Nowy raport Ministerstwa Zdrowia potwierdził, że mamy najwyższy przyrost zachorowań na COVID-19 od wielu tygodni. Niepokojąca sytuacja jest zwłaszcza w województwie warmińsko-mazurskim. W Nidzicy padł rekord najwyższego wskaźnika zachorowań na 10 tys. mieszkańców. Dlaczego? Co tam się dzieje?
Według raportu Ministerstwa Zdrowia z 24 lutego w województwie warmińsko-mazurskim zanotowano 970 nowych przypadków COVID-19.
W Nidzicy zanotowano najwyższy wskaźnik zachorowań na 10 tys. mieszkańców, do końca tygodnia zamknięto szkoły.
Skąd wzrost zachorowań? – Jesteśmy już zmęczeni obostrzeniami i sami luzujemy dyscyplinę. Ze zgrozą patrzę na wiele osób, które chodzą bez masek. Pojawiły się też mutacje wirusa – mówi nam warmińsko-mazurski inspektor sanitarny Janusz Dzisko.
– Jest źle. Mamy dynamiczny wzrost zachorowań i liczba przypadków praktycznie z dnia na dzień rośnie. Oczywiście poza weekendem. Mieliśmy 700 przypadków, pan minister zdrowia na pewno zaraportuje dziś dużo więcej. Wzrost jest ewidentny. Rośnie nam również liczba zgonów – mówił rano na Temat warmińsko-mazurski inspektor sanitarny Janusz Dzisko. W ciągu dwóch dób zmarły 32 osoby.
Gdy rozmawialiśmy, nie znane były jeszcze oficjalne statystki. Wszyscy czekali też na konferencję przedstawicieli rządu w sprawie nowych obostrzeń. Jednak zewsząd dochodziły sygnały, że właśnie w województwie warmińsko-mazurskimpadają rekordy zachorowań i sytuacja jest fatalna. Jeden z dziennikarzy doniósł nawet nieoficjalnie, że obostrzenia w województwie mają wrócić od soboty do stanu sprzed 12 lutego.
"Źle już było, teraz jest bardzo źle. Czy minister użyje młotka wobec nas?" – pytał na Facebooku Igor Hrywna z "Gazety Olsztyńskiej".
Gdzie na Warmii i Mazurach jest najgorzej
Środowy raport Ministerstwa Zdrowia tylko potwierdził znaczny wzrost – w ciągu ostatniej doby w całym województwie warmińsko-mazurskim zanotowano 970 nowych przypadków COVID-19. Warmia i Mazury znalazły się na czwartym miejscu pod względem liczby zakażeń w kraju.
– To jest kwestia tygodnia, może 10 dni, gdy pojawiły się tendencje wskazujące na wzrost. Jeszcze dwa tygodnie temu mieliśmy 300-350 przypadków – mówi dyr. Dzisko. Gdzie sytuacja jest najgorsza?
Od kilku dni słychać zwłaszcza o poważnej sytuacji w Nidzicy.
"Już 18 lutego mówiły o nas niemal wszystkie telewizje, podając że w Nidzicy jest najwyższy wskaźnik zachorowań na 10 tys. mieszkańców. Wynosił on 15,27. Jednak najwyższy wskaźnik w Polsce mieliśmy dzień później. Wynosił on aż 18,01. Dziś znowu wróciliśmy na niechlubny najwyższy stopień podium" – donosiła "Gazeta Olsztyńska".
– Patrząc na Nidzicę, która ma ok. 50-60 zachorowań na dobę, a jest to jeden z mniejszych powiatów demograficznie, to jest to bardzo wysoka liczba. Te wskaźniki są najwyższe w kraju. Niepokoi nas teraz sytuacja w Bartoszycach. Tam w ostatnich dniach również mamy ponad 50 zachorowań dziennie. I oczywiście Olsztyn i powiat olsztyński, w których jest 300-400 przypadków. Patrząc na wskaźniki przynajmniej te trzy powiaty na terenie naszego województwa są w czołówce kraju – wymienia inspektor Dzisko.
Na tej mapie te trzy powiaty zaznaczone są na czarno:
Nidzica liczy 14 tys. mieszkańców. W związku z sytuacją, decyzją burmistrza miasta i sanepidu, od początku tygodnia szkoły przeszły na nauczanie zdalne. – W ubiegłym tygodniu Nidzica znalazła się na niechlubnym pierwszym miejscu w Polsce pod względem zachorowalności na 10.000 mieszkańców – tłumaczył decyzję burmistrza Jacek Kosmala.
– Nie jestem zadowolony z tego, że tak jest. Wolałbym, żeby szkoły funkcjonowały normalnie, ale na dzień dzisiejszy mamy ponad 30 nauczycieli chorych i 3 leży w szpitalu. Poza tym rodzice zaczęli przyprowadzać dzieci, które miały wyraźne symptomy choroby. Żeby ochronić zdrowe dzieci musieliśmy podjąć taką decyzję. Zobaczymy jaki będzie efekt — informował.
"Sytuacja jest naprawdę trudna, dlatego zwracam się z gorącym apelem o wzajemną odpowiedzialność, dzięki której możemy uchronić siebie oraz naszych bliskich. Niech to będzie nasz obywatelski obowiązek" — apelował również starosta nidzicki Marcin Paliński.
A w Bartoszycach dziś ustawiła się długa kolejka do zrobienia testu, "W związku z rosnącą lawinowo liczbą zakażeń COVID w powiecie, do punktu badań utworzyła się niespotykana dotąd kolejka. Znajdujący się na miejscu policjanci kierują ruchem" – informuje "Goniec Bartoszycki".
Przyczyny wzrostu zachorowań
Skąd taki wzrost zachorowań? – Myślę, że przyczyn jest kilka. Pierwsza jest taka, że jesteśmy już zmęczeni obostrzeniami i sami luzujemy dyscyplinę. Ze zgrozą patrzę na wiele osób, które chodzą bez masek. W momencie, gdy próbujemy zwrócić tym osobom uwagę, niestety wywołuje to agresję – mówi Janusz Dzisko.
Podaje przykład: – Taksówkarze olsztyńscy zwrócili się do mnie z prośbą, abym im pomógł. Jak wiadomo, osoba chora, która zdradza objawy infekcji, kontaktuje się ze swoim lekarzem albo korzysta z teleporady. Lekarz wypisuje zlecenie na badanie, czyli pacjent powinien się zbadać w namiocie wymazowym. Co robi pacjent? Wzywa taksówkę. Taksówkarz wiezie go pod namiot, ze zgrozą stwierdzając, że wiezie pacjenta podejrzanego o zakażenie. To najlepszy dowód, że nie potrafimy się zachować.
Druga prawdopodobna przyczyna to pojawienie się mutacji wirusa, które są bardziej agresywne i zakaźne. – A to, w połączeniu z naszym zachowaniem, być może wywołuje wzrost zachorowań – tłumaczy mój rozmówca.
Ile zachorowań tzw. brytyjskim wirusem
Właśnie tu, w województwie warmińsko-mazurskim, 23 lutego poinformowano, że w 70 proc. losowo wybranych 24 próbkach wymazów wykryto brytyjską, bardziej zakaźną wersję wirusa. "Wyniki zaskoczyły epidemiologów. Średnia krajowa tej mutacji wynosi w Polsce 10,4 proc." – podała Polska Agencja Prasowa.
– Laboratorium wojewódzkiej stacji w Olsztynie jako pierwsze spośród laboratoriów sanepidowskich podjęło takie wyzwanie i prowadzimy taką diagnostykę. Pobraliśmy losowo 24 próbki z powiatu olsztyńskiego, elbląskiego i trochę z Elbląga. Nie jest to ilość próbek reprezentatywna dla województwa, bo zakres był niewielki. Spośród 24 próbek w 16 potwierdziliśmy brytyjską mutację wirusa. 17 próbka w dalszym ciągu jest w analizie – informuje inspektor.
– Tzw. brytyjski wirus szerzy się dużo szybciej. Jest bardziej zakaźny. Natomiast, żeby powiedzieć, czy on zdominował nasze województwo, powinniśmy zrobić coś takiego jak mapowanie, do czego się przymierzamy. W przyszłym tygodniu będziemy pobierać próbki dodatnie od pacjentów z całego województwa, wtedy będę mógł powiedzieć, czy wirus jest w Gołdapi, Nowym Mieście, Elblągu, czy Szczytnie – dodaje.
W internecie można przeczytać, że w szpitalach w województwie brakuje miejsc, a chorzy są przewożeni do placówek oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów. – Mówienie o tym, że brakuje łóżek szpitalnych i miejsc respiratorowych w przypadku naszego województwa nie jest prawdziwe. Codziennie szpitale raportują nam zajętość łóżek. Ona rośnie, ale na razie pacjent, który choruje na COVID znajdzie właściwą opiekę. Rezerwa łóżkowa w przypadku naszego województwa ciągle jest – wyjaśnia dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.
Do ludzi nie dociera
Tu nie było tak spektakularnych wydarzeń, jak na Krupówkach. Ale okazuje się, że wcale "takie Krupówki" nie były potrzebne.
– Miejsc, gdzie zbierało się sporo osób było dużo. Wystarczy popatrzeć na Starówkę w Olsztynie, przynajmniej do niedawna przebywały tam duże grupy młodych ludzi. Rozumiem, że stęsknionych swojego towarzystwa. Zawsze mówię, że młodzi na szczęście przechorowują to w sposób łagodny, czasem bezobjawowy. Ale przynoszą to do domu. Analizując wyniki z ostatniej doby widzę na podstawie PESEL-i, że mamy dużo potwierdzonych zakażeń osób starszych – mówi Janusz Dzisko.
Pytam, co czuje, tak po ludzku, gdy patrzy na osoby, które nie przestrzegają obostrzeń. – Lekkie zdziwienie i pewne rozgoryczenie. Jesteśmy strasznymi egoistami. Nie myślimy o innych. Kiedyś powiedziałem: "Zanim zdejmiesz maseczkę, zastanów się, czy twoja mama lub babcia znajdzie miejsce pod respiratorem". Ale to niestety nie dociera.
Ja wiem, że przedsiębiorcy są na granicy wytrzymałości, ale jeśli spotykamy się na dyskotece, na której jest kilkadziesiąt, czy kilkaset osób, to – biorąc pod uwagę kolejną okoliczność, że mutacje wirusa pojawiają się coraz częściej i z reguły są one takie, że dawka infekcyjna potrzebna do zakażenia jest dużo mniejsza – wszystko to tworzy taki koktajl, w wyniku którego mamy właśnie to, co mamy.