Donald Tusk nie rozmawia przez telefon, boi się podsłuchów i nie czyta raportów służb specjalnych. Ale atmosfera podejrzliwości w kontaktach ze specsłużbami towarzyszy kolejnym premierom. – Generalnie szef rządu może ufać służbom. Nie znaczy to jednak, że nie ma w nich ludzi, którzy pracują na rzecz poprzedniej albo następnej władzy – mówi gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP.
Najnowszy "Newsweek" szeroko opisuje negatywny i pełen podejrzeń stosunek Donalda Tusk do służb specjalnych. Niemal paraliżuje go strach przed podsłuchami i zbieraniem przez służby haków na niego i jego rodzinę. W naszym kraju jest pięć rodzajów służb specjalnych, wszystkie podlegają premierowi (dwie za pośrednictwem ministra obrony). Jednak nadzór nad nimi zdecydowanie nie należy do priorytetów szefa rządu. Stąd też u kolejnych premierów niemal paniczny strach przed ich działaniami.
Służby specjalne w Polsce
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Agencja Wywiadu
Centralne Biuro Antykorupcyjne
Służba Kontrwywiadu Wojskowego
Służba Wywiadu Wojskowego
Bo nie tylko Donald Tusk boi się podsłuchów. Także jego poprzednicy mówili o swoich podejrzeniach. W 2008 roku Jarosław Kaczyński wyznał w wywiadzie, że rozmawiał ze swoimi ministrami w parku. Właśnie w obawie przed podsłuchami. Z kolei Kazimierz Marcinkiewicz zarzucał Lechowi Kaczyńskiemu, że ten kazał go inwigilować. Także politycy lewicy czują obawę przed podsłuchami. "Byłbym zdziwiony, gdybym i ja nie był podsłuchiwany, ale jest mi to obojętne. Przez telefon mówię: 'Mów wolniej, bo pan, który nas słucha, nie zrozumie'" – mówił Leszek Miller.
– Podejrzenia Donalda Tuska powstały właśnie na podstawie podejrzeń poprzedników – ocenia doc. Ewa Pietrzyk–Zieniewicz, psycholog polityki z Uniwersytetu Warszawskiego. – Podsyciły tę atmosferę dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości. Chociażby pan Ziobro, który wymachiwał przed kamerami telefonem po rozmowie z Lepperem, mówiąc, że wszystko jest nagrane – przypomina.
Nie bez znaczenia jest też specyfika pracy. – To oczywiste, że premier ma informacje, których nie ma zwykły zjadacz chleba. Poza tym w Polsce powszechne jest spiskowe myślenie: spiski, korupcja, układy. Donaldowi Tuskowi wyskoczyło już kilka spraw: kłopoty z synem czy filmik z gdańskich trybun. Jeśli żyje się w świecie nadinterpretacji, to nie ma się co dziwić, że Tusk wszędzie widzi podsłuchy – ocenia badaczka.
Psycholog nie widzi szansy, by spirala podejrzeń szybko się skończyła. – To raczej kwestia pokolenia niż kilku lat – ocenia. – Myślę, że Michnik cofnąłby się przed opublikowaniem rozmowy z Rywinem, gdyby wiedział, że ta afera usankcjonuje podsłuchy w naszym życiu publicznym. Przecież przeciwko temu ludzie protestowali w latach 70. To wróciło w karykaturalnej formie – dodaje doc. Ewa Pietrzyk–Zieniewicz.
Michał Kamiński, były bliski współpracownik braci Kaczyńskich, w czasie gdy PiS było u władzy, nie zaobserwował u premiera czy u prezydenta strachu przed służbami. – Jeszcze przed 2005 rokiem prezes Kaczyński ostrzegł, że Miller może wykorzystywać służby przeciwko nam. To nie było nic konkretnego, raczej ogólne zwrócenie uwagi – relacjonuje poseł do Parlamentu Europejskiego.
– Być może te obawy premiera są związane z wewnętrznymi walkami w PO. Albo po prostu szefowie rządów zdobywają wiedzę na temat działania służb, na temat zasięgu ich działania i wiedzą, jakie to niebezpieczeństwo – tłumaczy Kamiński. – Ja nic nie wiem o służbach, więc się nie boję. A wiadomo, że kiedy poznamy źródło zagrożenia, to się boimy – dodaje.
W ocenie generała Gromosława Czempińskiego, byłego szef Urzędu Ochrony Państwa, służby są częściowo same sobie winne tej spirali podejrzeń. Z jednej strony jesteśmy bombardowani o ogromnej liczbie podsłuchów, a z drugiej o aferach, o których służby nie ostrzegły. – No przecież coś te służby muszą robić, prawda? – pyta retorycznie Czempiński.
– Wiem, że gdy Tusk był w opozycji, był przekonany, że rząd PiS-u go podsłuchuje – mówi były szef Urzędu Ochrony Państwa. – Generalnie szef rządu może ufać służbom. Nie znaczy to jednak, że nie ma w nich ludzi, którzy pracują na rzecz poprzedniej albo następnej władzy. Szef takiej służby zapewnia premiera, że można jego służbie ufać, ale inni mówią "co on tam wie? Siedzi na górze, niewiele widzi". Nie dziwię się, że to może budzić nieufność do służb – ocenia generał Czempiński.
Myślę, że Michnik cofnąłby się przed opublikowaniem rozmowy z Rywinem, bo ta afera usankcjonowała podsłuchy w naszym życiu publicznym. Przecież przeciwko temu ludzie protestowali w latach 70. To wróciło w karykaturalnej formie