Roman Lis w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", wyznał, że z Danielem Obajtkiem był bliską rodziną i traktował go jak syna. – Dziś powiedziałbym, że wyrządził mi wielką krzywdę. I że zrujnował relacje rodzinne. (...) Wolałbym o nim zapomnieć – stwierdził Lis, odnosząc się do afery taśmowej.
Taśmy Daniela Obajtka ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" wciąż wzbudzają wiele kontrowersji. Przypomnijmy, że chodzi o zapisy rozmów z czasów, kiedy to Obajtek był jeszcze wójtem Pcimia. Z kontrowersyjnych materiałów wynika, że prezes Orlenu chciał wykończyć firmę swojego wuja, w której sam był kiedyś zatrudniony.
Jak ujawnił dziennik, obecny szef Orlenu kierował w tym samym czasie konkurencyjną spółką, choć jako samorządowiec nie mógł tego robić. Ostatnio wyszło też na jaw, że nagrania z Danielem Obajtkiem prokuraturze znane są już od 2016 roku. Mimo to byłemu wójtowi Pcimia nie zostały postawione żadne zarzuty.
Roman Lis w rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf dla "Gazety Wyborczej" stwierdził, że jest bliską rodziną z Danielem Obajtkiem, a relacje, jakie ich łączyły, były bardzo silne.
– Ja go uczyłem jak się ma ubierać, jak się ma zachowywać. W ogóle wszystkiego go uczyłem. Przecież on nie umiał nic, jeśli chodzi o prowadzenie firmy czy o relacje między ludźmi. Doradzałem mu we wszystkim - jak się pracuje w firmie, co to ma znaczyć. Wszystko – mówił. Obecnie Lis uważa on jednak, że Obajtek wyrządził mu wielką krzywdę i tym samym zrujnował relacje rodzinne, jakie ich łączyły.
Podczas rozmowy Roman Lis wyznał również, że gdy Obajtek wyszedł z jego firmy, to inni pracownicy zaczęli przekazywać mu pewne informacje na temat majątku obecnego prezesa Orlenu. – Dowiedziałem się o jego majątku, który nijak miał się do jego dochodów. Wiedziałem, że te pieniądze muszą pochodzić z nielegalnego źródła, a najprawdopodobniej, to właśnie z mojej firmy – przekazał. Wtedy to konflikt Lisa i Obajtka zaczął narastać.
Jeszcze przed dojściem PiS do władzy ich spór zakończył się w sądzie. Wuj prezesa Orlenu wyznał, że nie ma wątpliwości, iż Obajtek kłamał mówiąc, że nie ma związku z konkurencyjną firmą.
– Jak on kłamał, a na tym sąd się oparł, to powiadomiłem prokuraturę, że on w sądzie kłamał. Czułem, że jest to moim obowiązkiem. Bo kłamca pełni ważną funkcję. Czułem się zobowiązany i tak jak kiedyś powiadomiłem wojewodę, tak tym razem powiadomiłem prokuraturę – poinformował Lis w rozmowie z "GW".
Wuj odniósł się też bezpośrednio do treści nagrań z ujawnionych ostatnio taśm. – Mnie się to nie mieściło w głowie (...) To przekracza moją wyobraźnię. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem, żeby ktoś pod moim adresem używał choćby jednej dziesiątej tych przekleństw, których on używał wobec mnie – wyznał.
A co teraz Lis chciałby usłyszeć od Obajtka? – Najlepiej by zrobił, gdyby się przyznał, powiedział prawdę i przeprosił. Żeby zakończyć tę sprawę raz na zawsze. To bym chciał od niego usłyszeć – wyznał w rozmowie z dziennikarką.