Klubowe MŚ: Robert Lewandowski może zapisać się w historii

Dwie bramki Roberta Lewandowskiego w półfinale klubowych MŚ przeciwko Al-Ahly Kair (2:0) były jego pierwszymi trafieniami w tych rozgrywkach, bo polski snajper zagrał w nich po raz pierwszy w karierze. Nie jest jednak liderem strzelców KMŚ, bo Francuz Andre-Pierre Gignac trafiał dla swoich Tigres w meczu ćwierćfinałowym - dwa razy (Bayern miał wolny los) oraz półfinale - raz, na wagę awansu. Obaj zapewnili swoim drużynom występ w finale, obaj mają ochotę na koronę króla strzelców rywalizacji.

Faworytem, podobnie jak całego finału, będzie najlepszy piłkarz świata 2020 roku i kapitan reprezentacji Polski. Lewandowski to etatowy król strzelców Bundesligi, w ostatnim sezonie także Ligi Mistrzów i Pucharu Niemiec. By wyprzedzić Gignaca i sięgnąć po kolejny tytuł króla strzelców, musi na listę strzelców wpisać się dwukrotnie. Francuz tym razem stawi czoła defensywie najlepszej drużyny Ligi Mistrzów i o poprawienie dorobku będzie mu o wiele trudniej, niż "Lewemu". Ten zagrał jednak w KMŚ jedno spotkanie mniej, więc w finale szanse się wyrównają.

Pojedynek snajperów jest jednym z głównych motywów czwartkowej rywalizacji. Jeszcze przed meczem wiadomo, że będzie to finał, który przejdzie do historii. Jeśli zwycięży Bayern Monachium, wówczas wywalczy szóste (z sześciu do zdobycia) trofeum w sezonie 2019/2020 (KMŚ 2020 przez pandemię zostały przełożone właśnie na początek lutego). Bawarczycy wyrównają tym samym niesamowity rekord Barcelony i Josepa Guardioli z 2010 roku i staną się nieśmiertelni. Jeśli po triumf sięgnie meksykańska rewelacja, będzie to największa sensacja w historii klubowych MŚ. Tigres UANL już odprawili faworytów z Palmeiras Sao Paulo, czy stać ich na powstrzymanie mistrzów Niemiec?

Odpowiedź poznamy już w czwartek. Początek starcia Bayern Monachium - Tigres UANL o godzinie 19.00. Transmisja w TVP Sport.