Już nie tylko nawiązują znajomości na czatach i prowadzą swoje "blogaski". Małe dziewczynki podpatrzyły starsze koleżanki i teraz same uczą, jak się ubierać i malować. Przy okazji zdradzają tajemnice rodziców i narażają się na tysiące negatywnych komentarzy.
Pięcioletnia Madison na swoim wideoblogu uczy, jak malować się na imprezę, do pracy, pielęgnować paznokcie, dobierać kolory. Mała wideoblogerka zrobiła w Stanach ogromną karierę. Choć filmy na YouTube umieszcza od roku, już jest gwiazdą telewizji śniadaniowych.
Podobnych przykładów coraz więcej jest także na polskim rynku. Małe wideoblogerki bez skrępowania opowiadają o swoim życiu, polecają kosmetyki i prezentują ubrania. I choć to tylko dzieci, internauci obchodzą się z nimi zazwyczaj bezlitośnie.
"Na początku nakładam korektor"
Kilkuletnia brunetka robi fioletowy makijaż. Wprawnym ruchem najpierw rozczesuje rzęsy, później gąbeczką ("bo jeszcze nie mam własnych pędzli") nakłada cień do powiek, polecając jego markę. "Uwielbiam to duo" – przekonuje. Całość kończy malując rzęsy "tuż przy linii".
Inna, jedenastoletnia dziewczynka, robi "makijaż na życzenie użytkowniczki". Tym razem do szkoły. "Na początku nakładam korektor" – mówi i wykonuje odpowiednie ruchy pędzelkiem. Później poprawia twarz pudrem i maluje oko kredką, zaczynając "od kącika". Całość wieńczy tusz. Ust robić już nie trzeba, bo "są pięknie rozświetlone korektorem".
Kilkuletnia blondynka radzi z kolei, jak modnie się ubrać. Nie dość, że opowiada o swoich ubraniach i butach "ze Stanów", to pokazuje w kamerze swoją sylwetkę i cały pokój.
Małym dziewczynkom nie wystarcza już małpowanie malującej się mamy. Teraz mają nowe idolki – wideoblogerki. Próbując je naśladować, dziewczynki siadają przed komputerem i nagrywają własne tutoriale.
Testują internet
– Faktycznie jest tak, że coraz młodsze dzieci prezentują w internecie swoje zdjęcia, wideoblogi. Głównym celem jest prezentowanie swoich pasji i zainteresowań. Ale takie aktywności to dość ryzykowne zachowania – przekonuje Agnieszka Nawarenko, która w Fundacji Dzieci Niczyje zajmuje się bezpieczeństwem w sieci. – Dzieci testują internet, bawią się w ten sposób, liczą na pozytywne komentarze, chcą mieć jak najwięcej fanów. Ale rzeczywistość często pokazuje, że są to ryzykowne zachowania – mówi.
Film "Makijaż do szkoły" ma ponad milion wyświetleń i setki komentarzy. Użytkownicy obrażają małą blogerkę nie szczędząc jej wulgaryzmów. Podobne reakcje wywołują też filmu publikowane przez inne dziewczynki.
– Bardzo często dzieci dzwonią i piszą do nas, że nie wiedzą, jak sobie poradzić, bo dostały takie komentarze, czują się zagubione. To ma bardzo zły wpływ na ich psychikę – uważa Agnieszka Nawarenko.
"Wrzucanie" jest niebezpieczne
Wysyp filmików nagrywanych przez dzieci niepokoi też prawdziwych , dorosłych blogerów. – Decyzję o prowadzeniu bloga trzeba podjąć świadomie i odpowiedzialnie. To nie jest zabawa. Człowiek operuje własnym wizerunkiem. Nie wolno o tym zapominać. Do internetu mają dostęp wszyscy. Mówię to szczególnie myśląc o tych 12, 13-letnich dziewczynkach, które idą w ślady starszych blogerek i czasem zapominają, że "wrzucanie" do internetu wszystkiego jest po prostu niebezpieczne – mówi dla naTemat Hania Knopińska-Grzenkiewicz (Digitalgirl13), jedna z najpopularniejszych wideoblogerek w Polsce.
– Dzieci nie mają świadomości zagrożeń, jakie niesie internet. To wynik braku edukacji ze strony rodziców i braku zainteresowania. Często spotykamy się z opinią: co może spotkać dziecko złego? – dodaje Agnieszka Nawarenko i przekonuje, że zdjęcia i filmy publikowane przez dzieci mogą zostać skopiowane, a ich wizerunek wykorzystany w kontekście na przykład obraźliwych żartów.
Gdzie są rodzice?
Z danych Fundacji Dzieci Niczyje wynika, że komputer bardzo często stoi u dziecka w pokoju, bywa, że ma założone hasło. Rodzice zupełnie tracą więc kontrolę nad internetową aktywnością dziecka. Dobrze widać to na filmach małych blogerek. Wszystkie nagrywane są w zamkniętych pokojach. W "Szkolnym makijażu" i wielu podobnych, w tle przez cały film słychać bardzo głośno nastawiony telewizor.
– Rodzice kupując narzędzie powinni ustalić zasady korzystania – mówi Agnieszka Nawarenko. – Najlepiej, jeśli komputer stoi w centralnym punkcie domu, dziecko ma określony czas na korzystanie z niego. Ponadto rodzice powinni z dzieckiem rozmawiać na temat tego, co robi w internecie. Każdą zakończoną sesję traktować tak, jakby dziecko właśnie wróciło ze szkoły, czy z podwórka, zapytać, co się działo, jakie strony odwiedzało, z kim rozmawiało – przekonuje.
Zdaniem ekspertki, od czasu do czasu nie zaszkodzi też przejrzeć historii przeglądarki. – Trzeba też rozmawiać o tym, jakie profile chcą założyć dzieci – mówi.