Pytania rozbrzmiewają w domach, na Facebooku, na szkolnych zebraniach, wszędzie. – Czy państwo coś wiecie? Jesteście bliżej ministerstwa niż my, znacie plany? – zapytała znajoma mama nauczycielkę. – Nic nie wiemy. Tak samo czekamy. Nikt nic nie wie – usłyszała. Kiedy dzieci wrócą do szkół? Rząd nie podaje żadnych konkretów. A irytacja rośnie.
– Jest szansa, że uczniowie wrócą w lutym do szkół – zapowiedział szef MEN. Minister Czarnek zaprzeczył jednak, że mogłoby to nastąpić 1 lutego.
Żadna konkretna decyzja jeszcze nie zapadła. – Bardzo irytuje ta niepewność. Wracamy, nie wracamy.... Siedzimy jak na szpilkach i nie wiemy, czego się spodziewać – mówi jeden z nauczycieli.
Uczniowie i rodzice są zdezorientowani. Również narzekają na brak konkretów.
Część uczniów nie może doczekać się powrotu do szkoły, ale część wręcz przeciwnie – marzy, by termin powrotu maksymalnie się oddalał, a nawet, by nigdy się nie pojawił. Każde doniesienie rządu w tej sprawie stawia wszystkich na równe nogi i wywołuje skrajne emocje. Albo ciarki i stres, że to już. Albo radość i ekscytację, że wreszcie.
Tyle że z tych doniesień wciąż dla nikogo nic nie wynika. Wciąż nic nie wiemy i gra na emocjach zaczyna się od nowa. "Serio, zaczęłam się stresować, że w lutym wrócimy do szkół", "To jest potwierdzone czy coś? Nie wiem co się dzieje", "Oby nie, oby nie, proszę", "Nie mogę się już doczekać" – reagują młodzi użytkownicy Twittera.
Jest szansa na powrót do szkół w lutym?
W ostatnich dniach pojawił się właśnie hipotetyczny termin lutowy. – Jest szansa, że uczniowie wrócą w lutym do szkół. W perspektywie tygodnia do dwóch będziemy podejmować decyzję o powrocie w pierwszej kolejności ósmoklasistów i maturzystów być może w systemie hybrydowym – zapowiedział 21 stycznia minister Przemysław Czarnek.
25 stycznia mówił o tym wiceszef MEN Tomasz Rzymkowski: – W lutym jest szansa na powrót do szkół większej liczby uczniów. Na razie analizujemy sytuację epidemiologiczną. Trzeba poczekać na wyniki pandemiczne jeszcze dobę lub dwie. Będziemy głęboko analizowali możliwość rozszerzenia otwarcia szkół o kolejne klasy. Może to nastąpić naprawdę bardzo szybko.
Jak szybko? Kiedy w lutym? Internauci żartują, że 30 lutego. "Rząd od 3 nocy obraduje, czy dzieci mają wrócić do szkoły 30 lutego, czy 31 lutego. Decyzja ma być podjęta 29 lutego" – kpi rodzic na jednej z facebookowych grup. "Ja stawiam na 35 maja", "Powrót uczniów do szkół może nastąpić bardzo szybko. Szczegóły podamy w najbliższych latach" – odpowiedzieli mu inni.
Jak wszystko na to wskazuje, mowa i tak jedynie o ósmoklasistach i maturzystach.
Pojawiło się pytanie, czy starsi uczniowie mogliby wrócić do szkoły już 1 lutego, ale minister Czarnek zdecydowanie zaprzeczył.
– Przypominam, że klasy I-III pracują już w trybie stacjonarnym, więc i tak mamy duży powrót do szkół. Tym niemniej, na dziś nie ma decyzji, aby w kolejnym tygodniu również starsi uczniowie wracali na stałe do szkół – powiedział 25 stycznia na antenie Telewizji Republika.
26 stycznia rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz również przyznał, że decyzja o tym, kiedy uczniowie wrócą do szkół, jeszcze nie zapadła.
Rodzice się denerwują
Część rodziców traci już cierpliwość. Oczywiście ewentualna decyzja o powrocie z pewnością wzbudzi kontrowersje. Część będzie zadowolona, część nie. Ale teraz nawet nie o to chodzi. Chodzi o konkretne komunikaty i plany, które wielu chciałoby usłyszeć. Mimo różnych zapewnień i zapowiedzi rządu wciąż nie wiadomo, na czym stoimy.
Na grupach i w komentarzach rodzice piszą o zmarnowanym roku, o zaległościach dzieci i strachu o ich przyszłość. "Wkurza mnie to, że ciągle od rządu słyszę: "oby", "mamy nadzieję", "myślimy, że", "chcielibyśmy, aby" – żadnych konkretów. Jesteśmy – jako nauczyciele i uczniowie, i rodzice – w ciągłym zawieszeniu, bo każdego dnia może być inna decyzja. Jakaś paranoja..." – denerwuje się na Facebooku jeden z rodziców.
Część alarmuje, że np. uczniowie II klas liceów – ostatni rocznik gimnazjów – zaraz połowę całej edukacji w LO spędzą na zdalnym nauczaniu. A za rok matura.
"Nie wierzę w to, że wrócą do końca roku szkolnego" – reagują inni.
Wszyscy są już pogubieni, zdezorientowani i zmęczeni.
Brakuje konkretnej informacji
Przypomnijmy, 18 stycznia do szkoły wrócili jedynie uczniowie klas I-III. Ale co z resztą uczniów?
– Czujemy się zignorowani. Nikt nie podaje żadnych konkretów. Wolałabym, żeby powiedzieli do nas: Nie nastawiajcie się jeszcze na powrót. Najpierw 8 klasy i maturzyści, wy może na przykład w marcu. Albo: szykujcie się, bo za dwa tygodnie wracacie. Te wszystkie zapowiedzi tylko nas denerwują, bo nic z nich nie wynika. Jedni się nimi stresują, a inni niepotrzebnie cieszą. A potem i tak jest bez zmian – słyszę od jednej licealistki.
W środowisku nauczycielskim emocje nie są mniejsze. – Ja już jestem bardzo podirytowany tym wszystkim, szczególnie tym, że nie ma jasnej decyzji. Bardzo irytuje ta niepewność. Wracamy, nie wracamy.... Tak naprawdę nic nie wiadomo. Wszyscy, nie tylko nauczyciele, bo dla rodziców to też bardzo ważna kwestia, siedzimy jak na szpilkach i nie wiemy, czego się spodziewać. Przecież to też jest kwestia zorganizowania sobie pracy, życia. Nie chodzi o to, żeby dowiedzieć się o tym z dnia na dzień. To jest niepoważne, nieodpowiedzialne i nie liczące się z ludźmi – ocenia w rozmowie z naTemat Artur Sierawski, nauczyciel z Warszawy, związany z grupą Superbelfrzy RP i Historyk w internetach.
Nauczyciele mówią o marcu
On chciałby usłyszeć konkrety. – Żeby jasno powiedziano, że sytuacja jest taka jaka jest, nie wracamy teraz i przedłużamy zdalne nauczanie np. do tego i tego marca. I tego dnia będzie kolejna decyzja. A tak my ciągle czekamy na jakąś konferencję. Przyznam, że każdą oglądam, zastanawiam się, czy będzie decyzja, czy nie. I to jest bardzo irytujące, że jej nie ma. Dyrektorzy powinni wiedzieć wcześniej, żeby się zabezpieczyć – mówi.
W środowisku nauczycielskim, jak słyszę, raczej mówiło się o marcu, ale taki był przekaz poczty pantoflowej. – Żadnych odgórnych informacji na zasadzie: "szykujcie się, bo wracamy", nie było. Raczej wszyscy twierdzą, że szybko nie wrócimy. Może to być marzec, kwiecień, a może po świętach – spekuluje nasz rozmówca.
Oczywiście sytuacji pandemicznej nikt nie przewidzi. Może zmienić się w każdej chwili. W listopadzie ubiegłego roku minister zdrowia Adam Niedzielski twierdził na przykład, że według niego powrót do normalnej formy edukacji mógłby nastąpić, jeśli liczba dziennych zachorowań spadłaby poniżej 15 tys.
26 stycznia potwierdzono 4 604 nowe zakażenia koronawirusem i od tygodni słyszymy, że powrót do szkół jest uzależniony od liczby zakażeń i od tego, jak epidemiolodzy ocenią dynamikę rozwoju pandemii. Pytanie, kiedy to nastąpi.
"Absolutnie zaprzeczam tej informacji. Wszystko zależy od tego, jak epidemiolodzy i wirusolodzy określą zagrożenie koronawirusem i chorobą COVID-19. Mamy pewną stabilizację w Polsce, to prawda. To wszystko dzięki ograniczeniom i przestrzeganiu ich przez społeczeństwo". Czytaj więcej