Sąsiedzi rodziców oskarżonych o zabójstwo i znęcanie się nad 3-letnią Hanią przyznali, że "dziecięcy płacz w tym domu słychać było nawet późno w nocy". Sąsiedzi wielokrotnie zgłaszali urzędom przemoc w domu 3-letniej dziewczynki. "Gazeta Wyborcza" dotarła do poruszającego nagrania, zarejestrowanego przez jednego z sąsiadów.
Rodzice zmarłego dziecka, 30-letnia Lucyna K. i 25-letni Łukasz B., siedzą dzisiaj w areszcie. Prokuratura postawiła im zarzut znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem oraz zabójstwa 3-letniej Hani.
"Oboje nigdzie nie pracowali"
3-latka zmarła w nocy z piątku na sobotę (z 19 na 20 lutego) w Kłodzku. Po sekcji zwłok okazało się, że dziewczynka zmarła w wyniku wielonarządowych obrażeń jamy brzusznej. Prokuratura ustaliła, że Łukasz B. kopnął leżące na podłodze dziecko w brzuch.
Para żyła w mieszkaniu przy ul. Więźniów Politycznych w Kłodzku od sierpnia ubiegłego roku. Rodzina miała kuratora, a ośrodek pomocy społecznej przydzielił też asystentkę rodziny. Oboje nigdzie nie pracowali.
– Żyli z tego, co im dała opieka. bo on wyglądał na silnego mężczyznę. Taki umięśniony, może mu się nie chciało robić – przyznali sąsiedzi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
"Myśleliśmy, że to normalna rodzina"
Sąsiedzi na początku myśleli, że mają do czynienia z normalną rodziną. Jednak w połowie wakacji zwrócili uwagę, że w mieszkaniu Lucyny K. dzieci płaczą nawet późno w nocy. Sąsiedzi kilkukrotnie interweniowali w sprawie tego, co dzieje się w mieszkaniu 3-letniej Hani. Policja i Ośrodek Pomocy Społecznej wielokrotnie byli informowani o awanturach w mieszkaniu.
Jeden z sąsiadów nagrał nawet film, trwający minutę, na którym słychać jak dziecko płacze, a w tle pojawiają się krzyki mężczyzny. "Lucyna chodź tu, wyłącz to kur**" - słychać w nagraniu.
Ostatnia wizyta trzy dni przed śmiercią Hani
"Gazeta Wyborcza" postanowiła zapytać OPS, jak często rodzina była odwiedzana przez pracowników ośrodka. Zapytano też, czy były jakieś niepokojące sygnały, że Lucyna K. lub jej partner mogli znęcać się nad dziećmi.
– Każda wizyta miała charakter edukacyjny, wspierający, a jednocześnie monitorujący pełnienie funkcji rodzicielskich przy współpracy ze strony matki. Praca asystenta z rodziną pozwalała sądzić, że funkcje opiekuńczo-wychowawcze ulegają wzmocnieniu. To tragiczne wydarzenie wstrząsnęło wszystkimi pracownikami naszej jednostki. Jesteśmy bardzo dotknięci tą tragedią – przyznała dyrektor OPS w Kłodzku, Jolanta Leszko.
Kurator ostatni raz w domu Lucyny K. był 16 lutego, czyli trzy dni przed śmiercią Hani. Wówczas - jak zapewniono - nie było widać jeszcze żadnych oznak bicia dziewczynek, choć matka przyznała się do karania ich klapsami.