– Chorzy są osobami naprawdę zdeformowanymi, po poważnych urazach. Boją się. Często nie wychodzą z domu, chyba że nocą – tak o pacjentach oczekujących na przeszczep twarzy mówi prof. Adam Maciejewski. Już niedługo lekarz, wraz z 60-osobowym zespołem, da im szansę na nowe życie.
Jak długo trwały przygotowania do przeprowadzenia pierwszego
przeszczepu twarzy w Polsce? prof. Adam Maciejewski: Zaczęliśmy około 2008 roku. Najpierw przygotowywaliśmy szeroką dokumentację i stronę merytoryczną przedsięwzięcia. Na prowadzenie przeszczepów w naszej placówce musiało wyrazić zgodę Ministerstwo Zdrowia. Pierwszym etapem były rozmowy z Poltransplantem i Krajową Radą Transplantacji oraz Komisją Bioetyczną. Równocześnie zespół przeprowadzał zabiegi przeszczepów twarzy na zwłokach.
Kiedy byliśmy już gotowi, złożyliśmy wniosek do Ministerstwa Zdrowia o zgodę na prowadzenie tych operacji oraz akredytację dla naszego ośrodka.
Dlaczego przeszczepy będą przeprowadzane właśnie w Centrum Onkologii w Gliwicach?
Do tej pory wykonaliśmy ponad 1800 zabiegów mikrochirurgicznych związanych z rekonstrukcją regionu głowy i szyi. Głównie były to operacje związane z usuwaniem tkanek nowotworowych z tego regionu. To bardzo rozległe, długie operacje, które dały nam taką praktykę, że dziś jesteśmy gotowi do przeprowadzenia przeszczepu. Nie ma drugiego ośrodka w Polsce, który mógłby to zrobić. Myślę, że w całej Europie jest ich zaledwie kilkanaście.
Instytut ma już zgodę ministerstwa. Ale czy będzie w stanie pokryć
koszty operacji?
Dokonaliśmy bardzo szczegółowych wyliczeń dotyczących postępowania przedoperacyjnego i samej operacji. Przeszczep będzie według nas kosztował 230 tys. zł. Na razie otrzymaliśmy zgodę ministerstwa na pokrycie kosztów jednego. Ta kwota nie obejmuje oczywiście wynagrodzeń zespołu.
Ilu osób potrzeba?
Cały zespół liczy ponad 60 osób. To jest ogromna procedura.
Kiedy wykonacie pierwszą operację?
Technicznie jesteśmy gotowi już teraz. Mamy zespół, sprzęt, fundusze. Wszystko jednak zależy od tego, czy pojawią się potencjalni biorcy przeszczepu. Musi być ich co najmniej kilku, bo biorcę trzeba dopasować do dawcy, który się pojawi. W tej chwili są już zgłoszeni chorzy kwalifikujący się do przeszczepu, ale wciąż rozwijamy ich bazę.
Chorzy zgłaszają się sami?
Na stronie internetowej przeszczeptwarzy.pl podane są dane kontaktowe. Wystarczy, że pacjent się zgłosi, a w kolejny wtorek zostanie umówiony na konsultację w centrum.
Jak biorca jest przygotowywany do przeszczepu?
Najpierw jest poddawany konsultacji psychologicznej i psychiatrycznej. Proszę pamiętać, że chorzy są osobami naprawdę zdeformowanymi, po poważnych urazach. Boją się. Często nie wychodzą z domu, chyba że nocą. Trzeba sprawdzić, jak taka osoba poradzi sobie z przeszczepem.
Później następuje kwalifikacja ze względu na stan zdrowia. Chory przechodzi szereg badań ogólnych, ale też wirusologicznych, bakteriologicznych. Podobne badania przechodzi też dawca.
Oczywiście ogromną rolę mają też względy etyczne. Dlatego przygotowując się do przeszczepu prosimy też rodzinę o wyrażenie na niego zgody.
Nawet jeśli dawca zgodził się na pobranie narządów do przeszczepu, zgoda rodziny jest potrzebna?
Tak, bo to bardzo delikatna materia. Taka praktyka jest stosowana w bardzo wielu ośrodkach. My, mając na względzie zagadnienia etyczne związane z przeszczepami, powołaliśmy w ramach zespołu osobną komórkę zajmującą się nimi.
Przeszczep twarzy działa na wyobraźnię. Czy biorca staje się po nim
podobny do dawcy?
Faktycznie, to bardzo częste pytanie. Na podstawie doświadczeń przeszczepów, które już wykonano, mogę zdecydowanie powiedzieć, że nie. Od dawcy pobierana jest jedynie powłoka tkanek miękkich, która zostaje później nałożona na kości twarzy biorcy.
Co dokładnie jest przeszczepiane?
Częstym błędem jest myślenie, że przeszczepiana jest jedynie skóra dawcy. To zdecydowanie bardziej skomplikowane, bo transplantacja obejmuje też: tkankę podskórną, mięśnie, naczynia, nerwy, śluzówki, elementy chrzęstne. Podczas operacji ta powłoka jest nie tylko nakładana na twarz, ale także spajana z nią.
Póki co nie będziemy przeszczepiać powieki, ani rzęs. Jest to element obarczony zbyt dużym ryzykiem.
Jak długo trwa taka operacja?
Około 25 godzin. To zależy od rozległości ubytków, od tego, co pobierane jest od dawcy. Inaczej będzie to wyglądało przy przeszczepie częściowym, inaczej przy całkowitym. W USA przeszczepy trwają nawet po 60 godzin, ale tam połączone są z rekonstrukcją stelaża twarzy w zakresie dolnego i środkowego piętra. My tego póki co nie będziemy robić. Na tym etapie nie mamy pozwalającego na to sprzętu, ani funduszy. Ale myślimy o tym w przyszłości.
Jakim pacjentom pomagają przeszczepy twarzy?
Głównie to ludzie po rozległych poparzeniach, nie tylko cieplnych, ale także chemicznych. Ale także to ofiary wypadków, w wyniku których ich twarz została zmiażdżona, ofiary postrzałów. Właściwie w grę nie wchodzą jedynie nowotwory złośliwe. Wtedy bowiem immunosupresja jest zbyt ryzykowna.
Ale przeszczep może nie przyjąć się też u pacjentów, którzy nie chorują. Co wtedy?
W takim wypadku wprowadzamy plan awaryjny. Rekonstruujemy twarz tak, aby wyglądała nie gorzej niż przed operacją. To swoiste credo tej operacji.