– "Przekrój" był w wydawnictwie ciałem obcym – uważa Roman Kurkiewicz. Naczelny pisma został zwolniony przez wydawcę po dziewięciu miesiącach, a teraz głośno komentuje tę decyzję. – Odbieram decyzję o zamknięciu naszego „Przekroju” jako stricte polityczną – mówi.
W wywiadzie udzielonym portalowi lewica24.pl Kurkiewicz chwali dokonania swoich dziennikarzy i ocenia, że przez kilka miesięcy udawało im się tworzyć interesujące i odważne pismo. "[Brak lewicowego "Przekroju"] Będzie wielką stratą nie tylko dla „rynku mediów”, ale dla całego polskiego pejzażu medialnego" – ocenia Kurkiewicz.
W rozmowie sporo jest żalu i gorzkich słów pod adresem wydawcy, czyli Grzegorza Hajdarowicza. Kurkiewicz zarzuca mu, że podjął decyzję o wymianie redakcji w chwili, gdy sprzedaż tygodnika zaczęła rosnąć. Według niego decyzję podjęto pochopnie, bez głębszej analizy, która pokazałaby, że sytuacja pisma jest lepsza, niż to się wydaje. Tezy Kurkiewicz podtrzymuje w rozmowie z naTemat.
– Jak się pisma nie wspiera, nie promuje, nie zmienia layoutu, sprzedaż nie ma prawa rosnąć. To podstawowe zasady handlu i wolnego rynku – mówi były naczelny "Przekroju". – Ciekawe jest to, że mimo braku tych wszystkich rzeczy, poprawiliśmy wynik sprzedaży w stosunku do nakładu. Nie widzę przyczyn, żeby go zamykać – mówi.
Roman Kurkiewicz przyrównuje sytuację "Przekroju" do malucha, którego nie wyposażono w koła i żądano, by startował w wyścigu. – Myśmy nawet nie mieli szans dojechać na start. W "Przekroju" pracowało pięć osób. Konkurowaliśmy w przestrzeni, w której mogliśmy: nie ścigaliśmy się na newsy, ale kreowaliśmy idee, otwieraliśmy dyskusje, byliśmy zaangażowani – mówi.
Kurkiewicz ocenia, że dodatkową przeszkodą było to, że "środowisko ideowe i polityczne", w którym musiała pracować redakcja było "delikatnie mówiąc obce", ale o lewicowości pisma zdecydował sam wydawca.
– "Przekrój" był tak sprofilowany, jak zaproponował właściciel. My tylko realizowaliśmy misję. Moim zdaniem dobrze. Można różne rzeczy powiedzieć, ale nie to, że "Przekrój" nie był lewicowy – uważa Kurkiewicz.
Zwolnienie redakcji "Przekroju" to jednak według dziennikarza cena za krytykowanie establishmentu. – Myślę, że to decyzja stricte polityczna – mówi i przypomina, że z ramienia wydawnictwa, "Przekrojem" zarządzał Tomasz Wróblewski, którego poglądy są skrajnie inne od tych, jakie prezentowane były w piśmie.