Rok 2020 jednym z najgorętszych w historii. Zmierzamy w kierunku katastrofy klimatycznej
Bartosz Świderski
16 stycznia 2021, 08:29·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 stycznia 2021, 08:29
Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) zestawiła dane z największych baz danych. Wynika z nich, że miniony rok był jednym z dwóch najgorętszych w historii pomiarów temperatury zaraz obok 2016. Tyle że 2020 i tak "ochłodziły" dwa czynniki. Na alarm bije sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Reklama.
Średnia temperatura w 2020 roku wynosiła 14,9 stopnia Celsjusza. Wydaje się mało? Nie jeśli weźmiemy pod uwagę obszary arktyczne. To o około 1,2 stopnia więcej niż średnia roczna temperatura z lat 1850 – 1900.
Porozumienie klimatycznie podpisane w Paryżu w 2015 roku miało zapobiegać wychyleniom większym niż 1,5 stopnia, które mogą doprowadzić do katastrofy ekologicznej.
Najnowsze pomiary pokazują, że idzie nam nie za dobrze tym bardziej, że rekordowe ocieplenie w 2020 roku stwierdzono nawet pomimo ponadprzeciętnego obniżenia temperatury pod koniec roku.
Mowa tu o zjawisku oceanicznym zwanym La Nina występującym na Pacyfiku. To anomalia pogodowa, która prowadzi do obniżenia i utrzymania się temperatury niższej niż standardowa na powierzchni wody.
Nie bez znaczenia jest też pandemia koronawirusa, która obniżyła emisję dwutlenku węgla do atmosfery, jako że wiązała się z licznymi obostrzeniami w transporcie i przemieszczaniu się.
– Zmiany klimatyczne powodowane przez człowieka zaczynają przypominać swoją potęgą siły natury – skomentował wynik pomiarów sekretarz generalny Światowej Organizacji Meteorologicznej Petteri Taalas.
Niepokój wyraził też sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, którego zdaniem zmierzamy w kierunku katastrofalnego wzrostu średniej temperatury od 3 do 5 stopni jeszcze w XXI wieku.