Nakłady pism kobiecych sięgają wielu milionów egzemplarzy. W magazynach znajdziemy wszystko: plotki o gwiazdach, przepisy kulinarne, porady psychologiczne, krzyżówki oraz dział, który nierozłącznie kojarzy się z tego typu czasopismami, który jest wyśmiewany, a jednak wielu chętnie do niego zagląda – horoskop. Czy zdajemy sobie sprawę z tego jak powstaje te kilka zdań pragnące wpłynąć na nasze życie?
Horoskopy towarzyszyły nam od zawsze. Już 5000 lat temu ludność Mezopotamii i Indii zafascynowana gwiazdami próbowała odgadnąć z nich przyszłość. Ludzie zawsze chcieli ją poznać, wiedzieć co im się przydarzy i na różne sposoby próbowali opanować sztukę wglądu w przyszłość.
Dzisiejszy horoskop pozbawiony jest mistycyzmu, możemy go szukać jedynie w salonach wróżbiarskich. Jeśli nam nie po drodze z wróżkami i wróżbitami pozostają gazety oferujące cały wachlarz różnych przepowiedni. Każde z kolorowych pism ma zwykle własną wróżkę, która swoją twarzą firmuje horoskop.
– To jedna wielka bzdura – komentuje Janek, który kilka lat temu pisał horoskopy do kilku kobiecych dwutygodników. – Nigdy nie byłem członkiem redakcji tych gazet, dostawałem zlecenie od znajomych pracujących w wydawnictwie – opowiada. – Byłem wtedy freelancerem, więc siadałem z kubkiem kawy w domu i wymyślałem, że Wenus przyniesie ci bogactwo, a Skorpiony będą miały szczęście w miłości – dodaje ze śmiechem.
Janek się z tego śmieje, lecz bardzo duża część społeczeństwa bardziej lub mnie wierzy w te przepowiednie. Nawet powstało na to specjalne określenie: efekt Forera. Bertram Forer był amerykańskim psychologiem, który zaobserwował i opisał zjawisko powstawania gazetowych przepowiedni. W swojej publikacji wysnuł wniosek, że tego typu wróżby opierają się na bardzo ogólnikowych opisach ludzkich cech, przez co duża część społeczeństwa może uważać je za wiarygodne.
– Większość magazynów, w których rubryki z horoskopami nie są podpisywane nazwiskami konkretnych astrologów są niestety pisane przez dziennikarzy. Dla nich z kolei astrologia nie jest istotna, jest dodatkiem w stylu krzyżówki – komentuje znana astrosocjolożka Agnieszka Jackl, która na początku istnienia polskiego ELLE prowadziła tam swoją rubrykę z horoskopami. – To absolutnie nieuczciwe zarówno w stosunku do czytelników jak i gwiazd – dodaje.
Horoskopy nie są domeną jedynie pism plotkarskich i poradnikowych. Swoje rubryki mają chociażby Vogue Italia, Vanity Fair czy wspomniane już ELLE. Za rubrykę z przepowiedniami we włoskiej biblii mody odpowiedzialny jest Marco Pesatori, znany i ceniony astrolog, autor książek w temacie oraz guru południowców wierzących w czytanie w gwiazdach. Przez współpracę z włoskim Vogue nikt nie traktuje go już jako dziwaka wierzącego w magię, a rubryka jest kultową częścią gazety, do której zagląda świat mody i nie tylko.
Janek zaznacza, że wymyślanie przyszłości dla kobiecych pism jest bardzo dochodowe. – Obowiązywała mnie tajemnica, nie mogłem afiszować się ze swoją pracą, ale przy takich stawkach warto było – mówi. – Po jakimś czasie zrezygnowałem, ale wtedy zaproponowali mi zostanie wróżbitą smsowym. Zadeklarowali stawkę prawie trzydziestu złotych za godzinę, pracę pięć razy w tygodniu – dodaje Janek. Pracy nie przyjął, skończyły mu się pomysły na opisywanie ludzkiej przyszłości.
– Ludzie mają dużą potrzebę czytania horoskopów. To niekoniecznie kwestia wiary w nie, ale często poprawienia samopoczucia – mówi Jackl. I chyba tak powinniśmy podchodzić do ostatnich stron gazet pełnych wróżb i często fałszywej astrologii. Z dystansem i uśmiechem, niekoniecznie wiarą.