Polacy przestaną mówić po polsku – takie obawy ma rząd PiS. Gabinet Mateusza Morawieckiego wyraził je w stanowisku do projektu ustawy, który zakłada uznanie śląskiego za język regionalny. "Przypominają się argumenty litewskich nacjonalistów" – ocenia dziennikarz Dominik Wilczewski z "Przeglądu Bałtyckiego".
O to, by śląski został oficjalnie uznany za język, od dawna ubiegają się mieszkanki i mieszkańcy regionu. Obecnie ma status etnolektu. W ciągu ostatniego roku w Sejmie pojawiły się dwa projekty ustawy, które uznałyby śląski za język – jeden został złożony przez posłów KO, Lewicy i PSL, a drugi przez koalicję Ślonsko Sztama.
Wygląda jednak na to, że Ślązacy tym razem zostaną odesłani z kwitkiem. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowało stanowisko, w którym bardzo negatywnie ocenia rozpoznanie języka śląskiego. Rząd PiS obawia się efektu kuli śnieżnej – ostrzega, że Polacy mogą przestać mówić po polsku.
"Uznawanie istnienia kolejnych dialektów jako języków regionalnych mogłoby w rezultacie doprowadzić do paradoksalnej sytuacji, w której społeczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej składałoby się wyłącznie z osób posługujących się odrębnymi językami regionalnymi bez istnienia narodowego języka ogólnego".
Dokument rządu PiS ocenił na Twitterze dziennikarz "Przeglądu Bałtyckiego" Dominik Wilczewski. "Nie sądziłem, że w kwestii praw językowych w Polsce przeczytam kiedykolwiek coś równie kuriozalnego. Znów przypominają się argumenty litewskich nacjonalistów, twierdzących, że dwujęzyczne tabliczki na Wileńszczyźnie doprowadzą do wynarodowienia Litwinów" – ocenił.