Pamiętacie, jak w latach 90. pół Polski z zapartym tchem oglądało sztuczki Davida Copperfielda? Każdy pamięta zniknięcie Orient Expressu czy przenikanie przez Mur Chiński. David zachwycał swoją aparycją, nienagannymi strojami i pewnego rodzaju nonszalancją, która porywała tłumy. A jak wygląda środowisko polskich iluzjonistów?
Zaklęcie „Sim Sala Bim” w słowniku iluzjonistów znalazło się przez przypadek. W 1923 roku niemiecki iluzjonista Kalang w drodze na spektakl został otoczony przez gromadkę dzieci śpiewających popularną wówczas piosenkę „Sim sala bim...”. Słowa te utkwiły w pamięci Kalanaga i wkrótce podbiły cały magiczny świat.
Na początku rozmowy zostaję od razu zrugany za lapsus językowy. – Jestem iluzjonistą. Nie używa się słowa magik. To mniej więcej tak, jakbyś na muzyka mówił muzykant – mówi mi Szymon Maciak, iluzjonista z powołania.
Wszelkie czary Polakom kojarzą się głównie ze wspomnianym już Copperfieldem, który swoje lata świetności ma już chyba za sobą oraz magią pokroju Harry'ego Pottera. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna.
Iluzja to nie tylko Copperfield
Samą iluzję możemy podzielić na dwa główne nurty. Pierwszy to tzw. „iluzja stolika”, zwana też mikroiluzją. To triki wykonywane przy użyciu drobnych przedmiotów, najczęściej przy stoliku, wokół którego skupiona jest publiczność. Drugi nurt to iluzja sceniczna, w której mistrzem był właśnie Copperfield. To iluzje na dużą skalę, które manipulują odbiorcami, co czyni je jeszcze bardziej efektowną, a zarazem najtrudniejszą dziedziną.
Czy symboliczne działania gwiazd mają jakąkolwiek wartość? Dowiedz się.
Wydawałoby się, że Polacy nie są już zainteresowani tego typu show. Na próżno szukać w polskiej telewizji czy innych mediach programów o czarodziejach i czarach. Okazuje się, że mimo braku wrzawy medialnej skupionej obecnie wokół tańca i odkrywania talentów, magia ma się całkiem dobrze. Maciak zapewnia mnie, że z tego fachu da się wyżyć, a zainteresowanie ludzi jest duże. Prawdą jest, że w naszym kraju mało kto widział prawdziwego iluzjonistę na żywo, ludzie są zwyczajnie ciekawi jak w rzeczywistości wyglądają magiczne triki.
Ciekawą kwestią jest, że sztuka iluzji pozostaje domeną mężczyzn. – Rzeczywiście, w iluzji jest bardzo mało kobiet. Może to wynikać z tego, że od początków czarodziejstwa są one traktowane jako pomocnice iluzjonistów, mające za zadanie odwrócić uwagę publiki od trików – tłumaczy mi Filip Piestrzewicz, młody iluzjonista.
Filip od razu wyprowadza mnie z błędu, jakoby sztuką iluzji zajmowali się jedynie dojrzałe osoby. – To stereotyp, że iluzjonistami są głównie dorośli mężczyźni w sile wieku. Większość ludzi zajmujących się iluzją to ludzie młodzi, między 16 a 25 rokiem życia – wyjaśnia.
Początki
– Swoje początki z magią wiążę z postacią mojego ojca, który jest profesjonalnym iluzjonistą. Bywałem na jego występach i wciągnąłem się – opowiada Piestrzewicz, który jest synem Arsène Lupina, jednego z czołowych polskich czarodziei.
Czy można zarabiać na życie z uczestnictwa w teleturniejach? Przeczytaj.
– Ja przygodę ze sztuką iluzji rozpocząłem w dość prozaiczny sposób: od małego zestawu trików, który dostałem na Gwiazdkę – opowiada Szymon Maciak. Jednak prawdziwego bakcyla złapałem na początku liceum. To wtedy zacząłem inwestować w rekwizyty sprowadzane z Zachodu, książki i kasety wideo. W końcu zapisałem się do Krajowego Klubu Iluzjonistów, gdzie poznałem wielu profesjonalnych sztukmistrzów, którzy wskazali mi poprawną drogę rozwoju zawodowego – dodaje.
Przewodniczącym Klubu Iluzjonistów jest Jerzy Stanek, który swoją przygodę z czarodziejstwem zaczął pod koniec studiów, w księgarni, gdzie szukając materiałów na uczelnię natknął się na książkę o iluzji. Natknął i natchnął. Ćwiczył dzień i noc osiągając perfekcję, która przełożyła się na ponad sto występów telewizyjnych, około 2000 spotkań z publicznością. – Tylko u Wojewódzkiego jeszcze nie byłem – śmieje się.
Kluby i Kongresy
Krajowy Klub Iluzjonistów (KKI) jest organizacją działającą w Polsce już prawie czterdzieści lat. Klub jest zrzeszony w Światowej Federacji Stowarzyszeń Iluzjonistycznych w Hadze. KKI wydawał własne czasopismo „Hokus Pokus”, którego redaktorem i autorem tekstów przez ponad trzydzieści lat był Jerzy „Caroni” Mecwaldowski.
Sam Caroni, który zmarł miesiąc temu, był niewątpliwym guru polskich czarodziei. Współtwórca KKI, autor kilku książek o iluzji, nauczyciel przodujących obecnie polskich czarodziei oraz laureat wielu medali, m.in. Zasłużonego Działacza Kultury czy Orderu Odrodzenia Polski.
Co roku Krajowy Klub Iluzjonistów organizuje kongres, na który zjeżdżają się międzynarodowe gwiazdy „sprzedające” patenty i pomysły na swoje triki, odbywa się przegląd konkursowy. W tym roku miał odbyć się 34. Kongres Iluzjonistów, który jednak nie uzyskał dofinansowania od miasta Łodzi i organizatorzy ze względów niezależnych od siebie zostali zmuszeni do rezygnacji z przedsięwzięcia.
Jednak nie ma tego złego, co by z kapelusza nie wypadło – iluzja w Polsce wciąż jest tematem nie do końca zbadanym, lekko pomijanym przez media głównego nurtu. Ale może to i dobrze? W końcu nie ma nic lepszego niż szczypta tajemnicy!