Julia Przyłębska i Andrzej Przyłębski są bohaterami tekstu Renaty Grochal w najnowszym wydaniu "Newsweeka". Z rozmów, jakie dziennikarka przeprowadziła ze znajomymi sędzi TK i ambasadora w Niemczech, wyłania się obraz przeciętnie zdolnej pary o wielkich ambicjach.
Julia Przyłębska i Andrzej Przyłębski nie odpowiedzieli na prośby dziennikarki o rozmowę. Renata Grochal porozmawiała więc z ich znajomymi z dawnych lat, którzy pamiętają, że kiedyś reprezentowali sobą zaprzeczenie dzisiejszej linii ideologicznej PiS. Dziś zaś stoją na froncie zmian wprowadzanych przez partię rządzącą.
Okazuje się, że Julia Przyłębska, sędzia TK, wadliwie nominowana, ale nazywana przez PiS prezesem Trybunału Konstytucyjnego, na początku lat 90-tych, gdy kobietom w Polsce po raz pierwszy ograniczono dostęp do przerywania niechcianej ciąży, była zwolenniczką wyboru.
Podobnie jej mąż, Andrzej Przyłębski, dziś ambasador RP w Berlinie, który sprzeciwiał się klerykalizacji Polski, a dziś nie ma nic przeciwko uprzywilejowaniu hierarchów kościelnych przez państwo. Przyłębscy związani byli wówczas z postępowym stowarzyszeniem Neutrum.
Przyłębska chciała robić karierę w środowisku sędziowskim, Przyłębski w naukowym. Oboje jednak byli zbyt przeciętni, by wybić się dzięki talentowi. Sędzia Julia Przyłębska popełniała błąd za błędem w wydziale ubezpieczeń, a filozof Andrzej Przyłębski - jak mówią dawni znajomi - nie proponował nic oryginalnego, a na dodatek miał nieakceptowalny zwyczaj popełniania autoplagiatów (prezentowania jako nowych swoich starych tekstów).
Renata Grochal opisuje, jak głodna sukcesów para próbowała "przytulić" się do znaczących postaci w życiu publicznym, w tym np. do Zygmunta Baumana, by poprawić swoją pozycję towarzyską i zawodową.
Gdy okazało się, że ten sposób nie wypali, postawili na PiS, a po jakimś czasie PiS postawił na nich. Mogli zrealizować swoje marzenia o awansie społecznym, karierze i pieniądzach.
Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".