Według ostatnich doniesień nawet do końca lipca wszyscy obywatele Niemiec mogą zostać zaszczepieni przeciwko COVID-19 - czytamy w dzienniku "Bild". Prognoza ta jest możliwa nawet w przypadku całkowitej rezygnacji ze szczepień preparatem AstraZeneca.
Profesor Sebastian Dullien przyznał, że w kategoriach czysto matematycznych cel założony przez niemieckie władze może zostać osiągnięty do końca lipca nawet bez dalszego stosowania szczepionki AstraZeneca.
W badaniu niemieccy eksperci zsumowali oczekiwane dawki szczepionek i porównali je z liczbą Niemców, którzy według badań chcą się zaszczepić. Według raportów liczba dorosłych chętnych do zaszczepienia się wynosi 52,5 miliona.
Wszystko wskazuje na to, że do końca lipca do Niemiec dotrze 140 milionów dawek szczepionek, pod warunkiem, że nie będzie problemów z dostawą. Do połowy września może to być nawet 215 milionów dawek! To o wiele więcej niż liczba osób chętnych na przyjęcie szczepionki. A warto pamiętać, że szczepionkę firmy Johnson&Johnson wystarczy przyjąć tylko raz. Według ekspertów na zaszczepienie wszystkich chętnych potrzeba "tylko" 95 milionów dawek szczepionki.
Niemcy aktualnie szczepią dziennie od 200 do 250 tys. osób dziennie.
Co z obietnicą Morawieckiego?
Co z zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że do końca wakacji rząd "zaszczepi wszystkich chętnych"? Okazuje się, że w tym kontekście bycie "zaszczepionym" dla obozu rządzącego oznacza jedynie przyjęcie pierwszej dawki preparatu.
– Do końca sierpnia zaszczepimy wszystkich chętnych – zadeklarowali przedstawiciele rządu podczas konferencji prasowej we wtorek 30 marca. Pomóc w tym mają zapowiedziane przez Mateusza Morawieckiego zmiany w Narodowym Programie Szczepień.
Czy idealistyczny scenariusz rządu PiS faktycznie jest realny? Otóż okazuje się, że premier Morawiecki zapomniał dodać, iż mowa głównie o podaniu pierwszej dawki szczepionki przeciw COVID-19.
O tym dość istotnym szczególe dowiedzieliśmy się dopiero w czwartek, gdy na konferencji ws. kompromitacji z przyspieszoną rejestracją młodszych roczników wtorkowe słowa szefa rządu doprecyzował Michał Dworczyk.
– Mamy na myśli wszystkie grupy wiekowe, ale mówimy o zaszczepieniu co najmniej jedną dawką. Bo jak państwo wiecie, odstęp pomiędzy przyjęciem pierwszej a drugiej dawki może być bardzo długi i czasem może wynosić nawet 42 dni – stwierdził Dworczyk.
Wychodzi więc na to, że tempo szczepień w Polsce nie przyspieszy tak diametralnie, jak zapowiadano na początku tygodnia. A na rzeczywiste "zaszczepienie wszystkich chętnych" mamy szanse najwcześniej jesienią.