Akcja dotycząca patronek szkół budzi zaskakujące kontrowersje.
Akcja dotycząca patronek szkół budzi zaskakujące kontrowersje. Fot. BNP Paribas Polska
Reklama.
Ale po kolei: poprzez akcję Patronki.pl zwraca się uwagę na rażącą dysproporcję w ilości męskich i żeńskich patronów polskich szkół. Bank BNP Paribas przy okazji startu tej akcji przygotował informację prasową, w której dokładnie wyjaśnia jej założenia i proponuje pomoc dla szkół w zmianie patronów na patronki. Informacja o akcji miała się m.in. ukazać w serwisie Librusa, który dostarcza rozwiązania informatyczne do polskich szkół. Ale publikacja nie pojawiła się w sieci, bo okazała się być kontrowersyjna.
Tak, akcja, która ma na celu uhonorowanie ważnych w polskiej historii kobiet, okazała się być zbyt budząca emocje. Co w tej notce znajdziemy? Same kontrowersyjne rzeczy, jak zaraz się przekonacie. Ale ja nie żartuję – czytam tę notkę i łapię się za głowę, jak ktokolwiek może mieć problem z jej treścią.
Spróbuję się teraz wczuć w rolę krytyka akcji. Zaglądam więc głębiej do informacji prasowej o "Czasie Patronek" i włos mi się jeży na głowie. "Zwrócenie uwagi na rolę kobiet w społeczeństwie, ich ambicje i osiągnięcia, to najlepszy sposób na pokazanie bardziej zrównoważonego i prawdziwego obrazu historii. Niezwykłych kobiet, które mogą być wzorem i inspiracją dla dzisiejszej młodzieży, było i jest przecież wiele" – czytam. Okropne.
"Bo jeśli pomijamy wkład kobiet w historię, to tracimy połowę obrazu naszych dziejów" – piszą dalej autorzy akcji. Jakich kobiet, w jakiej historii?
Co dalej? Autorzy zachęcają do prostej rzeczy – refleksji w tym temacie. A dla szkół, które zdecydują się przyjąć patronkę, oferowana jest nawet realna pomoc finansowa. I co ważne – nikt nikogo do niczego nie zmusza, nikt nie sugeruje, że "męscy" patroni są gorsi. Po prostu kobiety są zapomniane. I tyle.
I tutaj w tej całej historii pojawia się wspomniany już wyżej Darek Maciołek, który w serwisie społecznościowym Linkedin pokazał, jak do tej sprawy odniósł się Librus. Szybki background – Librus to dostawca inteligentnych rozwiązań dla szkół. Elektroniczne dzienniki i te sprawy. Jest duża szansa, że jeśli macie dziecko, to jego oceny podglądacie w Librusie.
logo
Fot. Linkedin
Jaki ma Librus związek z akcją? Żaden większy, ale w świecie "szkolno-edukacyjnym" to ważna firma z dużymi zasięgami. Jak nagłaśniać taką inicjatywę, to tylko w takim miejscu. "Jednym z naszych działań mediowych był artykuł sponsorowany na librus.pl, opisujący naszą akcję i zachęcający uczniów, rodziców oraz nauczycieli do zapoznania się i uczestnictwa w naszym projekcie" – pisze wprost Maciołek.
Ale odpowiedź Librusa prawdopodobnie odbije się bardzo szerokim echem na feministycznych instagramowych profilach, wśród samych kobiet czy wreszcie po prostu wśród tych, którzy dostrzegają inną rolę płci pięknej niż w kuchni.
Long story short: Librus nie opublikował informacji, bo apel o nadanie polskim szkołom kobiecych patronów jest kontrowersyjny. Kurtyna. Ale jeśli kogoś to obchodzi, to tutaj pełna odpowiedź Librusa:

Artykuł nie będzie mógł zostać opublikowany w takiej postaci, ponieważ prezentuje bardzo jasne stanowisko dotyczące dyskryminacji kobiet, a według zapisu punktu 1.8 naszej specyfikacji:

W trosce o jakość komunikacji i dobre postrzeganie naszego rozwiązani dbamy o charakter i treść realizowanych kampanii. Nie mogą one stać w sprzeczności z naszymi zasadami i wartościami – przede wszystkim mamy na uwadze dobro naszych Użytkowników, jak również zachowanie neutralności politycznej oraz światopoglądowej.

Biorąc pod uwagę nastroje społeczne, dyskusję polityczną wokół praw kobiet, nie możemy opublikować tego tekstu w takiej formie. W związku z tym prosimy o zmianę treści lub o kontakt w celu ustalenia innego rozwiązania w zamian za emisję tego formatu.

Nie regulujcie odbiorników, kwestia uhonorowania Polek, który zasłużyły się w historii naszego narodu, okazała się zbyt kontrowersyjna światopoglądowo.
Nie będę tutaj dywagował, czy odmowa publikacji rzeczywiście jest podyktowana potrzebą zachowania neutralności, czy twardą biznesową kalkulacją. Zauważę tylko, że głównym partnerem dla Librusa są polskie szkoły. I może jeszcze wkleję jeden tweet Przemysława Czarnka. Ewentualne wnioski pozostawiam państwu.
Tyle Librus, tyle stanowisko – chyba można tak powiedzieć – MEN. Na szczęście, drogi czytelniku, jesteś teraz w naTemat. W miejscu, w którym wspieranie prokobiecych inicjatyw zawsze było na pierwszym planie, co wielokrotnie udowadnialiśmy. Tylko wiecie – to nawet nie o to chodzi. Bo dyskusja nie dotyczy praw kobiet, aborcji, czegokolwiek, co podobno "budzi wątpliwości" w tym kraju. Chodzi tylko o to, żeby więcej szkół miało za patronkę Marię Skłodowską-Curie, a nie Tadeusza Kościuszki. Sprawdźcie sobie w Google, ile ich jest.
Żeby już zbędnie nie przedłużać, sami publikujemy treść informacji prasowej, której wystraszył się Librus. Nie, nikt nam za to nie zapłacił. Pozwoliłem sobie za to na wyboldowanie co bardziej kontrowersyjnych fragmentów. Tych, które nie mogły zostać opublikowane ze względu na "sprzeczność z zasadami i wartościami" oraz ze względu "na dobro użytkowników" Librusa.

Czas Patronek

Aż 90 proc. patronów szkół to mężczyźni, a kobiety stanowią tylko kilka procent postaci, które pojawiają się w szkole na lekcjach historii. Program patronki.pl zainicjowany przez Bank BNP Paribas chce zmieniać to, jak postrzegamy kobiety w naszej historii i przywrócić należne im miejsce.
Młodzieży w Polsce, zwłaszcza dziewczynom, brakuje inspirujących kobiecych autorytetów. Spośród wszystkich postaci, z jakimi uczniowie spotykają się w trakcie edukacji, kobiety stanowią zaledwie kilka procent – bohaterek podręczników, autorek lektur i... patronek szkół. Można się spierać, czy brak obecności kobiet w podręcznikach historii jest przyczyną czy skutkiem braku równouprawnienia. Ta wielka historia, rozumiana jako spory polityczne, konflikty zbrojne czy przełomowe inicjatywy gospodarcze, przez długi czas była domeną mężczyzn. Ale przecież nie tylko te wydarzenia tworzą historię. Pytanie więc, jakiej historii uczymy dzieci. Czy rzeczywiście nie było w niej kobiet? Czy raczej pomijamy te aspekty, które były domeną kobiet? Bo jeśli pomijamy wkład kobiet w historię, to tracimy połowę obrazu naszych dziejów.
Zwrócenie uwagi na rolę kobiet w społeczeństwie, ich ambicje i osiągnięcia to najlepszy sposób na pokazanie bardziej zrównoważonego i prawdziwego obrazu historii. Niezwykłych kobiet, które mogą być wzorem i inspiracją dla dzisiejszej młodzieży, było i jest przecież wiele.
Właśnie z takiego założenia wychodzą inicjatorzy akcji "Co się stało z naszymi patronkami?", która ma na celu uhonorowanie niezwykłych kobiet i zachęcanie szkół do przyjmowania ich jako patronek. Co możemy zyskać na tym jako społeczeństwo? Z pewnością większą różnorodność postaci, które mogą być wzorem dla młodzieży. Patronki mogą stać się dla niej inspiracją, zwłaszcza dla dziewcząt, a ich osiągnięcia dodadzą skrzydeł tym, które nie zgadzają się na promowanie kobiet wyłącznie w rolach żon i matek. Zyskają również chłopcy, którzy odkryją, że nie muszą czerpać jedynie z męskich wzorców.
Warto podkreślić, że inicjatywa patronki.pl to nie tylko głos w dyskusji, ale także realne działania i wsparcie. Bank BNP Paribas, oprócz przygotowania materiałów dla szkół, scenariuszy lekcji i sylwetek niezwykłych kobiet, uruchomił program dofinansowania dla placówek, które zdecydują się przyjąć patronkę. Dwadzieścia szkół, które przejdą proces nadania imienia, może starać się o granty po 15 000 zł na promocję osiągnięć i sylwetki patronki wśród uczniów i szerszej społeczności szkoły.
Więcej informacji o akcji znajduje się na stronie patronki.pl.