Tomasz Terlikowski w rozmowie z "Wprost" przyznał, że ewentualne uniemożliwienie uczestnictwa w nabożeństwach kościelnych uderzyłoby najmocniej w tę część polskiego elektoratu, która zwykle głosuje na Prawo i Sprawiedliwość.
Przypomnijmy, że rząd ogłosił dzisiaj wprowadzenie kolejnych restrykcji w związku z dramatycznym wzrostem liczby chorych na COVID-19. Pomimo tego ograniczenia dotyczące uczestnictwa w obrzędach religijnych uległy minimalnej zmianie.
Ostatecznie w kościołach został wprowadzony nowy limit, który wynosi jedną osobę na 20 metrów kwadratowych. Bez zmian pozostaje obowiązek zakrywania ust i nosa oraz zachowywanie 1,5 m odległości od innych osób.
Terlikowski o kościołach otwartych w szczycie pandemii
Tomasz Terlikowski w rozmowie z "Wprost" przyznał, że takiej decyzji można było się spodziewać.
– Rząd stał przed trudną decyzją, bo o ile pozostałe ograniczenia (przedstawione w czwartek – dop. red.) uderzają po równo we wszystkich, o tyle ograniczenie dotyczące możliwości uczestniczenia w nabożeństwach uderza najbardziej w tę część elektoratu, który częściej głosuje na obecną władzę. Politycznie to było trudniejsze – uważa Terlikowski.
– Co więcej, pewna część liderów katolickich, nie mówię o biskupach, bo oni milczeli, ale świeckich działaczach katolickich, Kai Godek, czy Stowarzyszeniu Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi, już rozpoczynała akcję pod hasłem "rząd chce nam zakazać świąt" – zauważył Tomasz Terlikowski.
Liczba zakażonych cały czas rośnie
Jeszcze nigdy od początku pandemii liczba zakażeń w Polsce nie była tak wysoka. W czwartek 25 marca Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 34 151 nowych zakażeniach koronawirusem. Łącznie przez COVID-19 w Polsce zmarło już ponad 50 tys. osób. Obecnie łączna liczba zakażonych koronawirusem w naszym kraju to 2 154 821.