Rolą księżniczki Małgorzaty w "The Crown" zachwyciła widzów na całym świecie, za "Cząstki kobiety" otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na Festiwalu Filmowym w Wenecji, a przez krytyków nazywana jest "aktorką wybitną". Oto Vanessa Kirby, przyszła gwiazda Hollywood wielkiego formatu, która ma szansę w tym roku na Oscara.
Vanessa Kirby to obecnie jedna z najbardziej obiecujących młodych aktorek brytyjskich. Jest o niej coraz glośniej w Hollywood
32-latka grała księżniczkę Małgorzatę w serialu Netflixa "The Crown", a jej znakomita rola została doceniona – aktorka była m.in. nominowana do nagrody Emmy
Kirby gra kobietę, która boryka się ze śmiercią dzieka w filmie "Cząstki kobiety". Mówi się, że może dostać za tę rolę Oscara
Kim jest Vanessa Kirby, która zachwyca widzów i krytyków na całym świecie?
W "Cząstkach kobiety" zachwyca od pierwszej sceny. Nie każda aktorka miałaby odwagę wystąpić w filmie, którego pół godziny to emocjonalnie wstrząsająca oraz fizycznie wyczerpująca scena porodu – zwłaszcza jeśli nigdy nie rodziła. Vanessa Kirby nie dość, że się nie bała, to zagrała tak, że wszyscy mówią tylko o niej.
We wrześniu ubiegłego roku to 32-letnia Brytyjka opuściła Festiwal Filmowy w Wenecji z nagrodą dla najlepszej aktorki. – Mam nadzieję, że nasz film będzie początkiem dyskusji oraz wsparciem dla kobiet, rodzin i ojców, którzy stracili dzieci – mówiła we wzruszającej przemowie.
"Dzięki zwycięstwu w Wenecji Vanessa Kirba weszła do hollywoodzkiej rodziny królewskiej" – zawyrokował wówczas francuski serwis informacyjny France24, sprytnie nawiązując do roli, dzięki której aktorka zdobyła światową sławę – księżniczki Małgorzaty w "The Crown". Kim jest artystka, którą wielką karierę w Hollywood ma już w kieszeni?
"W szkole się nade mną znęcano"
Vanessa Kirby pochodzi z tak zwanego "dobrego domu". Wychowała się w zamożnej dzielnicy Londynu, tuż obok Wimbledonu, a przyjaciółmi jej rodziny była słynna aktorka Vanessa Redgrave i jej nieżyjący już brat, również aktor, Corin.
Rodzice Kirby nie byli jednak związani ze sztuką. Jej ojciec Roger Kirby to znany, emerytowany już chirurg, który specjalizuje się w operacjach prostaty i jest przewodniczącym Royal Society of Medicine. Matka, Jane Kirby, była wydawczynią popularnego magazynu "Country Living". Vanessa ma dwoje rodzeństwa: brata Joe, nauczyciela i autora książek, oraz siostrę Juliet, z którą jest bardzo związana i mieszka z nią w Tooting w południowym Londynie.
Aktorstwo pokochała jako dziecko. Sztuka była dla Vanessy radością i ucieczką od problemów, a dokładniej jednego – znęcania się, którego doświadczała w szkole. – To działo się regularnie i było dość okropne. Ostatniego dnia szkoły nauczyciel powiedział do mojej mamy: "Przetrwała, udało się jej", co oznaczało, że wiedział, co się dzieje – opowiadała szczerze w wywiadzie w "The Guardian" w 2018 roku.
Grając w spektaklach nie musiała bać się szkolnych tyranów i być czujna na każdym kroku. Mogła odpocząć, odetchnąć, odżyć. – To teatr sprawiał, że czułam się najbardziej żywa i byłam najbardziej sobą" – mówiła.
Kirby nie wstydzi się mówić o swoich doświadczeniach z przemocą szkolną, która nie jest obca wielu (za wielu) dzieciom i nastolatkom. Nie ukrywa, że znęcanie się równieśników wpłynęło na jej zdrowie. – Wciąż nie dotarłam do sedna sprawy, ale poważnie mnie to dotknęło. Chorowałam na tropikalną chorobę jelit, giardiozę, przez dwa lata leczyłam się i kursowałam po szpitalach. Myślę, że to wszystko było ze sobą powiązane – wyznała w tym samym roku w magazynie "Marie Claire".
Jednak Brytyjka uważa, że trudne wydarzenia z lat szkolnych miały też pozytywny skutek uboczny. – Kiedy patrzę wstecz, mam wrażenie, że dzięki tym trzem latom zyskałam pewien rodzaj empatii i emocjonalnego zrozumienia – stwierdziła.
Po szkole Kirby czekał duży cios. Nie dostała się do szkoły teatralnej Bristol Old Vic Theatre School w Bristolu w Anglii. Rozczarowana postanowiła zrobić sobie rok przerwy i spędziła go na podróżowaniu. Jednak kiedy po powrocie oferowano jej miejsce w szkole teatralnej London Academy of Music and Dramatic Art (LAMDA), Kirby... zrezygnowała.
Skąd taka decyzja? Przyszła gwiazda "The Crown" postanowiła kuć żelazo póki gorące i rozpoczęła współpracę z agencją aktorską. To był strzał w dziesiątkę – brytyjska scena szybko poznała się na talencie młodej aktorki.
W 2009 roku reżyser teatralny David Thacker oferował jej aż trzy główne role: w "All My Sons" Arthura Millera, "Upiorach" Henrika Ibsena i "Śnie nocy letniej" Williama Szekspira. Za pierwszą z tych sztuk zdobyła nagrodę dla wschodzącego talentu przyznawaną przez regionalną gazetę "Manchester Evening News".
Świat teatru stał przed nią otworem. W 2011 roku stanęła na jednej z najważniejszych londyńskich scen – National Theatre. Kirby grała w spektaklu za spektaklem, zawsze wybierała trudne role skomplikowanych kobiet, a krytycy teatralni nie mogli jej się nachwalić. Nazywano ją obiecującą debiutantką, niesamowitym młodym talentem. Po roli w "The Acid Test" Anyi Reiss w Royal Court Theatre dziennikarz "The Independent" napisał o niej wprost: "gwiazda".
W 2014 roku Vanessa Kirby zagrała Stellę w "Tramwaju zwanym pożądaniem" na deskach Young Vic u boku samej Gillian Anderson, gwiazdy "Z archiwum X" czy "Upadku", a później "Sex Education" i "The Crown" (była Margaret Thatcher w 4. sezonie). Nie obyło się bez zabawnego epizodu, który Kirby opowiedziała jako anegdotę w programie "The Graham Norton Show" – kiedy niosła Anderson tort urodzinowy, utknęła nogą... w scenie obrotowej.
Kuć żelazo, póki gorące
Kirby nie chciała ograniczać się do teatru. Postanowiła spróbować swoich sił w telewizji. Na małym ekranie zadebiutowała w serialu "Czas prawdy" w BBC, zagrała też w "Wielkich nadziejach" na podstawieści powieści Charlesa Dickensa, filmie telewizyjnym "Garderobiany" z gwiazdorską obsadą (Anthony Hopkins, Ian McKellen, Emily Watson) i "The Frankenstein Chronicles" z Seanem Beanem.
Twarz Kirby stawała się coraz bardziej rozpoznawalna. Nic dziwnego, że szybko upomniał się o nią świat filmu. W 2012 roku zagrała w kryminale "Ziemia jałowa" u boku Timothy'ego Spalla, a w 2013 – hitowej komedii "Czas na miłość" z Domhallem Gleesonem, Rachel McAdams i Billem Nighy.
Rok później zdobyła główną rolę w dramacie "Queen and Country", w którym zagrała u boku Calluma Turnera, z którym spotykała się później przez kilka lat. Pojawiła się w kinowym hicie "Everest" o dramatycznej wyprawie na najwyższy szczyt Ziemi, a jej nazwisko widniało obok takich sław, jak Keira Knightley, Jake Gyllenhall, Josh Brolin czy Robin Wright.
Kirby przyjęła nawet rolę w superprodukcji science-fiction "Jupiter: Intronizacja" sióstr Wachowskich (filmie, który miał być hitem, a był... kitem), ale wciąż czekała na przełom. I w końcu się go doczekała – w postaci serialu Netflixa.
Vanessa Kirby lśni w "The Crown"
W 2015 roku wszystko się zmieniło. Kirby otrzymała rolę, o jakiej aktorki mogłyby pomarzyć. Miała zagrać młodą księżniczkę Małgorzatę, siostrę królowej Elżbiety II, w serialu "The Crown" o rodzinie królewskiej.
Mało brakowało, a mogła jednak tej propozycji od Petera Morgana, twórcy "the Crown", nie otrzymać. A wszystko przez... samoopalacz. Przed kolejnym etapem castingu Kirby zaaplikowała sobie ten specyfik z okazji urodzinowego lunchu, a rezultatem był efekt – jak aktorka określiła go w programie "Late Night with Seth Meyers" – "fluorescencyjnych getrów piłkarskich".
– Przyszłam na mój test ekranowy i cała czwórka reżyserów oraz Peter Morgan, twórca, od razu popatrzyli na moje kostki. Miałam na sobie spódniczkę i patrzyli na nie przez jakieś 10 minut. W końcu Peter zapytał: "Słuchaj, co się stało z twoimi nogami?". To była bardzo szybko rozwijająca się, bardzo mocna, przemysłowa, sztuczna opalenizna. Szczerze mówiąc, myślę, że Peter przez całą godzinę bardziej patrzył na moje kostki, niż na moją twarz. Potem powiedział, że to prawie kosztowało mnie moją pracę – śmiała się.
Na szczęście katastrofa z opalenizną rozeszła się po kościach i... co było dalej, wiedzą dobrze wszyscy fani "The Crown". Serial Netflixa stał się fenomenem, który otrzymał morze nominacji i nagród, rodzina królewska na nowo stała się interesująca, a aktorzy w tym, Claire Foy czy Matt Smith, stali się gwiazdami. Wśród nich była oczywiście także Vanessa Kirby.
Krytycy nie mogli się nachwalić roli młodej aktorki, który mistrzowsko oddała burzliwe emocje, ciągłe wahania nastroju, depresyjne zagubienie i szalony hedonizm Małgorzaty, księżniczki, która z jednej strony uwielbiała być w centrum uwagi i nie znosiła żyć w cieniu siostry-królowej, a z drugiej zaciekle walczyła z ograniczeniami, jakie nakładała na nią konserwatywna rodzina królewska i uciekała przed paparazzi dla sportu.
Również widzowie pokochali aktorkę – stylową, o niezwykłej głębi spojrzenia, charyzmatyczną. Tworzyli jej fankluby, fanowskie filmy wideo, plakaty.
Za rolę księżniczki Małgorzaty w "The Crown" otrzymała nominację do brytyjskich nagród BAFTA, za swoją grę w drugim sezonie dzierżyła już w dłoniach statuetkę. O Kirby zrobiło się również głośno za oceanem (Amerykanie kochają "The Crown") – w 2018 roku otrzymała nominację do słynnych telewizyjnych nagród Emmy. Pokonała ją Thandie Newton za "Westworld".
W trzecim sezonie, który pojawił się na Netflixie w 2019 roku, Vanessa Kirby – tak jak większość obsady – musiała przekazać swoją rolę starszej następczyni. Przekazała ją nie byle komu, bo samej Helenie Bonham-Carter. I mimo że Bonham-Carter to światowa gwiazda kina, niektórzy fani wciąż tęsknią za młodą księżniczką Małgorzatą i twierdzą, że "Vanessa była lepsza".
Będzie Oscar za 'Cząstki kobiety"?
Po "The Crown" wszystko się zmieniło. Vanessa Kirby stała się gwiazdą. Grzechem byłoby, gdyby tej szansy nie wykorzystała i wykorzystała ją z przytupem. Aktorka, która stawiała pierwsze kroki w teatrze, zwróciła się w stronę Hollywood i – w odróżnieniu od wielu gwiazd teatralnych – nie bała się amerykańskich blockbusterów. I to blockbusterów przez duże "b".
W 2018 roku zagrała w szóstym filmie z serii "Mission Impossible" – "Mission: Impossible – Fallout" u boku Toma Cruise'a, Henry'ego Cavilla i Aleca Baldwina. Na "szóstce" zresztą nie poprzestanie, bo pojawi się też w części siódmej i ósmej. Najwyraźniej Kirby polubiła kino akcji, bo była również gwiazdą spin-offu "Szybkich i wściekłych" – "Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw".
I oczywiście "Cząstki kobiety", filmowa adaptacja sztuki teatralnej Katy Wéber, którą można było oglądać w teatrze TR Warszawa. To teatralne pochodzenie filmu Kornéla Mundruczó (również reżysera polskiego spektaklu) było dla Kirby szczególnie nęcące. Jak wyjawiła w "The New York Times", długo szukała wymagającej, filmowej roli-wyzwania, podobnej do tych, które odgrywała na scenach brytyjskich teatrów.
– To było przerażające, bo nie chciałam zawieść kobiet. Byłam jeszcze bardziej przerażona, gdy uświadomiłam sobie, że spoczywa na mnie odpowiedzialność pokazania porodu, takim jaki jest, nawet inaczej niż w filmach dokumentalnych – wyjawiła.
Kirby podeszła do swojej roli poważnie. W jednym z londyńskich szpitali rozmawiała z kobietami, które urodziły dzieci i które poroniły, z położnymi i ginekologami. Jedna z cieżarnych pacjentek, która właśnie jechała na porodówkę, pozwoliła Kirby być przy jej porodzie. – Oglądanie 6-godzinnego powodu głęboko mnie zmieniło. Chłonęłam każdą sekundę, którą przeżywała ta kobieta – opowiadała w "New York Timesie".
Poświęcenie się opłaciło. Kirby nie tylko zdobyła doświadczenie, które nazywa "najlepszym doświadczeniem aktorskim, jakie miała", ale położyła u swoich stóp i krytyków, i widzów. A teraz ma szansę na nominację do Oscara. Wymienia się ją wśród Frances McDormand ("Nomadland"), Violi Davis ("Ma Rainey's Black Bottom"), Carey Mulligan ("Obiecująca. Młoda. Kobieta") czy Sophii Loren ("Życie przed sobą").
Zdaniem ludzi ze świata filmu nominację za "Cząstki kobiety" Vanessa Kirby ma w kieszeni. Zamieni ją na złotą statuetkę? Tego dowiemy się 25 kwietnia. Jednak obojętnie, co się stanie, jedno jest pewne: kariera Kirby dopiero się rozkręca, a oscarowych nominacji będzie więcej.