Rodzina i znajomi Katarzyny W., która została odnaleziona ciężko ranna obok swoich nieżywych synków, nie wierzą, że to kobieta dokonała tej zbrodni. "Fakt" dotarł do wypowiedzi rodziny i sąsiadów, które mogą wskazywać, że to 37-latka była ofiarą tragedii w Turzanach.
Do tragedii w Turzanach doszło 5 lutego. Po powrocie do domu mąż kobiety odnalazł ją i zakrwawione ciała swoich dwóch synów. 3-letni Janek i 5-letni Wojtuś nie żyli. Ich matka była ciężko ranna, ale po przewiezieniu do szpitala udało się ją uratować. W tej chwili jest w stanie, który nie pozwala na jej przesłuchanie.
Policja podejrzewa, że to 37-letnia Katarzyna W. zamordowała swoje dzieci, a następnie próbowała popełnić samobójstwo. Rodzina i znajomi nie mogą jednak uwierzyć w taką wersję wydarzeń. Wskazują, że kobieta była w trudnej sytuacji rodzinnej. Jak wyglądało jej małżeństwo, opisuje przyjaciółka kobiety, Alina.
– W domu miała ciężko. Teściowa wiecznie ją poniżała. Mąż i teściowa wykańczali ją psychicznie. Skoro jej mąż i jego matka mają czyste sumienie to dlaczego uciekają przed ludźmi. On zapomniał, że ożenił się z Kasią, a nie z matką i jeżeli Kasia leczyła się i było jej ciężko, to powinna mieć w nim wsparcie – mówiła "Faktowi".
"Aborcjonizm w pigułce". Tak Kaja Godek skomentowała tragiczną śmierć chłopców w TurzanachCzytaj więcej
Gazeta podaje też, że podobne zdanie na ten temat mają sąsiedzi rodziny. Kobieta zajmowała się dziećmi, gdy mąż pracował. W domu była jeszcze teściowa, również wtedy kiedy miało dojść do zbrodni. Najbliżsi Katarzyny W. nie są w stanie uwierzyć, że mogłaby zabić swoje dzieci.
– Nie wierzymy, że Kasia coś takiego zrobiła. Przecież nie była w domu sama. To Kasia mogła być ofiarą – powiedziała Kamila, siostra Kasi.