
Reklama.
Nastolatka i jej rodzina decydują się tym samym zacząć wszystko od nowa i dlatego wyprowadzają się z Teksasu do Massachusetts. Georgia, będąca stereotypową "fajną mamuśką", szybko znajduje pracę w mieście i wymaga tego samego od swojej córki.
Dodatkowo Georgia ostrzega Ginny przed niechcianą ciążą i bacznie obserwuje poczynania dziecka. A Ginny, jak na typową licealistkę przystało, ma problem z odnalezieniem się w szkolnej rzeczywistości. Przy pierwszej lepszej okazji dołącza do trójki najfajniejszych dziewczyn w szkole, do których pasuje... jak pięść do oka.
Ginny mierzy się z presją utraty dziewictwa, jej brat jest szkolnym pośmiewiskiem, a Georgię męczą demony przeszłości, które dadzą o sobie znać w połowie pierwszego sezonu serialu.
Może Cię zainteresować: Dlaczego tylko 6 odcinków? Nowy niemiecki serial Netflixa to następca "Dark", choć nie bez wad
Jaka matka, taka córka
"Ginny & Georgia" to serialowa hybryda, która łączy w sobie elementy gatunku young adult, kina familijnego oraz psychologicznego dramatu. Czy takie połączenie miało szansę wypalić? Okazuje się, że tak. W najnowszej produkcji Netfliksa każdy znajdzie coś dla siebie, chociaż widać, iż docelową grupą odbiorców są - jakby nie było - matki z córkami.Nie bez powodu Ginny i Georgia przypominają duet Rory i Lorelai Gilmore z kultowego serialu "Kochane kłopoty". Część problemów, z którymi przyjdzie im się skonfrontować, będzie z goła uniwersalna - konflikt na linii matka-córka, chęć zaistnienia w szkole czy nastoletni romans.
Co ciekawe, serial przybliża również problematykę rasizmu - Ginny ma ojca Afroamerykanina, zaś jej matka to blondwłosa przedstawicielka rasy białej. Dziewczynka jest więc mieszanką genów obojga swoich rodziców, a jej wygląd często spotyka się z uprzedzeniem ze strony mieszkańców Nowej Anglii.
Serial w zgrabny sposób porusza się także między wątkami, które dla niektórych widzów mogą być niekomfortowe. W fabule nie brakuje "pierwszych razów" - czy to związanych z pierwszym seksem czy pierwszym paleniem trawki z bongosa. Co więcej, w każdej z wymienionych wyżej sytuacji Georgia w pełni wspiera swoją córkę, co czyni ten tytuł opowieścią o kobiecej (matczynej) solidarności.
Jeśli chodzi o stronę artystyczną serialu, nie można od niego zbyt wiele wymagać. To amerykański melodramat, który równie dobrze spełniłby się w roli sit-comu z beczką śmiechu grającą gdzieś w tle.
Ciężko wymienić tutaj wady czy zalety "Ginny & Georgii", ponieważ jako następczynie "Gilmore Girls" zdają test śpiewająco. Do aktorstwa głównej obsady też nie ma czego się przyczepić - serial ogląda się przyjemnie i bez żadnych zgrzytów.
"Ginny & Georgia" to miła odmiana wśród przekombinowanych tytułów Netfliksa. Choć fabuła serialu sama w sobie jest chwilami pretensjonalna, nie przeszkadza to w odczuwaniu frajdy z jej oglądania. Dla matek i córek to pozycja wręcz obowiązkowa!
Czytaj także: