Od kilku lat tradycyjne media przeżywają kryzys. Spada czytelnictwo prasy, budżety redakcji są obcinane i nawet najbardziej doświadczonym dziennikarzom coraz trudniej odnaleźć się na rynku. Przystanią dla nich coraz częściej stają się instytucje publiczne i biura prasowe dużych firm.
Dziennikarka TVN24, Małgorzata Kozieł, odchodzi z redakcji i obejmuje funkcję rzecznika PGE - największej polskiej firmy energetycznej. To kolejna osoba mediów, która rezygnuje z dziennikarstwa i zostaje rzecznikiem prasowym instytucji publicznej lub prywatnej firmy. Tą drogą poszło już np. kilkoro dziennikarzy "Gazety Wyborczej".
Jednak nie tylko ta redakcja traci dziennikarzy. Zjawisko jest dość powszechne – odchodzą też dziennikarze doświadczeni, z poczuciem misji, którą coraz trudniej im realizować. – Robią to przez na kierunek, w jakim zmierza polskie dziennikarstwo i dewaluację tego zawodu – tłumaczy swoje pobudki były dziennikarz. Z racji pełnionej funkcji nie chce komentować sytuacji otwarcie, woli pozostać anonimowy. – Początkowo dotyczyło to prasy drukowanej, ale teraz co bardziej też telewizji. Absolutna większość dziennikarzy jest przerażona tym, co się dzieje. Są tacy, którzy starają się realizować swoją misję, ale to naprawdę coraz trudniejsze. Większość dziennikarzy szuka sobie miejsca poza mediami – relacjonuje.
Twarzą polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej został Konrad Niklewicz, były korespondent w Paryżu i Brukseli, jeden z bardziej cenionych publicystów, zajmujących się tematyką europejską. W lutym odszedł z redakcji, wkrótce został przedstawiony jako rzecznik polskiej prezydencji. Gdy ta dobiegła końca, Niklewicz został powołany przez minister rozwoju regionalnego, na stanowisko wiceministra.
– Prezydencja to wyjątkowy projekt, który zdarza się raz na kilkanaście lat. Możliwość pracy przy tym wydarzeniu w kancelarii premiera Tuska wydawała mi się wyjątkową okazją – tłumaczy w rozmowie z naTemat. Jednak nie bez znaczenia była też sytuacja w polskich mediach. – Oczywiście brałem też pod uwagę kondycję polskich mediów. Nie mówię tutaj o "Gazecie Wyborczej", która według mnie nadal dobrze realizuje swoje zadania, ale o trendach ogólnoświatowych. Obecny format mediów się wyczerpuje i nie ma jeszcze nowej formuły, która by go zastąpiła – mówi.
– Fantastycznie wspominam czas spędzony w "Gazecie Wyborczej", nie żałuję ani jednego dnia tam przepracowanego. Jednak w 2011 roku doszedłem do wniosku, że moja droga mojego zawodowego rozwoju się wyczerpała. Rozważałem wszystkie za i przeciw. Moja decyzja to rzeczywiście droga w jedną stronę, ale zastanowiłem się, co jeszcze mogę zrobić jako dziennikarz – dodaje.
Niklewicz zapewnia, że nie żałuje decyzji, bo nowa praca dostarcza mu wiele satysfakcji. Podejrzewa jednak, że część dziennikarzy odchodzi z zawodu nie z własnego wyboru. – Proszę spojrzeć na ostatnie wydarzenia w świecie mediów. Redakcje zwalniają pracowników, ludzie tracą etaty i muszą szukać nowego miejsca na rynku pracy nie z własnego wyboru – ocenia wiceminister rozwoju regionalnego.
Niklewicz poszedł drogą wyznaczoną wcześniej przez swojego redakcyjnego kolegę,Marcina Bosackiego, który od 2010 roku jest rzecznikiem ministerstwa spraw zagranicznych. W administracji rządowej pracuje też Janusz Sejmej, były szef Agencji Informacji TVP czy szef "Panoramy". Od zeszłego roku jest rzecznikiem Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Rzecznikiem ministerstwa administracji i cyfryzacji jest Artur Koziołek, były szef serwisów informacyjnych w TVP Info oraz prowadzący "Info Dziennik" na antenie tej stacji. – Rozstałem się ze stacją z niekoniecznie merytorycznych powodów, ale po tym przemyślałem swoją sytuację i postanowiłem zmienić swoją pozycję na rynku pracy – mówi w rozmowie z naTemat. – Znajomi dziennikarze nigdy nie krytykowali mojej decyzji. Poza tym to nie jest tak, że przechodzi się na drugą stronę barykady, bo dziennikarz nie jest PR-owcem. Ma ułatwiać kontakt między dziennikarzami a urzędem – dodaje.
Koziołek relacjonuje, że jego znajomi, którzy odeszli z zawodu zrobili to z powodów osobistych. – Niektórzy mają dość tego trybu życia związanego z pracą w mediach, chcą trochę wyhamować. Poza tym na porządku dziennym są zwolnienia, cięcia stawek, a media przeobrażają się w kierunku, który niekoniecznie jest przez wszystkich akceptowany – tłumaczy rzecznik ministerstwa administracji i cyfryzacji.
Rozmówca naTemat dodaje, że doświadczenie w mediach pomaga mu w obecnej pracy. – Mój znajomy jest rzecznikiem w instytucji samorządowej i opowiadał mi, że pewnych rzeczy o mediach lokalnych musiał się uczyć. Mi jest łatwiej, bo dzięki doświadczeniu w telewizji informacyjnej mogę przewidzieć, że nad jakimś wydarzeniem, które jest ważne z punktu widzenia ministerstwa, media przejdą do porządku dziennego – tłumaczy Artur Koziołek.
Ciekawą drogę zawodową przeszedł Marcin Hadaj, który po odejściu z "Życia Warszawy" był rzecznikiem Narodowego Centrum Sportu i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (zastąpiła go Urszula Nelken, która prowadziła "Wiadomości" w latach 90.). W grudniu 2011 roku zakończył karierę rzecznika firmy Tacit Development i wrócił do dziennikarstwa. Dziś jest szefem sekretariatu w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Jednak mało prawdopodobne, by Hadaj wyznaczał nową drogę. W Stanach Zjednoczonych dziennikarze wracają, co prawda nie do relacjonowania wydarzeń czy pisania artykułów newsowych, ale jako komentatorzy czy prowadzący. Joe Scarborough, prowadzący z Miką Brzezinski popularny "Morning Joe" w MSNBC, przez sześć lat był republikańskim kongresmenem. W polskich mediach to mało prawdopodobne, bo nic nie wskazuje na zniknięcie powodów, dla których dziennikarze odeszli z zawodu.