Skoro można swoim głosem wpływać na ludzi pozytywnie, wywoływać sentymenty, można ich też
drażnić, jak
wspomniany Wojtek Hadaj. – Nazwisk nie wymienię, ale każdy zna liczne przykłady na to, jak głos może działać na niekorzyść człowieka – mówi dyplomatycznie Bożena Targosz. – Wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale bywają głosy, których po prostu nie jesteśmy w stanie znieść, niezależnie od tego, co mówią, nawet jeśli należą do mądrych osób – zaznacza telewizyjna logopedka i przywołuje badania
Krzysztofa Izdebskiego z Uniwersytetu Stanforda, który bada powiązania między artykulacją a odbiorem komunikatu. Targosz podkreśla jednak, że w zależności od indywidualnych upodobań na tę samą osobę reagujemy różnie. – Widać to w reakcjach na szkolone głosy lektorskie. Jedni słuchacze są zachwyceni, a inni nie widzą – a raczej nie słyszą – w danym prezenterze nic atrakcyjnego – relacjonuje pani Bożena. Typuje, że głosy
nerwowe czy piskliwe będą częściej odbierane jako trudne do zniesienia. Częściej, ale też nie zawsze – bo wszyscy znamy denerwujące wydawałoby się głosy dubbingowców, których uwielbialiśmy słuchać.
Miriam Aleksandrowicz, aktorka obdarzona dość drażniącym głosem, obsadzana bywa w rolach silnych czarnych charakterów (charakterek) z dużą regularnością.
Jarosław Ostaszkiewicz, głos, którym w polskiej edycji
“Big Brothera” przemawiał Wielki Brat, też nie jawił się jako szczególnie przyjemy, choć cieszył się popularnością – dociekaniom, kto za nim stoi, nie było swego czasu końca.