Na tę inwestycję mieszkańcy czekali latami. W lutym 2020 roku, gdy największy zadaszony park wodny w Polsce i Europie wreszcie zaczął działać, wszyscy wierzyli, że to będzie żyła złota dla całego regionu. Pandemia jednak pokrzyżowała szyki. – Wszystko na razie legło w gruzach. Nie mamy na to wpływu. Wszystko w rękach Boga – słyszymy.
Park Wodny Suntago był wyczekiwaną od lat inwestycją w okolicy Mszczonowa. Jak sytuacja wygląda dziś?
– Sporo mieszkańców przygotowało kwatery i domki do wynajęcia. To wszystko stoi. I my, i inwestor, mieliśmy wielkiego pecha. Jest fatalnie – mówi nam burmistrz Mszczonowa Józef Kurek.
– Tak naprawdę w przeciągu roku park był operacyjnie otwarty jedynie ponad 100 dni, głównie w reżimie sanitarnym z ograniczoną liczbą gości na obiekcie – mówi nam przedstawiciel parku.
Tą inwestycją żyła cała Polska, a pierwsze dni po otwarciu pokazały, jak bardzo ludzie jej potrzebowali. W parku były tłumy. – Spełniło się moje marzenie sprzed 30 lat – mówił rok temu o Parku Wodnym Suntago burmistrz Mszczonowa. To jego okrzyknięto ojcem chrzestnym tej inwestycji, bo konsekwentnie i z sukcesem zabiegał o nią przez lata.
– Tak duża inwestycja zawsze jest kołem zamachowym lokalnej gospodarki – przekonywał Józef Kurek, najdłużej urzędujący burmistrz w Polsce. Mówił o niebagatelnych wpływach do gminnego budżetu z tytułu podatków, o nowych miejscach pracy, o pojawieniu się turystów i otwieraniu własnej działalności gastronomiczno-hotelowej przez mieszkańców.
Mieszkańcy przygotowali noclegi
Wszyscy wierzyli wtedy, że tak będzie. Mieszkańcy nastawiali się na turystów, szykowali kwatery, stawiali domy pod miejsca noclegowe, otwierali sklepy. Nikomu w najczarniejszych snach nie przyszłoby do głowy, że już w marcu, trzy tygodnie po otwarciu z wielką pompą, tak wyczekana inwestycja będzie musiała być zamknięta.
– Sporo mieszkańców przygotowało kwatery i domki do wynajęcia. To wszystko stoi. I my, i inwestor, mieliśmy wielkiego pecha. Jest fatalnie – mówi dziś burmistrz Mszczonowa Józef Kurek.
– To sytuacja życiowa, jakiej nikt się nie spodziewał. Na pewno spowolniła i wstrzymała plany okolicznych mieszkańców i inwestorów. Aquapark był wyczekiwany od lat, ale prywatni inwestorzy również zainwestowali pieniądze w pobliżu. Pobudowali swoje domki na wynajem, które teraz stoją puste. Wszystko na razie legło w gruzach. Nie mamy na to wpływu. Wszystko w rękach Boga – dodaje Andrzej Osial, radny z Mszczonowa i sołtys wsi Wręcza, gdzie znajduje się park wodny.
Na ogromnym parkingu, gdzie w lutym ubiegłego roku stało pełno samochodów, dziś są pustki. – Zimową porą parking wykorzystywany jest głównie do driftowania przez młodzież. Policja często interweniuje w związku z szaleństwem młodzieży samochodami w tym miejscu – opowiada sołtys.
Wręcza to mała miejscowość w gminie Mszczonów. – Ta inwestycja wstrzeliła się w strasznie pechowy czas. Wielka szkoda. My też przygotowaliśmy obiekt, ludzie zaczęli przerabiać wolne pomieszczenia i budynki. Miała być żyła złota, ale pandemia wszystko pokręciła – mówi nam osoba zarządzająca jednym z obiektów noclegowych niedaleko parku wodnego.
Co się dzieje w Suntago?
Suntago zamknął się w połowie marca, potem otworzył się latem. Działał w reżimie sanitarnym, nie zanotowano żadnego przypadku zakażania. Teraz zamknięty jest od jesieni.
– W tym roku nie otworzyli się w ogóle. Aquapark nie ma żadnego dochodu, a koszty utrzymania obiektu są przeogromne. Do tego został zaciągnięty kredyt. Na dodatek jest to spółka zagraniczna, więc nie mogą liczyć na jakiekolwiek wsparcie z rządowej tarczy. Zamknięto jej jeszcze kina. Sytuacja jest wyjątkowo trudna. Można by zapytać, jak kiedyś słynny paprykarz: Jak żyć? – reaguje burmistrz Kurek.
Co dzieje się w środku? – Park Wodny Suntago jest nieczynny, ale technologia uzdatniania wody cały czas pracuje, tak jak ogrzewanie, które jest niezbędne do wytworzenia mikroklimatu dla naszych naturalnych roślin. Obecnie najważniejsze jest utrzymanie obiektu we właściwym stanie technicznym pozwalającym na jego szybkie otwarcie. Miesięczne koszty takiego utrzymania obiektu są bardzo wysokie, dlatego byliśmy zmuszeni dokonać cięć tam, gdzie możemy ograniczyć wydatki do minimum – słyszymy od przedstawicieli inwestora.
– Woda cały czas jest czyszczona, filtrowana i uzdatniana. Krótko mówiąc – jesteśmy gotowi na jak najszybsze przyjęcie gości. Utrzymujemy wodę w stanie umożliwiającym skorzystanie z kąpieli już dziś, poza temperaturą wody, która obecnie jest dużo niższa ze względu na brak gości na terenie obiektu. W czasie zamknięcia parku wykonaliśmy dużo serwisów – opowiada naTemat Szymon Iwański, dyrektor techniczny Parku Wodnego Suntago, wcześniej inspektor budowy, związany z inwestycją od 2017 roku, czyli od początku.
Ale nie chodzi tylko o wodę. W budynku jest 740 prawdziwych palm. – Musimy utrzymywać dla nich właściwe parametry temperatury. Cały czas w środku jest ok. 22-24 stopni. A to oznacza olbrzymie nakłady finansowe m.in. na paliwo gazowe. Spalamy duże ilości gazu, żeby utrzymać odpowiednie warunki dla roślinności – przyznaje.
Planowali kolejne inwestycje
Tak naprawdę w przeciągu roku park był operacyjnie otwarty jedynie ponad 100 dni, głównie w reżimie sanitarnym z ograniczoną liczbą gości na obiekcie. – Jest nam bardzo przykro patrzeć na miejsce, które kosztowało nas tyle czasu, pracy i poświęcenia i które teraz stoi puste. A tak naprawdę powinno tętnić życiem i bardzo dobrze zarabiać, bo jest to obiekt z wielkimi perspektywami – mówi.
Teraz czekają tylko na sygnał, podobnie, jak wszystkie inne obiekty ze wszystkich branż, których dotknęły obostrzenia rządu.
– Cały zespół jest w pełnej gotowości i z nadzieją wyczekuje jak najszybszego otwarcia Suntago. Liczymy, że w dalszym ciągu, dla wielu osób takich jak: ratowników, stewardów czy saunamistrzów szczególnie z okolicznych terenów, Suntago będzie ponownie atrakcyjnym miejscem pracy – mówi nasz rozmówca.
Mieszkańcy także czekają. – Oczywiście nie jest to jedyny obiekt, wiele jest dziś w takiej sytuacji. Ale szkoda inwestora, który zainwestował duże pieniądze, i nawet nie zdążył dobrze wystartować, a teraz ponosi ogromne koszty, by nie zmarnować wszystkiego, co zostało zbudowane. A to, co los zrządził, nie daje na razie perspektyw na lepsze jutro. Minął już rok, a pandemia posuwa się dalej i końca nie widać. Każdy cierpliwie czeka, aż to się skończy i Sundago ruszy od nowa – mówi Andrzej Osiał.
Gmina również liczy koszty
W gminie do 15 marca działały Termy Mszczonów, ale w związku z nowym lockdownem dla Mazowsza – jako basen – zostały ponownie zamknięte. Otworzyły się w lutym wraz z poluzowaniem covidowych osbotrzeń. Parków wodnych jednak to nie dotknęło.
– Ludzie są spragnieni wypoczynku, ale z drugiej strony bali się, nie było wysokiej frekwencji. Nawet koszty otwarcia term nie do końca nam się zwróciły. Z tytułu braku ludzi mamy stratę prawie 2 mln zł za 2020 rok. To jeśli my mamy stratę 2 mln to proszę sobie wyobrazić, ile milionów strat może mieć Suntago – zwraca uwagę burmistrz.
Co to oznacza dla gminy?
Co dalej? I co czuje dziś w związku z tą sytuacją?
– Martwię się, ale co po moim zmartwieniu? Trzeba będzie ograniczać, co się da, żeby jakoś przetrwać i ewentualnie liczyć na to, że szczepionki pomogą i jakoś gospodarka ruszy. Po prostu stało się jak się stało. Wierzę głęboko, że jak świat znormalnieje, to zacznie Suntago zacznie normalnie funkcjonować i wszyscy będą się z tego cieszyć. I ci, co do nas przyjadą, i mieszkańcy – mówi burmistrz Mszczonowa.
Dodaje: – Inwestorów, którzy mówili, że zbudują w Polsce wielki park wodny było wielu. Jedynie inwestycja w Mszczonowie się udała i z tego mogę być dumny. Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy na solidnego inwestora. Teraz trzeba się modlić, żeby bank na razie odpuścił spłaty kredytu, poczekać aż uruchomią działalność z powrotem i wszystko się poukłada.
Reklama.
Szymon Iwański
W pobliżu Parku Wodnego Suntago powstała również baza noclegowa Suntago Village z 92 nowoczesnymi domkami, która też stoi pusta a którą również trzeba utrzymywać. Planowaliśmy również kolejne inwestycje, jednak z powodu pandemii musieliśmy je wstrzymać.
Józef Kurek
burmistrz Mszczonowa
Poważną stratę. Prawdopodobnie w tym roku będziemy zmuszeni umorzyć podatek Suntago, bo nawet po ludzku trudno go wziąć za coś, co jest zamknięte. Na nieszczęście przepisy są tak skonstruowane, że nawet jak umorzę podatek, to będzie się on liczyć do "janosikowego". A zatem nie dość, że złotówka podatku nie wpłynie mi od Suntago, to jeszcze od tej kwoty będę musiał zapłacić janosikowe. Proszę sobie wyobrazić, jak bezsensowny i beznadziejny jest system finansów samorządowych.