"Do Unii też należeć chcę. To drugi dom, więc cieszę się. Dwa domy mam tak bliskie mi, w jednym chcę żyć, w drugim chcę być" – taki wierszyk zamieszczono w jednym z podręczników dla sześciolatków. Jeszcze nauka, czy już propaganda?
Książka dla piątoklasistów każe uczniom natomiast wymieniać korzyści, jakie płyną z przynależności państw do Unii Europejskiej. "Ze środków otrzymywanych z Unii Europejskiej są budowane oczyszczalnie ścieków w celu ochrony wód i całego środowiska przyrodniczego" – podpowiadają autorzy podręcznika i zamieszczają dalej kilka obrazków. Zachęcają, by uczniowie zachwalali między innymi kontrowersyjną obecnie wspólną walutę.
W podręcznikach z entuzjazmem opisana jest też "Gazeta Wyborcza". W jednym z nich, autorzy zamieścili opis jej historii i zaproponowali polecenie: "Scharakteryzuj rolę „Gazety Wyborczej” od dziennika solidarnościowej opozycji do najbardziej poczytnej, atrakcyjnej dla szerokiej publiczności polskiej gazety".
Obrazki ze zdjęciami z podręczników stały się hitem konserwatywnych profili na Facebooku. Komentujący je podkreślają, że euroentuzjazm w książkach zakrawa na propagandę i oburzają się, że MEN dopuszcza takie podręczniki do użytku.
--------
Jak zatwierdzane są książki dla uczniów? Rozmawiamy z Małgorzatą Szybalską dyrektorem departamentu programów nauczania i podręczników MEN.
Na jakiej zasadzie odbywa się dopuszczanie podręczników do użytku w szkole? Małgorzata Szybalska: Wniosek może złożyć każdy, kto posiada do podręcznika autorskie prawa majątkowe. W praktyce robią to wydawnictwa. Po zgłoszeniu, podręcznik przechodzi weryfikację. Wskazywani są rzeczoznawcy merytoryczno-dydaktyczni, którzy oceniają, czy książka jest poprawna merytorycznie, czy uwzględnia aktualny stan wiedzy oraz ekspert, który sporządza opinię językową.
Podręczniki muszą uwzględniać podstawę programową. Problematyka Unii Europejskiej, funkcjonowania Polski w UE i korzyści z tego płynących przewidziana jest w podstawie programowej przedmiotów wiedza o społeczeństwie oraz historia. W podręcznikach to tych przedmiotów te wątki muszą być więc poruszone.
Czy podstawa zaleca podkreślanie w podręcznikach pozytywnego stosunku do Unii Europejskiej?
Podstawa programowa zaleca uczenie dzieci i młodzieży wyrażania własnego zdania i bycia otwartym na odmienne poglądy. To jedno z wymagań ogólnych, azymutów, za którymi ma podążać nauczanie.
Zamieszczanie w podręcznikach tekstów dotyczących integracji europejskiej jest świetną okazją, by uczniowie mogli wyrazić własne zdanie, uzasadnić je. Trzeba pamiętać, jaką funkcję podręcznik ma pełnić. To jest tylko podstawowa pomoc dydaktyczna, ma zawierać kompendium ustrukturyzowanych informacji.
Ale dobór informacji może kształtować światopogląd.
Materiał rzeczowy zamieszczony w podręcznikach musi być poprawny pod względem merytorycznym, w szczególności uwzględniać aktualny stan wiedzy naukowej. W podręcznikach do przedmiotów, które wymagają od ucznia zajęcia stanowiska, czyli do WOS czy historii, przy wielu zagadnieniach podawane są różne punkty widzenia, żeby uczniowie mogli na tej podstawie wypowiedzieć swoje zdanie.
Jeszcze raz podkreślę - podręcznik ma być tylko pomocą, punktem wyjścia. Rolą nauczyciela jest prowadzenie procesu nauczania. Nikt nie każe nauczycielowi przerabiać całości podręcznika. To on prowadząc zajęcia, ustala scenariusz lekcji, wybiera treści. Może przecież korzystać z informacji dostępnych w internecie. Powinien kształcić u uczniów zdolność korzystania z różnych źródeł informacji.
A co z tak kontrowersyjnymi tematami, jak lustracja?
Zawsze rolą podręcznika jest przedstawianie rzetelnych danych, zgodnych z aktualną wiedzą naukową. W przypadkach kontrowersyjnych przedstawiane są różne punkty widzenia. Ale po to jest nauczyciel w klasie, żeby z uczniami dyskutował, pomagał zrozumieć zjawiska.
Czy podręczniki są sprawdzane pod kątem promowania marki? "Gazeta Wyborcza" jest komercyjnym produktem, a jedna z książek zadaje pytanie o drogę "GW" "od dziennika solidarnościowej opozycji do najbardziej poczytnej, atrakcyjnej dla szerokiej publiczności polskiej gazety".
Pytanie odnosi się do tekstu zamieszczonego powyżej, w którym ukazany jest fragment historii gazety, w bardzo ogólnym zakresie. Rzeczoznawcy ocenili, że nie można w tym wypadku mówić o materiale reklamowym.
Czyli to pytanie z rozumienia tekstu, a nie o markę?
Tak.
A czy zdarzają się przypadki, w których autorzy próbują promować jakąś markę w podręczniku?
Zdarzają się przypadki, że w materiale znajduje się konkretny produkt. Eksperci sprawdzają, na ile fotografia, czy wzmianka może mieć inny charakter niż edukacyjny.
Ale czasem nie da się wykluczyć używania nazwy produktu, na przykład aspiryny. Teraz ktoś ją produkuje, ktoś ma prawa do nazwy. Ale jej wynalezienie miało wartość historyczną, więc pisze się o niej w podręcznikach.