
A czy nam zależy, by kogoś oczernić albo obrazić? Nie mamy z tym żadnych problemów, w sumie czujemy, że realizuje dość istotną misję. Np. o pani Olejkowskiej nikt lub prawie nikt nie napisze, że bardziej nadaje się do malowania paznokci w gabinecie manicure, niż do funkcji rzecznika. Nas nie da się udobruchać wejściówką na mecz i cateringiem na ciepło.
Pani o dziennikarzach, a ja przejdę do piłkarzy. Podobały im się ubrania w Poznaniu?
Tu nie chodzi o żadną wspólną wersję. Byłam wtedy z zawodnikami wieczorem w domu dziecka. A co robili wcześniej, gdy mieliśmy czas, by pochodzić po centrum handlowym, tego panu nie powiem. Bo nie wiem. W tej sprawie nie mam sobie nic do zarzucenia. Niech pan ich spyta.
Nie, nie potwierdzam.
Praktyki zawodowe w gazetach, w agencjach marketingowych. Już na studiach rozpoczęłam pracę na pełen etat, w wydawnictwie pisma dla księgowych "Rachunkowość".
Jest. I mam do siebie pretensje, że wielokrotnie można było szybciej podjąć pewne decyzje. Ale to też wina samego związku, jego struktury. Tutaj wszystko jest rozwleczone w czasie i dalekie od perfekcji. A nawet dalekie od jakichkolwiek kanonów sztuki PR-owskiej.
A tak szczerze – zdarzyło się kiedyś, że siedzi pani w domu, chce odpocząć, a tu w telewizji pojawia się prezes i coś tam mówi bez sensu? A pani załamana, mówi do siebie: "znowu coś chlapnął, znów trzeba będzie interweniować"?
Trudniej pracowało się z Latą czy z Franciszkiem Smudą? Obaj mają umiarkowane zdolności do wystąpień publicznych.
No tak, ale w Polsce jak rzuci się gdzieś słowo PZPN, to ludziom nasuwa się od razu 5-10 określonych skojarzeń.
Jeżeli wygra pan Antkowiak, może pani zostanie. Jeżeli Zbigniew Boniek, chyba już niekoniecznie.
JAKUB RADOMSKI