Piękna, młoda Brazylijka Catarina Migliorini wystawiła na aukcję swoje dziewictwo. Już wkrótce odda się za kilkaset tysięcy dolarów osobie, która zapłaci najwięcej. Co zrobi z zarobionymi w ten sposób pieniędzmi? Zapewnia, że swój pierwszy raz odda w zamian za fundusze na cele charytatywne. – To desperacki akt – mówi naTemat Anna Pietruszka-Dróżdż z Fundacji "MaMa".
Dziewictwo wystawiane na sprzedaż nie jest już wielką nowością. W ogłoszeniach towarzyskich na całym świecie można znaleźć dziesiątki ofert kupna pierwszej nocy za coraz mniej wygórowaną cenę. Dziewice wystawiające na sprzedaż swoją cnotę zazwyczaj robią to jednak z pobudek czysto finansowych i rzadko kiedy różni się to od prostytucji.
Czy jednak prostytucją można nazwać wystawienie dziewictwa na aukcję, by zdobyte w ten sposób pieniądze później przekazać na cele charytatywne? Taki jest podobno cel 20-letniej Brazylijki Catariny Migliorini. Młoda kobieta twierdzi, że pieniądze zarobione na dziewictwie trafią do najuboższych rodzin żyjących w brazylijskich fawelach. Bijący się o prawo do pierwszej upojnej nocy z Catariną szybko wycenili jej dziewictwo na ponad 190 tys. dol.
Kłamie, by zarobić więcej?
Gdy aukcją zainteresowali się dziennikarze z całego świata, Catarina Migliorini utrzymywała, że zdobyte utratą dziewictwa pieniądze chce przekazać potrzebującym. To zdziwiło jednak organizatora akcji, australijskiego dokumentalistę Justina Sisley'a. On zaangażował bowiem Brazylijkę do swojego projektu "Virgins Wanted", by przedstawić historię dwóch osób gotowych wziąć pieniądze za swój pierwszy raz i historię tych, którzy zapłacić za to są gotowi naprawdę ogromne sumy. Sisley chciał szokować, ale nie aż tak.
Catarina Migliorini
Wystawia swoje dziewictwo na aukcję
Filmowiec twierdzi, że gdy umawiał się z biorącymi udział w projekcie (na sprzedaż wystawiono też pierwszą noc z pewnym chłopakiem), oboje jasno dali znać, że robią to tylko dla pieniędzy. Że to, co dla wielu ludzi wciąż jest najcenniejsze, one są w stanie poddać wycenie i oddać temu, kto da najwięcej. A potem żyć długo i szczęśliwie za szybko zarobione pieniądze. Według Sisley'a, Migliorini ani słowem nie zająknęła się, że chce sprzedać się, by pomóc potrzebującym. Teraz nie ma więc pojęcia jak jest naprawdę. "Biorąc pod uwagę, jak duża zrobiła się z tego historia w Brazylii, ona jest w pułapce. Jeśli nie da żadnych pieniędzy na cele charytatywne, to będzie wyglądało bardzo źle" – powiedział reżyser dziennikarzom "HuffingtonPost".
Nie ma chętnych na tak zarobione pieniądze
Nawet jeśli dziewczyna rzeczywiście będzie chciała tak zrobić, może mieć spore problemy z wprowadzeniem swoich szczytnych planów w życie. Żadna z poważnych organizacji charytatywnych w jej kraju nie jest bowiem skora do przyjęcia pieniędzy, które zostaną zarobione sprzedażą dziewictwa. W Brazylii sprawa jest już tak szeroko dyskutowana, że opinię wyrobioną mają już nawet najzwyklejsi obywatele, do których pomoc Catariny miałaby trafić. I oni też nie chcą tych pieniędzy.
O tym, że sprzedaż cnoty nie ma nic wspólnego z pomocą charytatywną przekonana jest również Anna Pietruszka-Dróżdż, członkini zarządu Fundacji "MaMa". – Trudno tutaj nawet mówić o tym, czy cel uświęca środki. Pokazuje to raczej dramatyczną sytuację w Brazylii, gdzie na porządku dziennym jest przemoc wobec kobiet i różne inne niekorzystne dla nich zjawiska, jak na przykład prostytucja. Myślę więc, że ten akt być może jest rodzajem jakiejś manifestacji – ocenia Pietruszka-Dróżdż.
To wszystko jest protestem?
Zdaniem naszej rozmówczyni, Catarinie Migliorini tak naprawdę może chodzić o uwidocznienie słabości brazylijskich władz, które nie radzą sobie ani z biedą, ani z przemocą wobec kobiet. – Skoro nikogo nie obchodzą już głodówki, może to akt mający pokazać, że przełamana zostaje kolejna granica protestu związanego z cielesnością, uderzeniem w siebie – tłumaczy Pietruszka-Dróżdź.
Jeżeli dziewczyna w ostatniej chwili się nie wycofa, już za kilka dni straci dziewictwo z mężczyzną lub kobietą (bo Catarina nie ograniczyła oferty ze względu na płeć), którzy zapłacą za to kilkaset tysięcy dolarów. Co zrobiłby zatem szefowe Fundacji "MaMa" gdyby piękna Brazylijka przyszłą z tymi pieniędzmi do nich? – Z pewnością nie więzłybyśmy ich. Wolałabym porozmawiać z tą dziewczyną, która chce dokonać tak desperackiego aktu, zanim on się dokona – podsumowuje działaczka społeczna. Jej zdaniem, całe to zamieszanie trzeba traktować przede wszystkim w kategoriach politycznych związanych z tym, co dzieje się w Brazylii.