W zeszłym tygodniu podczas treningu na Wielkiej Krokwi Adam Niżnik zaliczył upadek, który wykluczył go ze startu w Pucharze Kontynentalnym z Zakopanem. – Adama zabrała karetka, ponieważ nie był w stanie ustać na nogach – powiedział portalowi Skijumpig.pl trener Krzysztof Biegun. Na szczęście 18-latkowi nie stało się nic poważnego.
W miniony weekend w Zakopanem odbyły się dwa konkursy Pucharu Kontynentalnego. Nie wziął w nich udziału jeden z polskich juniorów, którzy otrzymali powołanie – Adam Niżnik. Przyczyną jego nieobecności był groźny upadek, któremu skoczek uległ w trakcie ubiegłotygodniowego treningu.
– Wyglądało to bardzo poważnie, upadek podobny do Kingi Rajdy podczas mistrzostw Polski w Wiśle. Adama zabrała karetka, ponieważ nie był w stanie ustać na nogach. Był bardzo poobijany – wyjaśnił w rozmowie ze Skijumping.pl jeden z trenerów kadry młodzieżowej, Krzysztof Biegun.
Z portalem porozmawiał też sam skoczek. – Niestety, w skokach narciarskich zdarzają się wypadki. Tutaj wina leży po mojej stronie – przyznał Niżnik. – Ucierpiała prawa ręka i noga. Na początku, kiedy transportowano mnie karetką, mówiono o możliwości złamania ręki z przemieszczeniem. Prześwietlenie to wykluczyło, skończyło się na krwiaku – dodał.
18-letni zawodnik czuje się już nieźle, choć, jak sam wyznał, "przez pierwsze dni nie było kolorowo". Ze względu na wypadek Niżnik zakończył już sezon zimowy.
Na Wielkiej Krokwi zastąpił go Mateusz Gruszka. Oba konkursy w Zakopanem wygrał Austriak Ulrich Wohlgennant. W pierwszym konkursie w czołowej dziesiątce uplasowali się Stefan Hula i Klemens Murańka, w drugim – Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł.