Co z zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że do końca wakacji rząd "zaszczepi wszystkich chętnych"? Okazuje się, że w tym kontekście bycie "zaszczepionym" dla obozu rządzącego oznacza jedynie przyjęcie pierwszej dawki preparatu.
– Do końca sierpnia zaszczepimy wszystkich chętnych – zadeklarowali przedstawiciele rządu podczas konferencji prasowej we wtorek 30 marca. Pomóc w tym mają zapowiedziane przez Mateusza Morawieckiego zmiany w Narodowym Programie Szczepień.
Czy idealistyczny scenariusz rządu PiS faktycznie jest realny? Otóż okazuje się, że premier Morawiecki zapomniał dodać, iż mowa głównie o podaniu pierwszej dawki szczepionki przeciw COVID-19.
O tym dość istotnym szczególe dowiedzieliśmy się dopiero w czwartek, gdy na konferencji ws. kompromitacji z przyspieszoną rejestracją młodszych roczników wtorkowe słowa szefa rządu doprecyzował Michał Dworczyk.
– Mamy na myśli wszystkie grupy wiekowe, ale mówimy o zaszczepieniu co najmniej jedną dawką. Bo jak państwo wiecie, odstęp pomiędzy przyjęciem pierwszej a drugiej dawki może być bardzo długi i czasem może wynosić nawet 42 dni – stwierdził Dworczyk.
Wychodzi więc na to, że tempo szczepień w Polsce nie przyspieszy tak diametralnie, jak zapowiadano na początku tygodnia. A na rzeczywiste "zaszczepienie wszystkich chętnych" mamy szanse najwcześniej jesienią.