52-letni Vidam Perevertilov wypadł za burtę statku towarowego na Oceanie Spokojnym. Nie miał na sobie kamizelki ratunkowej. Postanowił dopłynąć do "czarnej kropki na horyzoncie", która szczęśliwie okazała się być boją rybacką.
Ocalony mężczyzna to litewski inżynier, który pracuje na statku towarowym "Silver Supporter". Podczas nocnej zmiany w maszynowni poczuł się źle i postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszedł na pokład statku, gdzie najprawdopodobniej zemdlał. Wypadł za burtę, czego nie zauważył nikt z załogi, a statek odpłynął.
Mężczyzna przez jakiś czas utrzymywał się na powierzchni wody czekając na wschód słońca. Kiedy się przejaśniło, zobaczył czarną kropkę na horyzoncie, do której postanowił dopłynąć. Punkt okazał się być boją rybacką, która nie była do niczego przycumowana i samotnie unosiła się na Pacyfiku.
Marynarz spędził ponad 14 godzin dryfując na oceanie uczepiony boi. Załoga statku zauważyła jego zniknięcie dopiero po kilku godzinach. Statek zawrócił i szczęśliwie uratował mężczyznę.
Zdarzenie miało miejsce w okolicy wyspy Pitcairn, dokąd statek dostarczał towar z Nowej Zelandii. Pitcairn to brytyjskie terytorium zamorskie i jedno z najbardziej odizolowanych miejsc na ziemi. Jedynym partnerem handlowym wyspy jest Nowa Zelandia, do której mieszkańcy mają najbliżej.