Zamknięty oddział parabanku Amber Gold.
Zamknięty oddział parabanku Amber Gold. Fot. Daniel Staniszewski / Agencja Gazeta

Założona przez bezrobotnego 29-latka fundacja Castellum zapewniała, że dzięki inwestycjom w "branżę nowoczesnych technologii informatycznych" jej klienci mają zapewnione 10 procent zysku miesięcznie. Po kilku miesiącach mężczyzna znikł, a klienci nie mogą odzyskać swoich pieniędzy.

REKLAMA
Afera Amber Gold najwyraźniej niewiele nauczyła Polaków. Przez kilka miesięcy prowadzenia fundacji Castellum w Poznaniu Łukasz R., 29-letni mieszkaniec Nowego Tomyśla, kusił perspektywą 10 procent zysku miesięcznie. Miały to umożliwić inwestycje w nowoczesne technologie informatyczne.

A jak było w praktyce? Przekonała się kierowniczka działu telesprzedaży w jednym z banków: - Fundacja przysłała mi do domu umowę na 3-miesięczną "inwestycję". Podpisałam, odesłałam, a na konto fundacji wpłaciłam 20 tys. zł. Po miesiącu dostałam 2 tys. zł odsetek. Wszystkie pieniądze miały do mnie wrócić po zakończeniu umowy. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Łukasz R. pochwalił się, że udało mu się zgromadzić milion złotych, po czym zniknął. Poinformował klientów, że przekazał fundację nowemu Zarządcy. Jednak od tego czasu nie ma z nim kontaktu. R. całkowicie odcina się od fundacji. Tymczasem do prokuratury w Poznaniu trafiły już cztery doniesienia od oszukanych klientów.
Łukasz R. zapewnia, że pozostawił pieniądze klientów nowemu zarządcy. Jednak on też nie ma kontaktu ze swoim następcą. Działalności fundacji przygląda się Komisja Nadzoru Finansowego, która może zawiadomić prokuraturę o prowadzeniu działalności bankowej bez zezwolenia.