Przedstawiciele Google uważają, że to rodzice są winni tego, że ich dzieci oglądają w Internecie zdjęcia i filmy o tematyce pornograficznej. Twierdzą także, że żadne zaostrzenie prawa nie utrudni im dostępu do tego typu treści. Czy rodzice są rzeczywiście winni i nie pilnują swoich dzieci podczas serfowania po sieci?
W Wielkiej Brytanii trwa kampania społeczna na rzecz uchwalenia nowego prawa, której celem jest wymuszenie na właścicielach stron pornograficznych każdorazowego zapytania internauty o zgodę na wejście do witryny - podaje dziennik "The Daily Mail". Wszystko w trosce o dzieci, które najbardziej są narażone na nieodpowiednie materiały w sieci. Na Wyspach zawrzało. Głos zabrał gigant branży internetowej - Google. Jego przedstawiciele przekonują, że żadne nowe prawo nie zmieni stanu rzeczy, a wiara w skuteczność prawnych zakazów jest mitem. Twierdzą także, że ustawodawstwo jest mało skutecznym
narzędziem w obliczu szybkiego postępu technologicznego. Winni - według Naomi Gummer z brytyjskiego oddziału firmy - są rodzice, którzy nie kontrolują swoich dzieci i nie sprawdzają na jakie strony wchodzą ich pociechy. Zatem, kto ma rację? Czy rodzice rzeczywiście nie kontrolują swoich dzieci w sieci?
W 2009 roku firma Symantec przedstawiła wyniki badań, które były odpowiedzią na pytanie, w jaki sposób dzieci i młodzież korzystają z Internetu. Dały wiele do myślenia, przede wszystkim rodzicom. Okazało się, że ich podopieczni najczęściej korzysta z sieci do oglądania filmów na YouTube, komunikowania się ze znajomymi oraz… wyszukiwania treści przeznaczonych dla osób dorosłych. Przeanalizowano ok. 3,5 miliona wyszukiwań przeprowadzonych przez pół roku. Dzięki temu stworzono listę 100 najczęściej wyszukiwanych wyrażeń w Internecie. Pierwsze miejsce zdobył “YouTube”, drugie “Google“, a trzecie “Facebook". I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że czwarte i szóste miejsce w rankingu w wyszukiwaniu haseł, zajęły takie wyrażenia jak "sex" i "porno".
Rodzice zbyt leniwi?
Już niemal 1,3 miliona polskich dzieci korzysta codziennie z Internetu - twierdzi PBI/Gemius. To dużo. A liczba ta z roku na rok się powiększa. Zakazane strony kuszą młodych, a oni chętnie oddają się pokusie i wchodzą na nie, nie informując o tym swoich rodziców. Ci z kolei rzadko interesują się tym, na jakie strony w sieci wchodzą ich dzieci, ponieważ albo nie chcą ograniczać ich prywatności, albo wynika to z ich lenistwa. - Widzę w mojej pracy korelację między pozwalaniem dzieciom spędzania niekontrolowanej ilości czasu w Internecie a tym, że rodzice nie wiedzą do końca jak się zajmować dzieckiem - twierdzi w rozmowie z naTemat Karolina Piękoś, psycholog dziecięcy. Jest w tym sporo prawdy, bo jak się okazuje, rodzice nie zawsze wiedzą jak nauczyć dzieci mądrego korzystania z sieci: - Rodzice z reguły są bezradni. Dzieci często wywierają na nich presję, stad też oni im ulegają - dodaje psycholog.
Nikt nie zaprzeczy temu, że rodzice powinni pełnić znaczącą rolę w kontrolowaniu tego, czym zajmuje się ich dziecko. Dotyczy to również Internetu. Uleganie rodziców i pozwalanie dzieciom na bezgraniczną przygodę z Internetem jest ich błędem wychowawczym. Z badań PBI/Gemius dla "Rzeczypospolitej" wynika, że aż 58 proc. najmłodszych nie było w stanie sobie przypomnieć, by kiedykolwiek korzystało z Internetu razem z dorosłymi. Co trzeci rodzic przyznał, że nigdy nie tłumaczył dziecku, jakie są zasady bezpiecznego korzystania z sieci. Wyniki biją na alarm. Wszystko to sprawia, że dzieci czują się bezkarne serfując po różnych stornach www, a co za tym idzie, chętnie grasują po sieci, szukając różnych - niekoniecznie pozytywnych - wrażeń.
Jak się okazuje, owa frywolność w wyborze stron, także tych zakazanych, może źle wpłynąć na ich rozwój, z czego nie zdają sobie sprawy dorośli: - Strony pornograficzne pokazują seks w sposób okrojony, ukazując tylko jego fizyczną stronę. To źle działa na dzieci. Mogą one przeżyć szok, widząc bliskość między ludźmi pokazaną jako relację prawie zwierzęcą, pozbawioną miłości i prawdziwej czułości - ocenia Karolina Piękoś. I jednocześnie ostrzega: - Każdy obraz zostaje w podświadomości dzieci. Im więcej kompletnie niepotrzebnej brutalności i przemocy, tym więcej zostaje ich w głowie dziecka.
Kontrola wskazana
Czy zatem należy w jakiś sposób, tak jak apeluje Google, kontrolować nasze dzieci w sieci? - Wszystko zależy od wieku dzieci. Rodzice powinni na pewno kontrolować to, co oglądają w sieci dzieci w wieku szkoły podstawowej. Jednak 15 - 16 latek źle przyjąłby kontrolę rodzicielską. To ten wiek, w którym rodzice nie są w stanie kontrolować w pełni swoich podopiecznych, a ci oczekują od nich zaufania i pozwolenia im na pełną samodzielność - mówi naTemat Karolina Piękoś. Jest w tym sporo racji, co potwierdza psycholog, Marta Gruszecka: - Trudno skontrolować wszystko to, co robi nasze kilkunastoletnie dziecko w Internecie. Kiedy ma 16 - 17 lat wkracza w dorosłość i powinno już wiedzieć, co jest dobre a co złe w życiu. Inną sprawą są kilkuletnie dzieci, których rodzice, z całą stanowczością, muszą sprawdzać co oglądają i czytają ich pociechy - ocenia.
Internet niesie za sobą sporo zagrożeń, a jedną z nich jest pornografia, na którą są narażone nasze dzieci. Jak widać, nie jest też tak, że od razu na starcie jesteśmy skazani na porażkę w walce z tego typu stronami. Skoro nowe przepisy prawne nie rozwiążą tych problemów, to rodzice mogą liczyć jedynie na samych siebie. Ich kontrola nad poruszaniem się małoletnich w Internecie jest niezbędna, ale - jak we wszystkim, tak i tu - rodzice powinni zachować zdrowy rozsądek. Wystarczy tylko chcieć.
Widzę w mojej pracy korelację między pozwalaniem dzieciom spędzania niekontrolowanej ilości czasu w Internecie a tym, że rodzice nie wiedzą do końca jak się zajmować dzieckiem
Marta Gruszecka
psycholog
Trudno skontrolować wszystko to, co robi nasze kilkunastoletnie dziecko w Internecie. Kiedy ma 16-17 lat wkracza w dorosłość i powinno już wiedzieć, co jest dobre a co złe w życiu. Inną sprawą są kilkuletnie dzieci, których rodzice, z całą stanowczością, muszą sprawdzać co oglądają i czytają ich pociechy