Podróżnik Aleksander Doba zmarł podczas wspinaczki na szczyt Kilimandżaro. Organizator tej wyprawy – założyciel Klubu Podróżników Soliści Łukasz Nowak– w rozmowie z Polsat News podał nowe informacje ws. śmierci 74-latka. Dodał, że przyczyną zgonu mógł być zawał serca.
Łukasz Nowak przekazał, że podczas wspinaczki na Kilimandżaro grupa, wraz z którą wspinał się Aleksander Doba, podzieliła się na mniejsze podgrupy. Słynny podróżnik szedł z dwoma przewodnikami. Czuł się podobno dobrze, nie miał objawów choroby wysokościowej. W okolicach pierwszego z trzech wierzchołków szczytu spotkało go trzech innych zdobywców.
– Rozmawiali z nim, jak się czuje. Mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał "Afryka dzika" i że jest szczęśliwy, chciał zdobyć szczyt – relacjonował Nowak. – Olek zdobył szczyt o godz. 11 w poniedziałek. Przed wykonaniem zdjęcia poprosił o chwilę odpoczynku. Później stracił przytomność, a zaraz później funkcje życiowe – dodał.
Wyjaśnił, że przewodnicy od razu podjęli reanimację, niestety nieskuteczną. Ciało Doby zostało zabezpieczone i zniesione do położonego niżej obozu, a następnie przetransportowane do miejscowego szpitala.
Lekarze nie podali jeszcze przyczyny zgonu. – W takich sytuacjach bywa to zawał serca, ale nie chcemy spekulować – zaznaczył Nowak.
Doba był uznawany za jednego z najsłynniejszych polskich podróżników. Jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki. W 2015 roku "National Geographic" uznało go "Podróżnikiem Roku", został też odznaczony Krzyżem Kwalerskim Orderu Odrodzenia Polski.