Donald Trump nadal nie może pogodzić się z przegraną w wyborach prezydenckich. Swoim gniewem zaraża też zwolenników, którzy również nie chcą tak łatwo oddać władzy w ręce Demokratów. Pod budynkiem Kapitolu zrobiło się gorąco.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
– Nigdy się nie poddamy. Nie uznamy tej porażki – mówił Donald Trump w czasie swojego przemówienia. 6 stycznia Kongres ma ostatecznie zatwierdzić wygraną Joe Bidena, czego poprzedni prezydent do ostatniej chwili nie jest w stanie zaakceptować. Podobnie jak jego fanatycy, którzy protestują pod siedzibą Kongresu USA.
"Budynek Kapitolu został odgrodzony po tym jak podburzony przez Trumpa tłum zaczął go szturmować. Trump uciekł do Białego Domu po wezwaniu do marszu na kongres" – poinformował na Twitterze dziennikarz Seth Abramson.
Kongresmenka Elaine Luria została ewakuowana ze swojego biura z powodu bomby rurowej, którą znaleziono u jednego z protestujących. Twierdzi, że oddano też serię strzałów. "Nie poznaję dziś naszego kraju, a członkowie Kongresu, którzy popierają tę anarchię, nie zasługują na reprezentowanie swoich rodaków" – napisała na Twitterze.
Media donoszą, że doszło do starć z policją. Kapitol jest otoczony barierkami, ale część protestujących wciąż okupuje m.in. schody budynku. Niektórym udało się dostać do środka.
"Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Straszna sytuacja nakręcana przez szalone zachowanie i retorykę prezydenta Trumpa. Wstyd" – napisał dziennikarz Piers Morgan.
CNN podaje, że z Kapitolu został ewakuowany też wiceprezydent Mike Pence.