Dariusz Matecki, szczeciński radny z Solidarnej Polski, od lat kupował grupy i strony w mediach społecznościowych, płacił też za dostarczanie mu nowych obserwujących – taką informację przekazał portal trybunaslaska.pl. Wszystko po to, by napędzać poparcie dla rządzącej prawicy. – Robiłem to i będę robił – zapowiedział Matecki w Onecie.
Jak informuje trybunaslaska.pl, w 2014 roku Dariusz Matecki założył konto o nazwie "dart" na portalu zarabiam.pl. Przez kilka lat kupował tam użytkowników mających obserwować jego profile w mediach społecznościowych. Miał też opłacać prawa do grup i fanpage'y, które później wykorzystywał do promowania polityków Zjednoczonej Prawicy.
Serwis podaje, że w 2018 roku Matecki kupił cztery facebookowe grupy, których członkami były osoby zainteresowane polityką, i zmienił ich nazwy na: "Popieramy Patryka Jakiego", "Małgorzata Wasserman popieramy", "Stoimy murem za rządem PiS" i "Głosuję na PiS".
Ze szczecińskim radnym skontaktował się Onet. Matecki potwierdził, że od 2014 roku kupował użytkowników i grupy na portalach społecznościowych. – Nie widzę w tym nic złego. Kupowanie stron internetowych, fanpage'y czy grup na Facebooku nie jest niczym złym. Robiłem to i będę robił – powiedział polityk, podkreślając, że "tak działa wolny rynek".
Polityk zaznaczył, że finansował te operacje wyłącznie z własnych środków, a w 2014 roku nie miał jeszcze nic wspólnego z Ministerstwem Sprawiedliwości, w którym pracuje (jest członkiem Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry). Uściślił też, że nigdy nie kupował lajków, a jedynie "reklamy na Facebook'u, które zachęcają do lajkowania danych fanpage'y".
– Mam mnóstwo profili, grup czy stron w mediach społecznościowych i nigdy tego nie kryłem. W tym nie ma nic nielegalnego, ani nawet, mówiąc już tylko o odczuciach, niemoralnego. Każdy może zrobić to samo i wiele osób z lewej strony sceny politycznej to robi – stwierdził Matecki.
O szczecińskim radnym z ramienia PiS, a właściwie jednej z jego wypowiedzi, głośno było we wrześniu 2019 rok. Polityk namawiał wtedy, by "zdezynfekować" miejsce, w którym odbył się marsz równości. Miał być to symbol "usuwania z ulic ideologii LGBT".