Dominique Strauss-Kahn nie zostanie skazany za udział w zbiorowym gwałcie na belgijskiej prostytutce. Kobieta wycofała swoje zarzuty, zmieniając słowo "gwałt" na "seksualną zabawę". Pojawiają się głosy, że została zastraszona.
Dominique Strauss-Kahn, były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, nie odpowie za sprawę domniemanego udziału w zbiorowym gwałcie na belgijskiej prostytutce. 26-letnia Marion zaprzeczyła swoim wcześniejszym zeznaniom, w którym oskarżała Strauss-Kahna. Odmówiła zeznań i przesłała do prokuratury list, w którym sprostowała swoje zarzuty. Słowo "gwałt" zamieniła na "seksualną zabawę". Dodała też, że nie pamięta dobrze tych wydarzeń.
Jak podaje serwis RMF24, śledztwo toczące się od maja zostało umorzone. Pojawiają się jednak podejrzenia, że prostytutka została zastraszona i dlatego wycofała swoje oskarżenia.
Stręczycielstwo w hotelu Carlton
DSK nie zazna jednak jeszcze spokoju. Przeciw niemu toczy się jeszcze inne postępowanie, dotyczące stręczycielstwa. Prokuratura podejrzewa, że Strauss-Kahn miał swój udział w międzynarodowej siatce stręczycieli, która zatrudniała prostytutki, nie zawsze pełnoletnie, na imprezy hotelu Carlton we francuskim Lille. Dodatkowo organizowane były tzw. "libertyńskie wieczory" z udziałem przedstawicieli lokalnej władzy.
Prokuratura podejrzewa, że były one finansowane z publicznych funduszy. Sprawa wyszła na jaw, gdy w ręce policji wpadł Dominique Alderwiereld, domniemany boss siatki i właściciel domów publicznych. Strauss-Kahnowi grozi 7 lat więzienia. Polityk nie przyznaje się do zarzutów twierdząc, że nie wiedział, iż kobiety obecne na tych imprezach były prostytutkami.
Pokojówka
Dominique Strauss-Kahn miał być faworytem prezydenckich wyborów we Francji. Jednak w krótkim czasie ujawniono kilka seksskandali z jego domniemanym udziałem. Obrazu polityka dopełnia jeszcze jeden zarzut na tle seksualnym, który umorzono. Dominique Strauss-Kahn miał zgwałcić pokojówkę jednego z nowojorskich hoteli Nafissatou Diallo. Ta sprawa pozbawiła Strauss-Kahna posady szefa MFW.