdżają do niego z całej Polski. Twierdzi, ż konsultują się z nim też inni lekarze, naukowcy.
Lekarz z Przemyśla udziela też teleporad, bo – jak mówi – boleje nad rozpadającym się systemem służby zdrowia w Polsce. Żal mu pacjentów, którzy czasami na kontakt z internistą muszą czekać tydzień.
– Po zapisaniu amantadyny codziennie przez 10 dni miałam telefoniczny kontakt z doktorem Bodnarem. Nawet jak ja nie zadzwoniłam, to on to robił. Często to była 22:00, bo dopiero wychodził z przychodni. Broń Boże nie chciał za to żadnych pieniędzy. To wszystko było w ramach jego pracy. Ludziom się nie chce wierzyć – zachwyca się Ksenia.
– Teleporady są charytatywne, badania w przychodni – normalnie płatne – mówi dr Bodnar.
– Czy nie boi się pan przepisywać amantadynę przez telefon? – pytam pulmunologa. – Z reguły tego nie robię, chyba że kogoś znam. Inaczej musiałbym całej Polsce wystawiać recepty ľ odpowiada.
Zainteresowanie lekiem Viregyt K stało się tak wielkie, że zaczęło go brakować dla pacjentów, którzy stosowali go do tej pory – chorych na Parkinsona. Ostatecznie Ministerstwo Zdrowia z początkiem grudnia wydało obwieszczenie reglamentujące. A doktor Bodnar czasowo wstrzymał leczenie amantadyną, ponieważ jego "pacjenci stracili równy dostęp do leku".
Dwa tygodnie później nastąpił pewien przełom. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł na Twitterze oświadczył, że "amantadyna działa na covid". Przyznał, że stosował lek po tym, jak zakaził się koronawirusem, ale i dodał, że zamierza wpływać na Ministerstwo Zdrowia, by "zajęło się lekiem".
– Wiele osób wyleczyło się amantadyną, ale niewiele ma taką siłę przebicia jak minister Warchoł – mówi doktor Bodnar, który deklaruje, że wyleczył ponad 500 osób. Podkreśla, że telefonów i nowych pacjentów nie jest w stanie zliczyć.
Będą badania
W połowie listopada Agencja Badań Medycznych rozpoczęła badania dotyczące zastosowania amantadyny w leczeniu covid-19.
– Zleciłem Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, żeby dokonała przeglądu światowej literatury, by w oparciu o dowody i obiektywne badania naukowe mogła wydać rekomendacje, czy ten środek może być również stosowany w procesie terapeutycznym COVID-19 – mówił w połowie grudnia minister zdrowia.
– Niestety – podkreślił Niedzielski – nie ma takiej literatury. – Są raptem trzy pozycje badań naukowych, które prezentują bardzo niepełne dowody, populacja nigdy nie była kompleksowo objęta badaniem i dlatego Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wydała rekomendację o niestosowaniu, o braku dowodów naukowych na skuteczność działania amantadyny – dodał szef MZ.
Ale i tego dnia dodał, że Agencja Badań Medycznych przeprowadzi badania kliniczne w dwóch ośrodkach, za co zapłaci Ministerstwo Zdrowia. W lutym mają ruszyć te w Lublinie, a nadzorować ma je profesor Konrad Rejdak, neurolog, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
O drugim ośrodku na razie nic się nie mówi, choć miał w nim zasiąść między innymi doktor Bodnar.
– W zeszły wtorek rozmawiałem z profesorem Rajdakiem i nasze wizje się rozchodzą, mijają. Ta współpraca nam nie wyjdzie, między nami są pewne rozbieżności. Profesor Rajdak podchodzi do tego bardziej neurologicznie, a nasze badania miałyby pójść w kierunku ostrych przypadków – mówi pulmunolog z Przemyśla.
Dlatego na stronie internetowej przychodni już ogłoszono prace nad stworzeniem własnego centrum diagnostyczno-badawczego w Przemyślu pod kierownictwem doktora Bodnara. Podano też numer konta z prośbą o wsparcie.
– Stworzenie takiego ośrodka to bardzo trudna sprawa. Ale jeśli rzuciłem wyzwanie całemu światu i Polsce, że można leczyć covid-19, choć wydawało się to bardzo nierealne. Odważyłem się to napisać jako jedyny lekarz w Polsce, który całemu systemowi postawił warunki. Można to robić, ale to kolosalne wyzwanie. Kto nie ma marzeń, ten nigdy ich nie realizuje – zaznacza lekarz z Przemyśla.
Tutaj znany jest nie tylko jako lekarz, ale i lokalny przedsiębiorca. Oprócz przychodni, którą sam wybudował, ma też liczne nieruchomości, restaurację. Będzie stawiał hotel.
– Ma opinię bardzo dobrego lekarza. Ma prywatną, jedną z większych przychodni w Przemyślu. Ale oprócz tego na rynku lokalnym znany jest z tego, że środki, które zapewne uzyskuje z działalności lecznicze, inwestuje w inne formy – bawi się w deweloperkę, ostatnio otworzył restaurację. On nie zamyka się tylko w obszarze leczniczym. Inwestuje pieniądze. To jego prawo – mówi mieszkaniec Przemyśla.
– Medycyna to jest moja pasja, z której żyłem. Jestem człowiekiem, który jest też w biznesie. Zawsze dużo pracowałem, a wieczorami grałem w brydża, teraz nie gram, bo ludziom pomagam – zaznacza lekarz.
Znajomy doktora Bodnara uważa, że zależy mu na medialnym rozgłosie. – On się promuje w ten sposób. To dobry lekarz, ale człowiek bezkrytyczny w swoich sądach, co powie, tak musi być. I nie dopuszcza do dyskusji – zaznacza.
prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku
Doktor Bodnar z Przemyśla twierdzi, że przeciwciała przeciw grypie są podobne do przeciwciał przeciw COVID-19 i na tej podstawie można twierdzić, że mechanizm zakażenia jest podobny. Załóżmy, że ma rację, choć moim zdaniem nie ma racji. Problem polega na tym, że już od lat wiadomo, że amantydyna jest kiepskim lekiem na grypę. Zaniechano jej stosowania i nie jest polecana. Czytaj więcej
Ksenia
Doktor pomógł wielu członkom mojej rodziny I znajomym, którzy są z różnych rejonów Polski. Po dzisiejszy dzień wydzwaniają do nas znajomi i ludzie nam obcy z prośbą o kontakt z doktorem, bo to dla nich ostatnia nadzieją. Są w szoku, że natychmiastowo otrzymują od niego pomoc. Przychodnie po dzień dzisiejszy pracują jak pracują- teleporady, ograniczony kontakt z lekarzami. A przychodnia w Przemyślu jest otwarta dla ludzi z całej Polski.
Leszek
leczył się amantadyną
Przez osiem dni nie ustępowała gorączka. Przez pierwsze dwa dni co 6 godzin zażywałem amantadynę i nagle bóle zaczęły ustępować, gorączka spadła. Mogłem normalnie coś zjeść. Później co parę dni brałem dwie tabletki, później jedną. I wróciłem do żywych. Test na obecność covid-19 zrobiłem w 13 dniu – był ujemny, ale test na przeciwciała pokazał, że przeszedłem chorobę. Zdrowie i tak szybkie wyleczenie zawdzięczam doktorowi Bodnarowi.
Doktor Włodzimierz Bodnar
Przyjeżdżają do mnie ludzie ze Szczecina, Warszawy, Poznania, Wrocławia, Łodzi, Częstochowy, Lublina, Zamościa, Białegostoku. Nie mam problemu z leczeniem pacjentów. Mam satysfakcję i nie ugnę się. Przemyśl stał się metropolią leczenia covid-19. I cała Polska o tym wie.