Jako piłkarz dwukrotnie wygrywał Ligę Mistrzów i zagrał ponad 50 spotkań w silnej reprezentacji Portugalii. Jako trener zwiedził siedem państw, dwa razy sięgał po krajowe mistrzostwo i zaliczył kilka sezonów w europejskich pucharach. Mimo to jego wybór budzi pewne wątpliwości. Przedstawiamy Paulo Sousę, nowego selekcjonera reprezentacji Polski.
Informacja o tym, że Paulo Sousa zostanie nowym trenerem kadry wyszła od słynnego włoskiego dziennikarza Gianluci Di Marzio. Początkowo zdementował ją Tomasz Włodarczyk, który później przyznał jednak, że Portugalczyk jest faworytem do objęcia posady po Jerzym Brzęczku. W dodatku okazało się, iż agent Sousy jest w Warszawie.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej Zbigniew Boniek potwierdził, że Portugalczyk będzie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Przyjrzyjmy się zatem jego sylwetce.
Zwycięzca Ligi Mistrzów w Płocku
Jako piłkarz Sousa odnosił sukcesy do jakich w roli trenera – przynajmniej na razie – nawet się nie zbliżył. W barwach Juventusu Turyn zdobył mistrzostwo i puchar Włoch, a w sezonie 1995/96 triumfował w Lidze Mistrzów. Osiągnięcie to powtórzył rok później, wtedy po najcenniejsze trofeum w europejskim futbolu sięgnął jako zawodnik Borussi Dortmund.
W trakcie swojej bogatej kariery zakładał też koszulkę Benfiki Lizbona, Interu Mediolan, Parmy czy Panathinaikosu Ateny. Ciekawostka: w 2000 roku jako zawodnik greckiej drużyny przyjechał do Płocka (stadion przy ul. Konwiktorskiej nie spełniał wymogów UEFA) na mecz eliminacji Ligi Mistrzów z Polonią Warszawa. W tamtym spotkaniu padł remis, ale w dwumeczu lepsi okazali się Grecy.
Sousa przez wiele lat był podstawowym graczem reprezentacji Portugalii. W drużynie narodowej rozegrał łącznie 51 spotkań.
Trenerski obieżyświat
Karierę trenerską Sousa rozpoczynał jako asystent portugalskiej kadry. Później przeniósł się do Wielkiej Brytanii, gdzie – już jako główny trener – prowadził Queens Park Rangers, Swansea oraz Leicester City. Marki nie najgorsze, ale trzeba zaznaczyć, że w trakcie kadencji Sousy wszystkie te zespoły grały na zapleczu Premier League.
Następnie Portugalczyk zakotwiczył na Węgrzech, a konkretnie w klubie Videoton, obecnie występującym pod nazwą Fehérvár FC. Tam spędził prawie dwa lata, wprowadzając Węgrów do fazy grupowej Ligi Europy, co samo w sobie było ogromnym sukcesem. A warto dodać, że drużyna Sousy wcale nie wystąpiła tam w roli chłopców do bicia. Awansu co prawda nie uzyskała, ale zwycięstwa z FC Basel i Sportingiem Lizbona to i tak duża sprawa.
Z Węgier Sousa trafił do Izraela, gdzie z Maccabi Tel Aviv sięgnął po krajowe mistrzostwo. Sukces ten powtórzył w ekipie, z którą w LE mierzył się dwa lata wcześniej – szwajcarskim Basel. W obu miejscach Portugalczyk zagrzał po jednym sezonie.
Lata 2015-2017 to okres w portfolio Sousy, który teoretycznie powinien budzić największy respekt. Potencjalny następca Brzęczka prowadził wtedy włoską Fiorentinę. Efekt? Przyzwoity, zwłaszcza w pierwszym sezonie. Wtedy drużyna z Florencji ukończyła rozgrywki ligowe na niezłym 5. miejscu. Rok później było już nieco gorzej – na finiszu sezonu Toskańczycy uplasowali się trzy pozycje niżej. W obu kampaniach zespół grał też w Lidze Europy, ale nie wychodził z grupy.
Pierwszą połowę roku 2018 Sousa spędził w chińskim Tianjin Quanjian. Jego rozbrat z Europą nie trwał jednak długa. W drugiej połowie roku podpisał kontrakt z francuskim Girondins Bordeaux. W tym miejscu pojawia się największa rysa na jego dotychczasowej trenerskiej karierze. W obu sezonach z Sousą za sterem Bordeaux kończyło rozgrywki w drugiej połowie tabeli. Takie wyniki były sporym rozczarowaniem i po sezonie 2019/20 podziękowano portugalskiemu trenerowi.
"Topornie, bez polotu i pomysłu"
Bez wątpienia mowa o szkoleniowcu z doświadczeniem nieporównywalnie większym niż Brzęczek czy nawet Adam Nawałka. Pewne obawy można jednak mieć. Po pierwsze, Sousa nigdy wcześniej nie prowadził samodzielnie kadry narodowej. W piłce klubowej jako trener funkcjonuje już ponad 10 lat, ale pytanie, czy poradzi sobie w reprezentacyjnych realiach. Praca z kadrą to jednak specyficzne wyzwanie.
Nieco niepokojąca jest też opinia, którą Sousie wystawił specjalizujący się w lidze francuskiej Michał Bojanowski. "Boże nie, proszę tylko nie to" – tak dziennikarz zareagował na informację o możliwym przejęciu polskiej kadry przez Portugalczyka.
"Jeden z najgorszych szkoleniowców Bordeaux w XXI wieku. Drużyna grała strasznie topornie, bez polotu i pomysłu – choć jakość piłkarzy nie pomagała" – uzasadnił swoje obawy Bojanowski. Pozostaje mieć nadzieję, że dwuletnia przygoda z Bordeaux była jedynie wypadkiem przy pracy.