Reggaeton. 7 artystów, o których mogłeś nie słyszeć.
Dwie największe obecnie gwiazdy reggaetonu – Bad Bunny i J Balvin. Między nimi Cardi B. Fot. Facebook / Bad Bunny

Roczne podsumowania Spotify czy YouTube'a nie pozostawiają wątpliwości – rok 2020 należał do reggaetonu i latino. Bad Bunny i J Balvin to absolutny top wszystkich globalnych zestawień, w czołówce kręci się też Ozuna. Te ksywki pewnie coś wam mówią, nawet jeśli na dźwięk latynoskich rytmów dostajecie mdłości. My przedstawiamy 7 artystów, których możecie nie kojarzyć, a którzy liczbą wyświetleń i odtworzeń biją na głowę wiele popowych gwiazdek.

REKLAMA
  • Reggaeton i latino zdominowały tegoroczne listy przebojów. Bad Bunny i J Balvin zaliczają się do grona najczęściej ścisłego grona słuchanych artystów na świecie.
  • W Polsce latynoskie gwiazdy nadal cieszą się umiarkowaną popularnością. Tymczasem na platformach streamingowych wykręcają liczby, o jakich polscy artyści mogą pomarzyć.
  • Przedstawiamy listę 7 reggaetonowych gwiazd z drugiego szeregu. Wśród nich m.in. Jhay Cortez, Rauw Alejandro czy Karol G.
  • Jhay Cortez

    Od kilku tygodni numerem jeden hiszpańskiej topki w Spotify jest "Dakiti” z najnowszego albumu Bad Bunny’ego. We flagowym hicie portorykańskiej megagwiazdy gościnnie udziela się jego rodak – Jhay Cortez, postać z pogranicza reggaetonowej czołówki i drugiego szeregu. Kilka kawałków z jego debiutanckiej płyty "Famouz” doczekało się statusu hitów, choć trzeba przyznać, że robotę zrobiły głównie ich remixy, z udziałem J Balvina, Bad Bunny’ego czy Ozuny.
    Przesadą byłoby może stwierdzenie, że wokal Corteza zakrawa na rap, ale na pewno mamy tu do czynienia z artystą odbiegającym od typowo popowych standardów. Pod tym względem jest podręcznikowym wręcz wykonawcą reggaetonowym – z powodzeniem łączy zalatujące hip-hopem flow z latynoskimi rytmami.

    Rauw Alejandro

    W listopadzie wypuścił swój kolejny album i to pewnie do niego należałaby końcówka roku, gdyby nie Bad Bunny, którego płyta rozepchała się łokciami w czołówce wszystkich list przebojów. Inna sprawa, że krążek Alejandro zbiera raczej średnie recenzje, więc trochę rozczarowującego przyjęcia nie da się zrzucić włącznie na czasową koincydencję z albumem Bunny'ego. Nawet potencjalnie hitowe "De Cora” z Balvinem do latynoskich topek wskoczyło raczej z urzędu i szybko z nich wypadło.
    Nie zmienia to jednak tego, że Rauw Alejandro to jedna z najgorętszych reggaetonowych ksywek ostatnich miesięcy. 27-latek ma już za sobą współpracę z właściwie całą czołówką gatunku – większość takich kolaboracji odhaczył właśnie w mijającym roku. Sam wyróżnia się stylówką zbliżoną do gwiazd R&B. Latynosi często zestawiają go z Chrisem Brownem i rzeczywiście takie porównanie nie wzięło się znikąd. Zwrotki na płytach amerykańskich wykonawców są chyba tylko kwestią czasu.

    Myke Towers

    Często porównywany do wspomnianego przed chwilą Alejandro. Są praktycznie w tym samym wieku, obaj pochodzą z Portoryko (no, to akurat wspólne dla znacznie większej liczby reggaetonowych artystów), a ich popularność rośnie niemal równolegle. W warstwie muzycznej równią się jednak dość znacznie – przynajmniej na tyle, na ile różnic się mogą przedstawiciele gatunku, któremu krytycy zarzucają skrajny brak zróżnicowania.
    Nawet Wikipedia w pierwszej kolejności przedstawia Myke’a Towersa jako rapera. Oczywiście, jak na Portorykańczyka przystało, muzyk nie stroni od bardziej melodyjnych wstawek, jednak zdecydowanie bliżej mu do właściwie rapowego Bad Bunny’ego niż typowo latinopopowego Ozuny. Tegoroczny album "Easy Money Baby” i tak jest wyraźnym zwrotem w stronę muzyki popularnej i, co za tym idzie, reggaetonu, przynajmniej w masowym tego słowa rozumieniu. Jeśli chcecie usłyszeć muzyczną ewolucję Towersa, polecam odsłuch "El fin de Principio” sprzed czterech lat. Tamta płyta to rap pełną gębą, w dodatku zdecydowanie oldschoolowy.

    Czytaj także: Wiemy, czego Polacy najchętniej słuchali w 2020 roku. Na Spotify królował rap

    Sech

    Przełamanie portorykańskiej dominacji w rankingu. Pochodzący z Panamy wokalista prawdziwy rozgłos zyskał w zeszłym roku. Obecną pozycję w świecie reggaetonu Sech zbudował na bazie popularności utworu "Otro Trago” z debiutanckiego albumu "Sueños”. Przebój – co po lekturze poprzednich sylwetek raczej was nie zdziwi – w krótkim czasie doczekał się remixu z udziałem reggaetonowych tuzów, który oczywiście przebił popularnością oryginał. W kończącym się roku Sech nie zwolnił tempa – "featował” przy wielu hitach, sam puścił w obieg kolejny autorski przebój, "Relación”.
    Muzyka Panamczyka nie wyróżnia się może całościowo niczym specjalnym, ale sam jego głos zasługuje na duże uznanie. Potężnie zbudowany muzyk dysponuje dźwięcznym tenorem, którego pozazdrościć może mu każdy kolega po fachu. Drugiego takiego brzmienia w reggaetonie po prostu nie ma.

    KAROL G

    Zdecydowanie najpopularniejsza artystka z tego zestawienia. Przyznaje, że umieściłem ją tutaj głównie dla zachowania jako takiego parytetu płci. I jest to komplement – KAROL G to nie wokalistka "do obserwacji", tylko wielka gwiazda tu i teraz, również w skali światowej. Nagrany wspólnie z Nicki Minaj singiel "Tusa” jest jednym z największych hitów latino na przestrzeni ostatniego roku. Tam na pewno nie bez znaczenia była obecność amerykańskiej raperki, ale już tegoroczne solowe przeboje Kolumbijki – "Ay, DiOs Mío!” czy "Bichota” – to wyłącznie jej robota.
    Jeśli chodzi o styl muzyczny – KAROL G to najbardziej popowa artystka z tego rankingu. Odpalcie sobie kawałki reszty, od razu wychwycicie reggaetonowy wspólny mianownik. Tymczasem wokal kolumbijskiej piosenkarki nie różni się w zasadzie od amerykańskich gwiazdek zapętlanych w Esce. Jak już jednak pisałem, w przypadku reggaetonu, czy jak kto woli – latino ogólnie, granica gatunkowa jest bardzo cienka i ruchoma.

    Justin Quiles

    Niehiszpańskojęzyczna publika poznała go, gdy Ester Expósito – hiszpańska aktorka znana przede wszystkim z netflixowego hitu "Szkoła dla elity” – wrzuciła na Instagrama filmik z jego kawałkiem "PORFA” w tle. Kilka miesięcy później wypuszczony został remix utworu. Pojawiły się w nim gwiazdy o globalnym zasięgu – J Balvin, Maluma czy Nicky Jam. Przez kilka tygodni kawałek nie schodził z latynoskich i hiszpańskich list przebojów. Dziś po takich zestawieniach – choć raczej po ich dolnych rejonach – krąży wypuszczony przez Amerykanina jesienią "Jeans”.
    W odróżnieniu od przedstawionych powyżej Corteza czy Towersa, Justin Quiles idzie bardziej w kierunku zwykłego latino popu niż zamerykanizowanego reggaetonu, czerpiącego z korzeni gatunku i blisko spokrewnionego z trapem. Co za tym idzie – jego twórczości trudniej obronić się przed częstymi wśród polskich słuchaczy zarzutami o "discopolowość” niż takiemu Balvinowi, któremu czasem niedaleko do pełnoprawnego rapu.

    Natti Natasha

    Druga przedstawicielka płci pięknej i pierwsza obywatelka Dominikany w rankingu. Debiutowała ponad 10 lat temu, jeszcze jako nastolatka. Najbardziej udane są dla niej jednak ostatnie dwa-trzy lata. W 2017 roku zaliczyła głośne kolaboracje z Ozuną i Daddy’m Yankee. Rok później dograła się do hitu Becky G "Sin Pijama”, który nawet na polskich falach radiowych gościł swego czasu dość często. Poprzednie dwa lata to kolejne przeboje i, jak już zauważyliście, bardzo popularne wśród latynosów remixy innych kawałków z jej udziałem.
    Pod względem rozpoznawalności Natti Natasha znacznie ustępuje wspomnianym KAROL G czy Becky G, ale miejsce na kobiecym reggaetonowym podium ma jak w banku. W dodatku wśród tej trójki to właśnie ona posiada nawijkę najbardziej odmienną od tej charakterystycznej dla anglojęzycznych gwiazdek popu.